[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jej wypadku wydaje się, że brak jest motywu, a szansę zdobycia trucizny są mizerne.Praktycznie nie miała możności użyć dmuchawki — było to prawie niemożliwe.Proszę spojrzeć.Trzej mężczyźni pochylili się nad planem.— Tu jest miejsce numer szesnaście — wskazał Japp.— Tu numer dwa, gdzie siedziała Giselle, a pomiędzy nimi wiele innych miejsc.Jeżeli — jak wszyscy przyznali — dziewczyna nie ruszała się ze swojego fotela, to w żaden sposób nie mogła wycelować kolca w szyję Giselle.Mnie się wydaje, że możemy ją wyeliminować.A teraz numer dwanaście, naprzeciwko.Dentysta, Norman Gale.Prawie wszystko, co mówiłem poprzednio, odnosi się też do niego.Mała płotka.Przypuszczam, że ma więcej możliwości zdobycia jadu węża.— Nie są to zastrzyki często stosowane przez dentystów — mruknął cicho Poirot.— Chodziłoby tu raczej o zabicie, a nie wyleczenie.— Dentysta tak czy tak ma dosyć zabawy ze swoimi pacjentami — rzekł Japp uśmiechając się.— Jednak myślę, że może znać kogoś mającego dostęp do podejrzanych substancji.Może mieć przyjaciela–naukowca.Ale jeśli chodzi o możliwość popełnienia zbrodni, to raczej jest wyłączony.Wprawdzie opuścił fotel, ale udał się tylko do toalety… to znaczy w przeciwnym kierunku.W drodze powrotnej na swoje miejsce mógł się odsunąć nie dalej niż do końca przejścia między siedzeniami, a żeby wydmuchnąć stamtąd strzałkę i trafić starszą panią w szyję, musiałby mieć jakiś tresowany kolec, który robiłby różne wygibasy i potrafił skręcać pod kątem prostym.Tak więc i on jest wyeliminowany.— Zgadzam się — rzekł Fournier.— Jedźmy dalej.— Przejdźmy więc na drugą stronę przejścia.Siedemnaście.— To było moje pierwotne miejsce — rzeki Poirot.— Odstąpiłem je jednej z pań, chciała siedzieć koło przyjaciółki.— To pani Venetia.No więc co z nią? To gruba ryba.Mogła pożyczać od Giselle.Nie wygląda jednak na to.żeby miała jakieś brudne tajemnice w życiu, ale może postawiła na niewłaściwego konia, czy jak to się tam mówi.Musimy jej poświęcić trochę uwagi.Z jej miejsca strzał mógł się udać.Jeżeli Giselle, spoglądając przez okno, odwróciła trochę głowę, wówczas wielmożna pani Venetia mogła pozwolić sobie na taki sportowy strzał (a właściwie sportowe dmuchnięcie) na skos, przez cały przedział.Ale to i tak byłby fuks.Przypuszczam, że aby to zrobić, musiałaby wstać.Jest jedną z tych kobiet, które jesienią polują.Nie wiem.czy strzelanie z myśliwskiej strzelby pomogłoby jej w użyciu dmuchawki.Sądzę, że to kwestia dobrego oka… i praktyki.Ma prawdopodobnie przyjaciół… ludzi, którzy polowali na grubego zwierza w różnych częściach świata.Mogła więc w jakiś sposób zdobyć tubylcze rupiecie.Tak czy inaczej, to wszystko brzmi bzdurnie! I w ogóle nie ma sensu.— Tak, wydaje się nieprawdopodobne — przyznał Fournier.— Mademoiselle Kerr… Widziałem ją dziś rano na rozprawie śledczej… — Potrząsnął głową.— Chyba nie będzie łatwo powiązać jej osobę z morderstwem.— Miejsce trzynaście — rzekł Japp.— Lady Horbury.Ona może być naszym czarnym koniem.Wiem coś o niej i mogę wam powiedzieć, że nie byłbym zdziwiony, gdyby miała na sumieniu kilka ciemnych sekretów.— Przypadkiem wiem — wtrącił Fournier — że ta dama dużo przegrała w bakarata przy stole w Le Pinet.— To świetnie.Tak, ten ptaszek mógł mieć kontakty z Giselle.— Całkowicie się zgadzam.— Doskonale, a więc jak do tej pory jesteśmy zgodni.Ale jak ona to zrobiła? Przecież pamiętacie, że nie opuszczała swojego miejsca.Musiałaby klęknąć na fotelu i przechylić się przez oparcie… i widziałoby ją z dziesięciu pasażerów.O, do diabła, idźmy dalej.— Dziewięć i dziesięć — rzekł Fournier, przesuwając palcem po planie.— Monsieur Herkules Poirot i doktor Bryant — rzekł Japp.— Co monsieur Poirot może powiedzieć o sobie?Poirot potrząsnął smutno głową.— Mon estomac — rzekł patetycznie.— Niestety, mózg musiał podporządkować się kaprysom żołądka.Ja również w powietrzu źle się czuję — powiedział Fournier ze współczuciem.Zamknął oczy i energicznie potrząsnął głową.— A teraz doktor Bryant.Co wiemy o doktorze Bryancie? Gruba ryba z Harley Street*.Nie wydaje się prawdopodobne, aby musiał chodzić do tej francuskiej lichwiarki, ale nigdy nie wiadomo.Jeżeli wylezie na wierzch jakaś śmierdząca sprawa, wtedy skończona kariera pana doktora! I tu jest miejsce na moją teorię o naukowcach.Taki człowiek jak Bryant, stojący na szczycie drabiny, ma do czynienia z doświadczeniami medycznymi.Zwędzenie fiolki z jadem węża w jakimś dobrym laboratorium poszłoby mu tak łatwo jak mrugnięcie okiem.— Ależ takie rzeczy są pilnowane — sprzeciwił się Poirot.— To nie jest takie łatwe, jak zerwać kwiatek na łące.— Nawet jeśli pilnują, bystry facet mógłby zamienić jad na coś innego.Bryant mógłby to zrobić choćby dlatego, że facet taki jak on jest poza wszelkim podejrzeniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]