[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Droga stała się wyboista, a domy, które się teraz przy niej pojawiły,były drewniane, chyliły się od starości i wszystkie pomalowano na wyblakły jasny kolor.Szosa wślizgnęła się pomiędzy szpaler drzew i spowiła Cowarta ciemnością.Rozproszone światło przesączało się przez gałęzie wierzb i sosen, które utrudniaływidoczność.Niemal przeoczył szutrową drogę odchodzącą w lewo.Opony straciłyprzyczepność na błocie i zanim znowu jej nabrały, zaczął podskakiwać na wyboistejdrodze.Prowadziła wzdłuż długiego żywopłotu.Od czasu do czasu udawało mu siędostrzec ponad nim niewielkie gospodarstwa.Zwolnił i minął trzy drewniane szopy,przytulone do siebie na skraju drogi.Gdy przejeżdżał powoli, przyglądał mu się staryczarny mężczyzna.Spojrzał na licznik i przejechał jeszcze kilometr do następnej ruderyusadowionej przy drodze.Zatrzymał się przed nią i wysiadł z samochodu.Rudera miała z przodu ganek, na którym stał jeden bujany fotel.Z boku był małykojec dla drobiu, gdzie kurczęta grzebały w ziemi.Droga kończyła się na podwórkuprzed domem.Stał tu zaparkowany stary chevrolet kombi z podniesioną maską.Panował potężny, obezwładniający upał.Cowart usłyszał w oddali szczekanie psa.%7łyzna, brunatna gleba podwórka przed domem była udeptana na tyle mocno, że udało jejsię przetrwać burzę poprzedniego wieczora.Odwrócił się i zobaczył, że chałupawychodzi na rozległe pole, obramowane ciemnym lasem.Zawahał się, po czym podszedł do frontowego ganku.Kiedy postawił stopę na pierwszym stopniu, usłyszał ze środka głos. Widzę cię.Czego chcesz?Zatrzymał się i odpowiedział: Szukam pani Emmy Mae Ferguson. A po co ci ona? Chcę z nią porozmawiać. To mi nic nie mówi.Po co ci ona? Chcę porozmawiać o jej wnuczku.Drzwi frontowe, które w połowie składały się z siatki odchodzącej od popękanejramy, uchyliły się lekko.Wyszła stara Murzynka o siwych włosach, ściągniętych mocnoz tyłu głowy.Była drobnej, ale mocnej budowy i poruszała się wolno, jednakw zdecydowany sposób, który zdawał się świadczyć, iż wiek i słabe kości to po prostudrobna niedogodność. Z policji? Nie.Nazywam się Matthew Cowart.Z Miami Journal.Jestem dziennikarzem. Kto cię przysłał? Nikt mnie nie przysłał.Po prostu przyjechałem.Czy pani Ferguson? Może. Pani Ferguson, bardzo proszę, chciałbym porozmawiać o Robercie Earlu. To dobry chłopak, a oni mi go zabrali. Tak, wiem.Próbuję pomóc. Jak możesz pomóc? Czyś ty prawnik? Prawnicy już dość zrobili krzywdy mojemuchłopakowi. Nie, proszę pani.Bardzo proszę, czy moglibyśmy usiąść i porozmawiać przez kilkaminut? Chcę jedynie pomóc pani wnukowi, nic więcej.Prosił mnie, żebym tu przyjechałi z panią porozmawiał. Widziałeś się z moim chłopakiem? Tak. Jak mu tam jest? Chyba niezle.Jest rozgoryczony, ale chyba mu niezle. Bobby Earl był dobrym dzieciakiem.Bardzo dobrym dzieckiem. Wiem.Proszę. Zgoda, Panie Dziennikarzu.Usiądę i posłucham.Czego chcesz się dowiedzieć? Staruszka skinęła głową w stronę bujanego fotela i podążyła ostrożnie ku niemu.Gestemwskazała najwyższy stopień ganku i Matthew Cowart usadowił się na nim, niemal u jejstóp. Więc, proszę pani, muszę się dowiedzieć czegoś o wydarzeniach sprzed niemaltrzech lat.Muszę wiedzieć, co Robert Earl robił tego dnia, gdy zniknęła ta maładziewczynka, dzień po tym i jeszcze jeden dzień pózniej, gdy go zaaresztowano.Pamiętapani te dni?Parsknęła pogardliwie. Panie Dziennikarzu, może jestem stara, ale głupia nie jestem.Może wzrok mi jużtak nie dopisuje jak za dawnych czasów, ale pamięć mam dobrą.I jak, na Boga,kiedykolwiek mogłabym zapomnieć te dni, po tym wszystkim co się wtedy stało? Właśnie dlatego tu jestem.Przyjrzała mu się z ukosa poprzez cień spowijający ganek. Na pewno przyjechałeś tu, żeby pomóc Bobbiemu Earlowi? Tak, proszę pani.Najlepiej jak będę mógł. Jak mu chcesz pomóc? Co takiego możesz zrobić, czego nie może prawniko ciętym języku? Napisać artykuł do gazety. W gazetach napisali już pełno artykułów o Bobbym Earlu.Z tego co wiem, tonajbardziej mu pomogli w dostaniu się do celi śmierci. Tym razem chyba będzie inaczej. Niby dlaczego?Nie miał na to pytanie przygotowanej odpowiedzi.Po chwili odrzekł: Musi pani zrozumieć, pani Ferguson, że już bardziej pogorszyć sprawy nie mogę.A jeśli mam pomóc, potrzebuję odpowiedzi na kilka pytań.Staruszka znowu się do niego uśmiechnęła. Racja.Dobrze, Panie Dziennikarzu.Pytaj. Tego dnia gdy zamordowano tę dziewczynkę. Był tutaj, ze mną.Cały dzień.Wychodził tylko rano, złowić parę ryb.Okonie.Pamiętam, bo usmażył je tego wieczoru na kolację. Jest pani pewna? Oczywiście, że jestem pewna.Gdzieżby jeszcze miał pójść? Miał przecież samochód. Słyszałabym, gdyby go zapalił i odjechał.Głucha nie jestem.Tamtego dnia nigdzienie jechał. Powiedziała to pani policji? Jasne. I co? Nie uwierzyli mi.Powiedzieli: Emma Mae, jesteś pewna, że się gdzieś niewypuścił po południu? Jesteś pewna, że cały czas miałaś go na oku? Może sięzdrzemnęłaś albo co? Ale wcale się nie zdrzemnęłam i tak im powiedziałam.To oni mina to, że gadam bzdury, rozzłościli się i sobie poszli.Więcej ich nie widziałam. A adwokat Roberta Earla? Zadawał te same głupie pytania.I dostawał takie same odpowiedzi.On też mi niewierzył ani krzty.Powiedział, że mam dużo powodów, żeby kłamać, żeby poręczyć zachłopaka.I prawda.To był chłopak mojej drogiej córki i mocno go kochałam.Nawet jakwyjechał do New Jersey i potem wrócił, zahartowany przez ulicę, i mówił uliczną gwarą,i taki pewny siebie, ciągle mocno go kochałam.I żebyś pan wiedział, niezle mu siępowodziło.Był moim studenciakiem.Wyobrażasz pan sobie, Panie Biały Dziennikarzu?Rozejrzyj no się pan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]