[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niezależnie od związków, jakie mogliodczuwać z Bogiem i wszechświatem, w tamtym miejscu i czasie mieli tylko siebie.Bylisamotni.Kasper nie zabraniał Joszui tych pielgrzymek.Jak mógł, starał się udawać, że niedostrzega nieobecności Numeru Dwudziestego Drugiego.Widziałem jednak, że jest niespokojnyza każdym razem, gdy Joszua znikał.Obaj nadal ćwiczyliśmy na słupkach, a po dwóch latach skoków i balansowania, doszkolenia dołączono taniec i użycie broni.Joszua nie chciał brać w rękę żadnej broni; odmawiałćwiczenia dowolnej sztuki, która mogłaby skrzywdzić inną istotę.Nie chciał nawetbambusowymi kijami naśladować walki na miecze czy piki.Kasper początkowo irytował się tąpostawą, a nawet zagroził, że wydali Josha z klasztoru.Ustąpił jednak, kiedy wziąłem go nastronę i opowiedziałem o łuczniku, którego Joszua oślepił podczas wędrówki do fortecyBaltazara.Wraz z dwoma starszymi mnichami, którzy służyli kiedyś jako żołnierze, opracowałdla Josha ćwiczenia w walce bez broni; sztuka ta nie obejmowała żadnych ataków ani ciosów, alewykorzystywała energię atakującego przeciw niemu.Ponieważ uprawiał ją jedynie Joszua (iczasami także ja), mnisi nazwali ją %7łyd-dó (wymawiali z chińska dżud-dó), co oznacza drogę%7łyda.Oprócz ćwiczeń kung-fu i %7łyd-dó, na polecenie Kaspra uczyliśmy się mówić i pisać wsanskrycie.Większość świętych ksiąg buddyzmu powstała w tym języku i czekały dopiero natłumaczenie na chiński - którego z Joszuą używaliśmy już płynnie.- To język mojego dzieciństwa - wyznał Kasper, nim zaczę liśmy lekcje.- Musicie go poznać,jeśli chcecie poznać słowa Gautamy Buddy, ale będzie wam też potrzebny, gdy zechceciepodążyć za waszą dharmą do kolejnego celu.Joszua i ja spojrzeliśmy na siebie.Dawno już nie rozmawialiśmy o opuszczeniu klasztorui wspomnienie o tym nas zaniepokoiło.Rutyna daje poczucie bezpieczeństwa, a w klasztorzeżycie toczyło się zgodnie z rutyną.- Kiedy mamy odejść, mistrzu? - spytałem.- Kiedy nadejdzie czas - odpowiedział.- A jak poznamy, że nadszedł czas odejścia?- Wtedy dobiegnie końca czas pozostawania.- A dowiemy się tego, ponieważ w końcu udzielisz nam odpowiedzi prostej i zrozumiałej zamiastmętnej i niejasnej?- Czy młoda kijanka zna wszechświat dorosłej żaby?- Oczywiście nie - przyznał Joszua.- Zgadza się - potwierdził mistrz.- Pomedytujcie o tym.A kiedy wraz z Joszuą wkroczyliśmy do świątyni, by zacząć medytacje, mruknąłem:- Mówię poważnie: jeszcze pożałuje, że nauczył mnie walczyć.- Jestem tego pewien.Ja już żałuję.- Wiesz, nie musi być jedynym ze skopanym tyłkiem, kiedy nadejdzie wreszcie czas kopaniatyłków.Joszua spojrzał na mnie, jakbym wyrwał go z drzemki.- Przez cały ten czas, który spędzamy na medytacjach, co ty właściwie robisz, Biff?- Medytuję.czasami.Wsłuchuję się w głos wszechświata i takie tam.- Ale na ogół po prostu siedzisz?- Nauczyłem się spać z otwartymi oczami.- To ci nie pomaga w drodze do oświecenia.- Wiesz, kiedy już osiągnę nirwanę, chcę być dobrze wypoczęty.- Nie martw się o to.Nie warto marnować czasu.- Ale przecież mam wewnętrzną dyscyplinę.Drogą praktyki nauczyłem się wywoływaćspontaniczne nocne emisje.- To duże osiągnięcie - stwierdził sarkastycznie Mesjasz.- Nabijaj się, proszę bardzo.Ale kiedy wrócimy do Galilei, ty będziesz próbował ludziomsprzedać to swoje miłuj blizniego swego, bo on jest tobą , a ja zaproponuję program nocnezmazy na życzenie.I zobaczymy, kto będzie miał więcej chętnych.Joszua uśmiechnął się szeroko.- Sądzę, że obu nam pójdzie lepiej niż kuzynowi Janowi z jego trzymaj ich pod wodą, dopókinie zgodzą się z tym, co głosisz.- Od lat o nim nie myślałem.Myślisz, że nadal to robi? Wtedy właśnie Numer Drugi, z bardzosurową i nieoświeconą miną, ruszył ku nam przez salę z bambusowym kijem w dłoni.- Przepraszam, Josh, ale przechodzę do bezumysłu.Przybrałem pozycję lotosu, palce ułożyłem w mudrę współczującego Buddy i raz dwawyruszyłem w siedzącą wędrówkę ku jedności i takietamności.Mimo zawoalowanych sugestiiKaspra, że będziemy musieli wyruszyć, znowu popadliśmy w rutynę.Obejmowała naukęczytania i pisania sutr w sanskrycie, ale też wizyty Joszuy u yeti
[ Pobierz całość w formacie PDF ]