[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż, nie ma żadnej kłótni.- To bardzo ładnie i wspaniałomyślnie z twojej strony.Jesteś zupełnie inna niż Nofret, prawda?- Nie rozmawiajmy o Nofret.- Nie.Może lepiej nie.Kameni ma tyle szczęścia, co urody.Mam na myśli to, że miał szczęście, że Nofret umarła wtedy, kiedy umarła.Mogła mu narobić mnóstwo kłopotów.Z twoim ojcem.Nie podobałoby jej się twoje małżeństwo z nim - nie, wcale by jej się nie podobało.Sądzę, że znalazłaby jakiś sposób, żeby temu przeszkodzić.Jestem zupełnie pewna, że tak by było.Renisenb spojrzała na nią z zimną niechęcią.- Zawsze masz truciznę na języku, Henet.Żądlisz jak skorpion.Ale nie unieszczęśliwisz mnie.- Och, to wspaniale, prawda? Musisz być bardzo zakochana.O, Kameni jest przystojnym młodym mężczyzną.i wie, jak śpiewać śliczne pieśni miłosne.Nie bój się, zawsze dostanie to, czego chce.Podziwiam go, naprawdę.Zawsze jest taki prosty i bezpośredni.- Co próbujesz powiedzieć, Henet?- Mówię po prostu, że podziwiam Kameniego.Jestem całkiem pewna, że jest prosty i bezpośredni.To nie poza.Cała sprawa przypomina jedną z tych opowieści recytowanych na bazarach.Biedny, młody skryba poślubia córkę swego pana, dzieli z nią dziedzictwo i żyją długo i szczęśliwie.Zadziwiające, jakim szczęściarzem okazuje się zawsze przystojny młody człowiek.- Mam racje - powiedziała Renisenb.- Ty nas nienawidzisz.- Jak możesz tak mówić, Renisenb, skoro wiesz, jak służyłam wam od śmierci waszej matki?W jej głosie nadal brzmiał złowrogi triumf zamiast zwykłego jęku.Renisenb spojrzała znowu na kasetkę z klejnotami i nagle kolejna myśl zamieniła się w pewność w jej umyśle.- To ty włożyłaś naszyjnik z lwami do kasetki.Nic zaprzeczaj, Henet.Wiem, że to ty.- Nie mogłam nic na to poradzić, Renisenb.Bałam się.- Henet przestała triumfować.Wyglądała nagle na przestraszoną.- Co to znaczy „bałam się”?- Ona mi go dała.to znaczy Nofret.Niedługo przed śmiercią.Dala mi jeden lub dwa.prezenty.Nofret była bardzo hojna.O tak, zawsze była bardzo hojna.- Nie wątpię, że dobrze ci płaciła.- Nie ujęłaś tego zbyt ładnie, Renisenb.Ale mówię ci, jak było.Dała mi naszyjnik z lwami i ametystową spinkę i jedną czy dwie inne rzeczy.A potem, gdy ten chłopiec opowiedział, że widział kobietę w takim naszyjniku, przestraszyłam się.Pomyślałam, że będziecie pewnie sądzić, że to ja zatrułam wino Jahmosego.Więc włożyłam naszyjnik do pudełka.- Czy taka jest prawda, Henet? Czy ty kiedykolwiek mówisz prawdę?- Przysięgam, że to prawda, Renisenb.Bałam się.Renisenb spojrzała na nią zdziwiona.- Trzęsiesz się, Henet.Wyglądasz, jakbyś naprawdę się bała.- Tak, boję się.Mam powód.- Jaki? Powiedz mi.Henet oblizała wargi.Spojrzała na boki i za siebie.Jej oczy przypominały oczy zaszczutego zwierzęcia.- Powiedz mi - powtórzyła Renisenb.Henet pokręciła głową.- Nie mam nic do powiedzenia - rzekła niepewnie.- Za dużo wiesz, Henet.Zawsze za dużo wiedziałaś.Podobało ci się to, ale teraz to niebezpieczne.O to chodzi, prawda?Henet raz jeszcze pokręciła głową i roześmiała się złośliwie.- Poczekaj, Renisenb.Pewnego dnia ja będę rządzić w tym domu.Zobaczysz.Renisenb cofnęła się.- Mnie nie skrzywdzisz.Moja matka nie pozwoliłaby ci na to.Twarz Henet zmieniła się.Jej oczy płonęły.- Nienawidziłam twojej matki.Zawsze jej nienawidziłam.A ty masz jej oczy i jej głos, jej urodę i jej arogancję.Nienawidzę ciebie, Renisenb.Renisenb roześmiała się.