[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, to musiała być dla niego przykra niespodzianka.I na dodatek musiał trzymać fason, żeby się z tym nie zdradzić.W tej chwili pomyślałem sobie o dziwnym zachowaniu Ellen.Opowiedziałem całą tę scenę Poirotowi.Słuchał z wielkim zainteresowaniem.- Była zdziwiona, gdy się dowiedziała, że to Madzia nie żyje?- Bardzo zdziwiona.- To ciekawe.Ale fakt, że coś strasznego się stało, nie był dla niej niespodzianką.Tak, w tym coś jest, trzeba będzie zbadać tę sprawę.Kto to właściwie jest ta Ellen? Taka spokojna, budząca zaufanie, taka prawdziwa Angielka.Czyżby ona?.- Jeżeli weźmiesz pod uwagę i tamte wypadki, to chyba przyznasz, że tylko silny mężczyzna mógł stoczyć ten wielki głaz ze skały.- Niekoniecznie.To właściwie kwestia dźwigni.Kobieta mogła równie dobrze stoczyć ten głaz.W dalszym ciągu powoli chodził po pokoju.- Każdy, kto wczoraj był w Samotnym Domu, jest podejrzany.Ale tamci goście? Nie, nie wyobrażam sobie, żeby to był któryś z nich.Byli to przeważnie tak zwani znajomi.Między nimi a panią domu nie ma więzów przyjaźni, to widać od razu.- Był i Charles Vyse - dorzuciłem.- Tak, nie należy o nim zapominać.Jeżeli rozumować logicznie, to on jest właściwie najbardziej podejrzany.- Wyrzucił ręce w górę i opadł na fotel.- Voila! Zawsze ta sama historia! Motyw! Musimy znaleźć motyw, jeżeli chcemy zrozumieć przyczyny zbrodni.I tu, mój drogi, jestem zupełnie bezradny.Kto by mógł mieć motyw dla zabicia panny Buckley? Przychodziły mi do głowy najdziwaczniejsze pomysły.Zacząłem nawet rozumować kategoriami najmarniejszych powieści kryminalnych.Ten dziadek, ten Stary Nick, jakoby przepuścił wszystkie pieniądze.Pomyślałem sobie, że może tak wcale nie było.Może on je gdzieś ukrył? Czy na terenie Samotnego Domu? Czy może zakopał je gdzieś w ogrodzie? I dlatego też (aż mi się przykro przyznać) dowiadywałem się, czy ktoś proponował jej kupno tego domu.- Wiesz co, Poirot - odezwałem się.- To bardzo interesujący pomysł.W tym może coś być.Poirot jęknął.- Oczywiście, że tobie to się podoba.To właśnie coś dla twojej romantycznej, choć nieco ograniczonej natury.Ukryty skarb! Tak, to musi ci się podobać.- Cóż.nie widzę powodu, dlaczego by nie.- Albowiem, mój drogi przyjacielu, bardziej prozaiczne wytłumaczenie jest znacznie logiczniejsze.Weźmy teraz ojca mademoiselle.Widzisz, miałem nawet jeszcze głupsze myśli.Był podróżnikiem.Powiedzmy, że ukradł jakiś klejnot; jakiś święty, wschodni kamień.Kapłani sekty są na jego tropie.O tak, ja, Herkules Poirot, poniżyłem się do tego stopnia.Miałem jeszcze inne myśli na temat tego ojca.Pomysły może bardziej rozsądne, a zatem prawdopodobniejsze.Czyżby w czasie swoich podróży zawarł drugie małżeństwo? Czy wobec tego znajduje się gdzieś bliższy spadkobierca niż pan Vyse? Ale i ta myśl nigdzie nie prowadzi, albowiem natrafiamy na takie same trudności.Przecież mademoiselle nie ma żadnego majątku.Nie zaniedbałem niczego.Zająłem się nawet wyjaśnieniem przypadkowo rzuconej przez pannę Nick uwagi o ofercie zrobionej jej przez pana Lazarusa.Czy przypominasz sobie? Chodziło o portret jej dziadka.W sobotę wysłałem depeszę do pewnego rzeczoznawcy z prośbą o przybycie i wycenienie obrazu.O nim to pisałem dziś rano do mademoiselle.Załóżmy teraz, że obraz ten wart jest kilka tysięcy funtów.- Nie przypuszczasz chyba, że taki zamożny młodzieniec, jak Jim Lazarus?.- A czy jest zamożny? Pozory mylą.Nawet najstarsza firma w marmurowych salonach z kryształowymi kandelabrami może opierać się na przegniłych filarach.I co się wtedy robi? Czy lata się i opowiada na prawo i lewo, że nadeszły ciężkie czasy? O nie! Kupuje się luksusowy samochód.Wydaje się nieco więcej pieniędzy niż zazwyczaj.Żyje się w sposób jeszcze bardziej wystawny niż dotąd.Albowiem, jak wiesz, grunt to kredyt! Ale zdarzało się już, że najsolidniejsze firmy nagle bankrutowały z powodu braku głupich kilku tysięcy funtów w gotówce.Wiem, wiem! - krzyknął, uprzedzając mój protest.- To bardzo mało prawdopodobne.Ale nie takie głupie, jak ci zazdrośni kapłani i ten zakopany skarb.W każdym razie jest tu jakiś cień prawdopodobieństwa.A nam nie wolno zaniedbać nic, co by mogło nas zbliżyć do prawdy.Zaczął bardzo starannie układać przedmioty leżące na stole.Gdy znów przemówił, głos jego był poważny i po raz pierwszy tego wieczoru spokojny.- Motyw! - rzucił.- Wróćmy do motywu i rozważmy zagadnienie spokojnie i metodycznie.A więc, ile w ogóle istnieje motywów morderstwa? Jakie są motywy, które skłaniają człowieka do zgładzenia swojego bliźniego? Odrzućmy na chwilę sprawę patologicznych przestępców.Jestem całkowicie przekonany, że nasza droga nie prowadzi w tym kierunku.Wykluczamy także zabójstwo w afekcie.Nasze morderstwo to akcja zimna, wyrachowana.Jakie są motywy tego rodzaju morderstwa?Otóż przede wszystkim zysk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]