[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczekał przy drzwiach, a\ do budynku wejdzie młoda kobieta w garsonce, a potem ruszył zanią do holu.Portier nawet na niego nie spojrzał.Ray zobaczył, \e Charlie wysiada z taksówki, i kazał swojemu taksówkarzowi zatrzymać sięprzecznicę dalej, gdzie wyskoczył z samochodu, dał kierowcy piątaka, powiedział, \e reszty nietrzeba, a potem zaczął szperać w kieszeniach w poszukiwaniu brakującej sumy.Tymczasemtaksówkarz bębnił niespokojnie palcami w kierownicę i klął pod nosem w języku urdu.- Przepraszam, dawno nie jechałem taksówką - wyjaśnił Ray.Miał samochód, śliczną małą toyotę, ale jedyne miejsce parkingowe, jakie udało mu się znalezć,było oddalone o osiem przecznic od jego mieszkania, w hotelu, którym zarządzał jego przyjaciel.A kiedy masz miejsce parkingowe w San Francisco, to je trzymasz, więc Ray najczęściej korzy-stał z komunikacji miejskiej, a samochodem jezdził w dni wolne, i to tylko po to, by nierozładował się akumulator.Wskoczył do taksówki przed sklepem Charliego i - budzącprzera\enie japońskiej rodziny - krzyknął:- Za tamtym samochodem! -A potem powiedział - Przepraszam.Konichiwa.Dawno nie jechałemtaksówką.- Wysiadł i złapał taksówkę, która nie miała zapalonego koguta.Teraz skradał się ulicą, od latarni do automatu z gazetami, a potem kiosku, chowając się za nimi.Nie osiągnął nic z wyjątkiem tego, \e dzieciakowi, który czekał na autobus po drugiej stronieulicy, wydał się zupełnym świrem.Dotarł do wejścia na parking pod apartamentowcem Fontanaw chwili, gdy Charlie kierował się do drzwi.Ray przykucnął za czytnikiem magnetycznych kartwstępu.Nie miał pewności, co zrobi, jeśli Charlie wejdzie do budynku.Na szczęście zapamiętałnumer telefonu Madison McKerny i mógł ją uprzedzić o przyjściu Charliego.Po drodze, wtaksówce, przypomniał sobie, gdzie widział jej nazwisko: na liście w klubie fitness.MadisonMcKerny nale\ała do póznoporannych lalek do r\nięcia i Ray podejrzewał, \e Charlie się na niązaczaił.Widział, jak Charlie rusza za młodą bizneswoman, która wchodziła do apartamentowca.A potem zniknął.Po prostu zniknął.Ray wyszedł na chodnik, by mieć lepszy widok.Kobietaciągle tam była, pokonała ledwie kilka kroków, ale nie widział Charliego.Nie było \adnychroślin, ścian.Cały hol był ze szkła, więc gdzie on się, do diabła, podział? Ray był pewien, \e anina chwilę nie odwrócił wzroku, chyba nawet nie mrugnął, i zobaczyłby ka\dy gwałtowny ruchCharliego.Zgodnie z właściwą samcom beta tendencją do obwiniania siebie samych, Rayzastanawiał się, czy nie miał jakiegoś maleńkiego ataku, który na chwilę pozbawił go przytomno-ści.Tak czy owak, musiał ostrzec Madison McKerny.Sięgnął do pasa i poczuł pusty pokrowiecna telefon komórkowy, a potem przypomniał sobie, \e, gdy tego ranka przyszedł do pracy,poło\ył telefon przy kasie.Charlie znalazł właściwe mieszkanie i zadzwonił do drzwi.Jeśli skłoni Madison McKerny, bywyszła na korytarz, będzie mógł wśliznąć się za nią do środka i poszukać w mieszkaniu jejnaczynia duchowego.Na końcu korytarza stał stół z bukietem sztucznych kwiatów.Przewróciłgo w nadziei, \e kobieta oka\e się na tyle nerwowa lub ciekawska, \e wyjdzie z mieszkania, byzobaczyć, co się stało.A jeśli nie było jej w domu, to, có\, będzie się musiał włamać.Istniałaszansa, \e skoro na dole był portier, w mieszkaniu nie ma