[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arthur jest synem z pierwszego małżeństwa.Przed dziewięciu laty ożenił się ponownie, a obecna Lady Carmichael stanowi pewnego rodzaju zagadkę.Jest tylko w połowie Angielką i, jak podejrzewam, w jej żyłach płynie azjatycka krew.Przerwał.— Nie lubisz Lady Carmichael — stwierdziłem.— Nie, nie lubię jej — przyznał szczerze.— Zawsze było w niej coś niepokojącego.Ale wracając do rzeczy; ze swoją drugą żoną Sir William też miał dziecko, również syna, który ma teraz osiem lat.Sir William zmarł przed trzema laty i Arthur odziedziczył tytuł i posiadłość.Jego macocha wraz z przyrodnim bratem nadal mieszkają z nim w Wolden.Muszę dodać, że majątek ogromnie podupadł.Jego utrzymanie pochłania niemal cały dochód Sir Arthura.Sir William nie mógł zostawić swej żonie więcej niż kilkaset funtów rocznie, ale na szczęście stosunki między Arthurem a jego macochą zawsze układały się doskonale i Arthur był bardzo zadowolony, że będą mieszkać razem.A teraz…— A teraz?— Przed dwoma miesiącami Arthur zaręczył się z czarującą dziewczyną, panną Phyllis Patterson.Zamierzali się pobrać w przyszłym miesiącu — dodał, zniżając lekko głos, jakby pod wpływem wzruszenia.— Jego narzeczona przebywa teraz tutaj.Możesz sobie wyobrazić jej rozpacz…Bez słowa skinąłem głową.Podjeżdżaliśmy już do domu.Na prawo od drogi rozpościerało się zielone zbocze wzgórza.Moim oczom przedstawił się nagle pełen uroku widok.Przez trawnik szła wolno w stronę domu młoda dziewczyna.Była bez kapelusza i blask słońca wzbogacał koloryt jej wspaniałych złotych włosów.Niosła duży kosz róż, a do jej stóp łasił się czule piękny, szary perski kot.Spojrzałem pytająco na Settle’a.— To właśnie panna Patterson — wyjaśnił.— Biedna dziewczyna — powiedziałem — biedna dziewczyna.Jakże malowniczo wygląda z tymi różami i szarym kotem łaszącym się do jej stóp.Usłyszałem jakiś niewyraźny dźwięk i obejrzałem się szybko na mojego przyjaciela.Lejce wyślizgnęły mu się z dłoni, a twarz mocno pobladła.— Co się stało? — krzyknąłem.Z wysiłkiem opanował się.Po chwili byliśmy już na miejscu.Podążyłem za nim do zielonego saloniku, w którym podano herbatę.Kiedy weszliśmy, jakaś kobieta w średnim wieku, ale ciągle piękna, wstała i podeszła do nas z wyciągniętą ręką.— Oto mój przyjaciel, doktor Carstairs, Lady Carmichael.Nie potrafię wytłumaczyć instynktownej fali niechęci, jaka ogarnęła mnie, gdy tylko ująłem dłoń tej czarującej, pełnej godności kobiety.Poruszała się z leniwym, tajemniczym wdziękiem, który uzasadniał podejrzenia Settle’a co do jej egzotycznej krwi.— Dziękuję, że zechciał pan przyjechać, doktorze Carstairs — odezwała się niskim, melodyjnym głosem — aby pomóc nam w naszym wielkim kłopocie.Wybąkałem jakąś zdawkową odpowiedź, a ona podała mi herbatę.Po kilku minutach do pokoju weszła dziewczyna, którą widziałem idącą po trawniku.Nie towarzyszył jej już kot, ale nadal trzymała w ręku kosz z różami.Settle dokonał prezentacji.— Och, doktor Carstairs! — zawołała z entuzjazmem.— Doktor Settle tak wiele nam o panu opowiadał.Mam przeczucie, że zdoła pan coś zrobić dla biednego Arthura.Istotnie była czarującą dziewczyną, choć policzki miała blade, a pod jej szczerymi oczami rysowały się ciemne kręgi.