[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przypominaøa sobiemomentu wejÅ›cia do Å›rodka.RozpiÄ™ta koszula Michaiøa ukazywaøa twarde mięśnie torsu.Niespuszczaø oczu z jej twarzy, obserwowaø jÄ… nieruchomym wzrokiem z czujnoÅ›ciÄ… drapieżnika.Niepróbowaø ukrywać pożądania.-Dam ci jeszcze ostatniÄ… szansÄ™, maleÅ„ka.- Wypowiedziaø te søowa ochrypøym, zduszonymgøosem, z trudem.- ZnajdÄ™ w sobie siøÄ™, żeby ciÄ™ wypuÅ›cić, jeÅ›li o to poprosisz.Teraz.Natychmiast.Rozdzielaøa ich døugość pokoju.Powietrze znieruchomiaøo.Nawet gdyby dożyøa setki, tejchwili miaøa już nigdy nie zapomnieć.Staø i czekaø na decyzjÄ™, czy odda mu siebie, czy skaże go nawiecznÄ… samotność.GøowÄ™ trzymaø dumnie, wysoko, byø spiÄ™ty, agresywnie mÄ™ski, wyglÄ…daøgroznie.Czekaø.Nie mogøa przytomnie myÅ›leć.JeÅ›li go skaże na samotność, czy nie skaże także siebie na takilos? KtoÅ› powinien kochać tego mężczyznÄ™, dbać o niego.Jak żyć tak samotnie? Wciąż czekaø.%7Å‚adnego przymusu, żadnego uwodzenia, tylko te jego oczy, jego potrzeba, jego caøkowita izolacjaod reszty Å›wiata.Inni polegali na jego sile, wykorzystywali umiejÄ™tnoÅ›ci, ale nie okazywali muuczucia, nie dziÄ™kowali za tÄ™ niekoÅ„czÄ…cÄ… siÄ™ czujność.Ona mogøa zaspokoić jego gøód tak, jak niktinny tego nie potrafiø.Wiedziaøa to instynktownie.Dla niego nie bÄ™dzie już żadnej innej kobiety.Chciaø jej.Potrzebowaø jej.Nie mogøa od niego odejść.~ Zdejmij sweter - powiedziaø cicho.Teraz nie pozostaøa mu już żadna inna Å›cieżka.WyczytaødecyzjÄ™ w jej oczach, w delikatnym drżeniu warg.CofnÄ™øa siÄ™ o krok, jej bøÄ™kitne oczy siÄ™ rozszerzyøy.Bardzo powoli, niemal niechÄ™tnie zdjÄ™øasweter, jakby gdzieÅ› w Å›rodku wiedziaøa, że oddaje mu coÅ› wiÄ™cej niż swojÄ… niewinność.Oddawaøamu swoje życie.-Bluzka.DotknÄ™øa jÄ™zykiem warg, zwilżyøa ich atøasowÄ… powierzchniÄ™.jego ciaøo zareagowaøo ostrymwstrzÄ…sem, gwaøtownym, prymitywnym.Kiedy zdejmowaøa pólgolf, siÄ™gnÄ…ø døoÅ„mi do guzikówswoich spodni.NapiÄ™ty materiaø ograniczaø go, czuø ból przy każdym ruchu.PamiÄ™taø, żebyzdejmować z siebie ubranie tak, jak to robiÄ… ludzie, nie chciaø przestraszyć Raven jeszcze bardziej.Jej naga skóra jaÅ›niaøa w Å›wietle ognia na kominku.Cienie omiataøy zarys ciaøa.KlatkÄ™piersiowÄ… miaøa wÄ…skÄ…, taliÄ™ szczupøÄ…, co podkreÅ›laøo peøne piersi.Mężczyzna w jego ciele gøÄ™bokozaczerpnÄ…ø tchu; bestia, którÄ… też miaø w sobie szarpnÄ™øa siÄ™, domagajÄ…c uwolnienia.CisnÄ…ø koszulÄ™ na podøogÄ™, nie mógø już znieść dotyku materiaøu na swojej niezwykle wrażliwejskórze, Z jego gardøa zaczÄ…ø siÄ™ wydobywać