- Nareszcie! Zmusiłam cię, żebyś to powiedziała.Rozdział dwudziestyDrugi miesiąc lata - dzień piętnasty (c.d.)IStara Esa weszła do swego pokoju kuśtykając z wysiłkiem.Była niespokojna i bardzo zmęczona.Zdawała sobie sprawę, że wiek zbiera w końcu swoje żniwo.Jak dotąd godziła się ze słabością swego ciała, ale świadoma była, że to zmęczenie nie dotyczy jej umysłu.Ale teraz musiała przyznać, że napięcie spowodowane ciągłym wysiłkiem umysłowym wyczerpało zasoby jej ciała.Jeśli wiedziała teraz, tak jak sądziła, gdzie czai się niebezpieczeństwo, wiedza ta nie dawała jej żadnego umysłowego wytchnienia.Przeciwnie, musiała bardziej mieć się na baczności, ponieważ specjalnie skupiła na sobie uwagę.Dowód, dowód.musiała zdobyć dowód.Ale jak?Wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że jej wiek obrócił się przeciw niej.Była zbyt zmęczona, żeby improwizować, aby zrobić jakiś twórczy wysiłek umysłowy.Wszystko, do czego była zdolna, to obrona - pozostać czujną, mieć się na baczności.Ponieważ zabójca - nie miała co do tego żadnych wątpliwości - jest gotowy zabić znowu.Cóż, nie miała ochoty być następną ofiarą.Była pewna, że zostanie użyta trucizna.Użycie siły nie wchodziło w grę, ponieważ nigdy nie była sama, zawsze otaczała ją służba.Więc mogłaby to być tylko trucizna.Postara się temu zaradzić.Renisenb będzie gotowała jej posiłki i przynosiła do pokoju.Miała w pokoju stojak na wino i dzban, a kiedy niewolnik je kosztował, zawsze czekała dwadzieścia cztery godziny, aby mieć pewność, że nie spowodowało żadnych złych skutków.Uprosiła Renisenb, aby wspólnie jadły i piły, chociaż właściwie nie obawiała się o nią.jeszcze.Możliwe, że życie Renisenb nigdy nie będzie zagrożone.Ale tego nie mogła być pewna.Chwilami siedziała bez ruchu, skupiając umysł na obmyślaniu sposobów na udowodnienie prawdy lub obserwując swoją małą pokojówkę, gdy ta krochmaliła i układała lniane suknie lub nawlekała naszyjniki i bransolety.Tego wieczoru była bardzo zmęczona.Na prośbę Imhotepa omawiała z nim problem małżeństwa Renisenb, zanim on zdecyduje się porozmawiać z córką.Imhotep, skurczony i rozdrażniony, był cieniem samego siebie.Nie był już zarozumiały i wyniosły.Poddał się nieugiętej woli i zdecydowaniu matki.Esa natomiast bała się, bardzo się bała powiedzieć coś złego.Jej nieroztropne słowa mogły zaważyć na życiu ludzi.W końcu jednakże powiedziała, że pomysł małżeństwa był dobry.I nie było czasu na szukanie męża pośród ważniejszych członków klanu rodzinnego.Ostatecznie ważna była linia żeńska.Mąż będzie tylko administratorem dziedzictwa, które przypadało Renisenb i jej dzieciom.Tak więc pojawiło się pytanie: czy wybrać Horiego - człowieka prawego, starego i sprawdzonego przyjaciela, syna drobnego właściciela ziemskiego, którego majątek przylegał do ich własnego, czy też Kameniego, który twierdził, że jest spokrewniony z rodziną.Esa rozważyła sprawę gruntownie.Jedno fałszywe słowo i rezultatem mogła być katastrofa.W końcu powiedziała, że Kameni był bez wątpienia odpowiednim mężem dla Renisenb.Ich zaręczyny i uroczystości towarzyszące - znacznie skrócone z powodu żałoby - mogłyby odbyć się za tydzień.Oczywiście, jeśli Renisenb się zgodzi.Kameni jest pięknym młodzieńcem.Mogą mieć silne dzieci.Ponadto tych dwoje kochało się.No.pomyślała Esa.kości zostały rzucone.Wszystko potoczy się teraz samo.Nie ma już na to wpływu.Zrobiła to, co uważała za stosowne.Jeśli było to ryzykowne - cóż, Esa lubiła grę podobnie jak kiedyś Ipy.Życie nie jest bezpieczną zabawą; żeby wygrać, trzeba ryzykować.Rozejrzała się podejrzliwie po pokoju.Szczególnie uważnie zbadała dzban z winem.Był przykryty i zaplombowany, tak jak go zostawiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]