— Droga młoda damo — rzekłem uspokajającym tonem —proszę nie tracić nadziei.Takie objawy jak zanik pamięci czy druga osobowość nie trwają zazwyczaj zbyt długo.Pacjent może w każdej chwili odzyskać pełnię swych zdolności umysłowych.Dziewczyna potrząsnęła głową.— Nie wierzę w tę jego drugą osobowość — oznajmiła.— To wcale nie jest Arthur.To nie jest jego osobowość.To nie jest on.Ja…— Phyllis, kochanie — przerwała cicho Lady Carmichael — oto twoja herbata.Kiedy patrzyła na dziewczynę, dostrzegłem w wyrazie jej oczu coś, co wskazywało, że Lady Carmichael nie przepada za swą przyszłą synową.Panna Patterson podziękowała za herbatę.— A kotek, czy nie dostanie spodeczka mleka? — spytałem, żeby sprowadzić konwersację na lżejsze tory.Dziewczyna spojrzała na mnie zdumiona.— Kotek?— No, ten, który towarzyszył pani przed chwilą w ogrodzie… Przerwał mi jakiś trzask.To lady Carmichael przewróciła imbryk i gorąca woda wylewała się na podłogę.Pomogłem opanować sytuację, a Phyllis Patterson spojrzała pytająco na Settle’a.— Czy chciałbyś już zobaczyć swojego pacjenta? — spytał, wstając.Niezwłocznie podążyłem za nim, a wraz z nami panna Patterson.Weszliśmy na górę i Settle wyjął z kieszeni klucz.— Od czasu do czasu odczuwa chorobliwą potrzebę błąkania się po okolicy — wyjaśnił.— Toteż wychodząc z domu zamykam drzwi na klucz.Przekręcił klucz w zamku i weszliśmy do pokoju.Młody mężczyzna siedział na parapecie okna, przez które sączyły się jasne promienie zachodzącego słońca.Siedział nadzwyczaj spokojnie, jakby zwinięty w kłębek, a wszystkie jego mięśnie były całkowicie rozluźnione.W pierwszej chwili pomyślałem, że nie zdaje sobie sprawy z naszej obecności.Potem jednak zauważyłem, że obserwuje nas uważnie spod nieruchomych powiek.Kiedy nasze spojrzenia spotkały się, zmrużył oczy.Ale nie poruszył się.— Witaj, chłopcze — powiedział pogodnie Settle.— Panna Patterson i mój przyjaciel przyszli złożyć ci wizytę.Młody człowiek na parapecie tylko silniej zmrużył oczy.Ale po paru chwilach zauważyłem, że znów ukradkiem nam się przygląda.— Czy masz ochotę na podwieczorek? — spytał Settle głośno i wesoło, przemawiając jak do dziecka.Postawił na stole kubek mleka.Ze zdumieniem uniosłem brwi, a Settle uśmiechnął się.— To zabawne — powiedział — ale jedynym napojem, który pije, jest mleko.Po chwili Sir Arthur, bez zbytniego pośpiechu, stopniowo rozprostował kończyny i powoli zbliżył się do stołu.Zdałem sobie nagle sprawę, że porusza się bezszelestnie, a stąpa tak miękko, że zupełnie nie słychać jego kroków.Podszedł do stołu, przeciągnął się leniwie, wysunął jedną nogę do przodu, cofając drugą ku tyłowi.Trwał w tej pozycji przez jakiś czas, po czym ziewnął.Nigdy nie widziałem takiego ziewnięcia! Miałem wrażenie, że rozwiera całą twarz.Popatrzył na mleko i pochylił się nad stołem w taki sposób, że dotknął płynu ustami.— W ogóle nie używa rąk — odpowiedział Settle na moje pytające spojrzenie.— Wygląda na to, że powrócił do stanu pierwotnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]