systemu alarmowego.A co, jeśli onago zobaczy? Niektórzy klienci go widzieli.Niezbyt często, ale się zdarzało, więc.Otworzyła drzwi.Charlie był oszołomiony, a ona była oszałamiająca.Przestał oddychać i gapił się na jej biust.Rzecz nie w tym, \e była młodą, prześliczną brunetką o idealnych włosach i cerze.Ani nie wtym, \e miała na sobie cieniutką koszulę nocną z białego jedwabiu, która ledwo skrywała jejfigurę modelki.Ani nie w tym, \e miała nieproporcjonalnie du\e, lecz jędrne piersi, napierająceod wewnątrz na koszulę i wyglądające znad linii dekoltu, gdy wychyliła się za drzwi, choć towszystko wystarczyłoby, \eby nieszczęsnemu samcowi beta zaparło dech w ka\dychokolicznościach.Chodziło o to, \e jej piersi świeciły na czerwono.Blask sączył się przez biały jedwab, poddekoltem jaśniały dwa wschodzące słońca, pulsujące niczym \arówki w cyckach tandetnejhawajskiej lampy w kształcie dziewczyny.Dusza Madison McKerny zamieszkała w jejimplantach.- Muszę się do nich dobrać - powiedział Charlie, zapominając, \e nie jest sam i nie mówi dosiebie.A potem Madison McKerny zauwa\yła obecność Charliego i zaczęła krzyczeć.16.ZEW SEKSU II: REKWIEM DLA LALKI DO RśNICIARay otworzył drzwi z taką siłą, \e mały dzwoneczek oderwał się z zaczepu i zabrzęczał napodłodze.- O, rany - powiedział Ray.- Nie uwierzysz.Sam nie wierzę.Lily popatrzyła na Raya znad okularów do czytania i odło\yła francuską ksią\kę kucharską, którąprzeglądała.Tak naprawdę nie potrzebowała okularów do czytania, ale spoglądanie znad nichsugerowało poczucie wy\szości i pogardę, dlatego jej imponowało.- Te\ muszę ci o czymś powiedzieć - oznajmiła.- Nie - powiedział Ray, rozglądając się, by sprawdzić, czy w sklepie na pewno nie ma klientów.-To, co mam ci do powiedzenia, jest bardzo wa\ne.- W porządku - odparła.- To moje nie jest dla mnie takie wa\ne.Ty pierwszy.- Dobra.- Wziął głęboki wdech i wyrzucił z siebie: -Myślę, \e Charlie mo\e być seryjnymzabójcą o zdolnościach ninja.- O, niezłe - powiedziała Lily.- Dobra, moja kolej.Dzwoniła do ciebie panna Ja-Taka-Napalona.Chciała ci powiedzieć, \e ma dwadzieścia centymetrów soczystego, męskiego mięska.- Podałamu komórkę, którą zostawił przy kasie.- O, Bo\e, znowu! - Ray ukrył twarz w dłoniach i osunął się na ladę.- Powiedziała, \e chce się nim z tobą podzielić.- Lily oglądała swoje paznokcie.- Więc Asher toninja, tak?Podniósł wzrok.- Tak, i zaczaił się na lalkę do r\nięcia z mojego klubu fitness.- Jak myślisz, Ray, masz bogatą wyobraznię?- Zamknij się, Lily, to katastrofa.Dzięki Charliemu mam pracę i mieszkanie.Nie wspominając otym, \e on ma dziecko, a nowe światło mojego \ycia to facet.- Wcale nie.- Zastanawiała się, czemu tak szybko odpuszcza.Torturowanie Raya nie sprawiałojej takiej frajdy, jak kiedyś.- Hę? Co?- Robię cię w konia, Ray.Nie dzwoniła.Przeczytałam wszystkie twoje mejle i wiadomości zkomunikatora.- To prywatna korespondencja.- I dlatego trzymasz ją na sklepowym komputerze?- Spędzam tutaj wiele godzin, a przy ró\nicy czasu.- Skoro o prywatności mowa, o co chodzi z tym Asherem? Jest ninja? Seryjnym zabójcą? Znaczyjednym i drugim? W tym samym czasie?Ray podszedł bli\ej i zaczął mówić do swojego kołnierzyka, jakby ujawniał wielki spisek.- Obserwowałem go.Charlie przynosi du\o rzeczy od zmarłych osób.Trwa to od lat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]