zwierzÄ™cy, grozny warkot dzikiego pożądania.Konwulsyjnie przeøknÄ…ø, kiedy zsuwaøa koronkowe ramiÄ…czka stanika, zanim go zdjÄ™øa i rzuciøana podøogÄ™.Piersi wyprężyøy siÄ™ zachÄ™cajÄ…co, sutki zmysøowo stwardniaøy.CaøÄ… døugość pokoju pokonaø jednym pøynnym skokiem; nie dbaø o pózniejsze wyjaÅ›nienia.Prastary instynkt wziÄ…ø go we wøadanie.Zdarø z niej dżinsy i odrzuciø na bok.Raven coÅ› wykrzyknÄ™øa, a bøÄ™kitne oczy pociemniaøy zmÄ™czone lÄ™kiem przed jegogwaøtownoÅ›ciÄ….Uspokoiø jÄ… dotykiem, gøadzÄ…c døoÅ„mi; pragnÄ…ø poznać i zapamiÄ™tać każdÄ… liniÄ™ jejciaøa.- Nie bój siÄ™ mojego gøodu, maleÅ„ka - szepnÄ…ø cicho.- Nigdy bym ciebie nie skrzywdziø.Niemógøbym czegoÅ› takiego zrobić.- KoÅ›ci miaøa drobne, delikatne, skórÄ™ jak jedwab.WÅ›cibskimipalcami rozluzniø wøosy, które otarøy siÄ™ o jego bok, sprawiajÄ…c, że gorÄ…ce ukøucia pożądaniaprzeszyøy jego lÄ™dzwie.Boże, jak on jej potrzebowaø.Chwyciø jÄ… za kark, kciukiem odchyliø gøowÄ™ tak, że pokazaøa szyjÄ™, a piersi uniosøy siÄ™ wyżej.Powoli przesuwaø døoniÄ… po ich wypukøoÅ›ci, zatrzymaø siÄ™ na Å›ladzie pozostawionym na szyi, ażpoczuia ból, a potem znów objÄ…ø døoniÄ… aksamitnÄ… krÄ…gøość.Obrysowaø døoniÄ… liniÄ™ każdego żebra,sycÄ…c swój gøód.PrzeciÄ…gnÄ…ø palcem po pøaskim brzuchu aż do zarysu koÅ›ci biodrowej i poøożyødøoÅ„ na trójkÄ…cie jedwabistych wøosów u zbiegu ud.Czuøa jego dotyk już wczeÅ›niej, ale teraz dziaøaø na niÄ… tysiÄ…c razy silniej.Jego rÄ™ce budziøydojmujÄ…cÄ… potrzebÄ™, Ra- ven wydawaøo siÄ™, że tonie w Å›wiecie niczym niezmÄ…conych fizycznychdoznaÅ„.WarknÄ…ø coÅ› cicho w rodzimym jÄ™zyku i uøożyø jÄ… na podøodze przed kominkiem.Przyciskaø jÄ… caøym ciaøem do drewnianej podøogi tak mocno, że przez moment miaøa wrażenie, żetak samiec zmusza samicÄ™ do ulegøoÅ›ci.Michaiø do tej chwili nie zdawaø sobie sprawy, jak bliskoprzemiany siÄ™ znalazø.Emocje, namiÄ™tność i pożądanie køÄ™biøy siÄ™ w nim, aż zaczÄ…ø siÄ™ obawiać oich oboje.Zwiatøo pøomieni rzucaøo na niego demoniczny cieÅ„.Wydawaø siÄ™ olbrzymi, nie do pokonania,klÄ™czÄ…c nad niÄ…, przypominaø niebezpieczne zwierzÄ™.-Michaiø.- Wypowiedziaøa to imiÄ™ miÄ™kko, wyciÄ…gniÄ™tÄ… døoniÄ… wygøadziøa napiÄ™te mięśnie jegotwarzy, proszÄ…c, żeby siÄ™ nie spieszyø.ZamknÄ…ø w døoni jej nadgarstki, docisnÄ…ø ramiona nad gøowÄ… do podøogi i przytrzymaø.-PotrzebujÄ™ twojego zaufania, maleÅ„ka.- Chrapliwy gøos øÄ…czyø w sobie żądanie i czarnÄ…,aksamitnÄ… magiÄ™.- Okaż mi je.ProszÄ™ ciÄ™, okaż.Byøa przestraszona, taka bezradna, rozciÄ…gniÄ™ta na podøodze jak poganka przed spaleniem nastosie, jak ofiara skøadana jakiemuÅ› dawno zmarøemu bóstwu.Wodziø po niej spojrzeniem gorÄ…cym,rozpalonym, parzÄ…cym skórÄ™.Leżaøa pod nim nieruchomo, wyczuwajÄ…c jego nieustÄ™pliwepostanowienie, Å›wiadomo tej jego okropnej wewnÄ™trznej walki.BøÄ…dziøa wzrokiem po liniachwyrytych na twarzy Michaiøa; po zmysøowych ustach zdolnych do takiego okrucieÅ„stwa; patrzyøa wrozognione potrzebÄ… oczy.Poruszyøa siÄ™, jakby chciaøa sprawdzić jego siøÄ™, wiedzÄ…c, że nie zdoøa gopowstrzymać.Obawiaøa siÄ™ poøÄ…czyć z nim, bo nie byøa pewna siebie i nie wiedziaøa, czegooczekiwać, ale wierzyøa w niego.CzujÄ…c pod sobÄ… jej giÄ™tkie, obnażone ciaøo, Michaiø rozpaliø siÄ™ jeszcze bardziej.WyjÄ™czaø jejimiÄ™, przesunÄ…ø døoniÄ… po udzie, znajdujÄ…c rozgrzane sedno.- Zaufaj mi, Raven.PotrzebujÄ™ twojego zaufania.- Jego palce poszukaøy aksamitu, zagøÄ™biøy siÄ™i wziÄ™øy go we wøadanie, wywoøaøy napøyw gorÄ…cej wilgoci.Pochyliø gøowÄ™, chcÄ…c spróbować jejskóry, jej smaku, jej zapachu.Cicho krzyknÄ™øa, kiedy ustami pieÅ›ciø jej piersi, kiedy palce zanurzyø gøÄ™biej w samÄ… jej istotÄ™.Prężyøa siÄ™ z rozkoszy.PrzesunÄ…ø siÄ™ niżej, jÄ™zykiem obrysowaø tÄ™ samÄ… Å›cieżkÄ™, którÄ… wczeÅ›niejodbyøy rÄ™ce.Przy każdej pieszczocie czul jak jego ciaøo sztywnieje, serce siÄ™ otwiera, a tkwiÄ…ca nauwiÄ™zi bestia zyskuje na sile.Jego partnerka, jego wøasna.GøÄ™boko wciÄ…gnÄ…ø jej zapach,wchøaniajÄ…c jÄ… caøym sobÄ…, jÄ™zykiem døugo smakowaø skórÄ™.Nie mógø siÄ™ nasycić.Znów siÄ™ poruszyøa, wciąż niepewna, ale poddaøa siÄ™, kiedy uniósø gøowÄ™ i spojrzaø na niÄ…oczami, w których pøonÄ™øa żądza.Pewnym ruchem rozchyliø jej kolana; ostrzegawczo patrzÄ…c jej woczy, pochyliø gøowÄ™ i raczyø siÄ™ søodyczÄ… czystej kobiecoÅ›ci.GdzieÅ› w gøÄ™bi ducha wyczuwaø, że jest zbyt niewinna na ten szczególny rodzaj dzikiejpieszczoty, ale uparø siÄ™, że ona zazna z ich zwiÄ…zku przyjemnoÅ›ci, którÄ… da jej naturalnie, nie wdrodze hipnotycznej sugestii.Zbyt døugo czekaø na partnerkÄ™ przez te wlokÄ…ce siÄ™ stulecia gøodu,mroku i caøkowitej samotnoÅ›ci.Nie mógø być øagodny i troskliwy teraz, kiedy caøa jego istotadomagaøa siÄ™, żeby ona należaøa do niego caøkowicie i na zawsze.Wiedziaø, że jej ufność jestwszystkim.Zaufanie, które w nim pokøadaøa byøo jej zabezpieczeniem.Kiedy zadrżaøa i krzyknÄ™øa, uniósø siÄ™ i nawet pochyliø nad niÄ…, cieszÄ…c siÄ™ dotykiem jej skóry,jej miÄ™kkoÅ›ciÄ…, jej zapachem.Każdy, najmniejszy szczegóø, wyryø siÄ™ w jego myÅ›lach, staø siÄ™częściÄ… tej szaleÅ„czej przyjemnoÅ›ci, w której zatonÄ…ø
[ Pobierz całość w formacie PDF ]