[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jadę sobie West Sycamore, nie, a jakiśdebil przede mną wlecze się jak \ółw, ale kiedy skręcam,\eby go wyprzedzić, wciska gaz i zaczyna przyspieszać.Nie mogę go wyprzedzić, chocia\ jedzie tylko pieprzonymtaurusem, ale mimo \e wciskam gaz do dechy, nie mogęgo wyprzedzić.Wtedy widzę tę furgonetkę, więc muszęzostać z tyłu, bo inaczej bym miał czołówkę.I wiecie, corobi ten palant w taurusie? Ma ze sto lat, nie, ale pokazujemi środkowy palec! Uwierzycie w to?Craig popatrzył na Ruth, jakby Jeff mówił jakimś obcymjęzykiem. Zapisałeś numery rejestracyjne tego stuletniego palanta w taurusie? A jak sądzisz? Byłem zbyt zajęty, próbowałem niedać się zabić! No có\, nikt cię nie zabił i muszę przyznać, \ejestem z tego bardzo zadowolona. Jasne, ale gdybym miał porządny samochód zamiasttego rzęcha. Mówiłam ju\, \ebyś poszukał sobie pracy. Jakiej? Ustawianie towarów na półkach? Przewracanie hamburgerów? W \adnym z tych zajęć nie ma nic złego.Przecie\chodzi tylko o zarobienie pieniędzy.Dean Huntley z RedLobstera szuka chyba kogoś do zmywania. Super.A jak to się dzieje, \e rodzice Dana Collinsakupili mu nowiutką hondę i wcale od niego nie oczekują,\eby stanął na zmywaku?59 Tak, \e Collinsom się dobrze powodzi odparłCraig. A naszej rodzinie nie.To się nazywa recesja. Super, dzięki za informację.Szkoda, \e urodziłemsię nie w tej rodzinie co trzeba. Pohamuj język skarcił go Craig. Spadam stąd burknął Jeff. Idę do Lenniego. Masz wrócić przed jedenastą! zawołała za nimRuth, kiedy zatrzaskiwał drzwi frontowe.Craig siedział przy stole z pochyloną głową i zamknię-tymi oczami. Ma oczywiście rację stwierdził po chwili.Powinniśmy kupić mu nowy samochód.Szczerze mówiąc,nie podoba mi się, \e jezdzi tym poobijanym pinto. Twoi rodzice nigdy ci nie kupili nowego samochodu powiedziała Ruth. Musiałeś na niego sam zarobić.On te\ powinien. Ale przecie\ powodziło nam się lepiej ni\ rodzicom.Zawsze chcieliśmy, \eby nasze dzieci wszystko miały. To prawda, ale mo\e to był błąd.Craig rozejrzał się po kuchni. Wspominałaś coś o pizzy. Wspominałam.Chcesz trochę? Sam nie wiem.Tak naprawdę nie wiem, czego chcę.Przykro mi.Zawiodłem cię, prawda? Nigdy nie sądziłem,\e do tego dojdzie.Usiadła obok i ujęła jego dłoń. To nie twoja wina, Craig.Jakoś przez to przejdziemy.Musimy.60Kiwnął głową. Wiesz, co powiedziała Ammy, kiedy odwoziłem jądo szkoły? Próbowałem jej wyjaśnić, \e nasze interesy nieidą zbyt dobrze, a ona oświadczyła: Cokolwiek się zrobiło,niewa\ne jak dawno temu, nawet jeśli się całkiem o tymzapomniało, zawsze trzeba za to zapłacić". Ammy powiedziała coś takiego? To dość niezwykłe. Bo ja wiem? Kiedy to mówiła, dziwnie na mniepatrzyła i miałem wra\enie, \e wcale nie ma na myślikryzysu, ale coś zupełnie innego.choć niech mnie cholerawezmie, jeśli mam pojęcie, o co jej chodziło.Pogładziła go po policzku. Zawsze próbowałeś o nas dbać.Nie mo\esz sięwinić za recesję.Popatrzył na nią.W jego oczach błyszczały łzy. Kocham cię, Ruth.Wiesz o tym, prawda? Oczywiście, \e wiem.Ja te\ cię kocham.Chceszpizzę?f& f& f&Kiedy szła na górę, usłyszała, \e Amelia śpiewa w swoimpokoju.Miała wysoki i bardzo czysty głos i niemalabsolutny słuch, co często towarzyszy zespołowi Williamsa.Jeśli chory choć raz usłyszy jakąś melodię, potrafi jądokładnie odtworzyć.Zatrzymała się pod drzwiami.Były uchylone na półtoracentymetra i przez szparę mogła dostrzec kawałek biurkadziewczynki z rozrzuconymi na blacie zeszytami61i kolekcją fotografii oraz trzy \abki stojące na kom-puterze.Ciekawe, dokąd on idzieZ tym uśmiechem na twarzy.Ciekawe, czy wie, \e zaraz zacznie padać.Ciekawe, czy wie, \e ona ju\ tu nie mieszkaI \e nigdy więcej ju\ jej nie zobaczy.Zapukała i pchnęła drzwi.Amelia ubrana w pi\amęw wielkie ró\owe kwiaty siedziała ze skrzy\owanyminogami na łó\ku. Słyszałam, jak śpiewasz.To smutna piosenka. Sama ją wymyśliłam. Jest smutna, ale bardzo ładna powiedziała Ruth.Skończyłaś ju\ odrabiać lekcje? Prawie.Ruth popatrzyła na le\ące na biurku fotografie.Napierwszym była Amelia siedząca w kojcu i obejmującaobszarpanego ró\owego królika, na drugim te\ Amelia,spacerująca z ojcem brzegiem jeziora Michigan, ale trzecieprzedstawiało obcą kobietę blondynkę o kręconychwłosach z perłami na szyi, uśmiechającą się niepewnie doaparatu, jakby nie bardzo chciała, aby robiono jej zdjęcie.Była bardzo podobna do Ruth, mogłaby być jej matką lubsiostrą.Wiedziała, \e Amelia znalazła to zdjęcie na dniejednej z szuflad, kiedy sprowadzili się do tego domu prawdopodobnie była to \ona poprzedniego właściciela.62 Nie rozumiem, po co trzymasz to zdjęcie powiedziała. Przecie\ nawet nie wiesz, kto to jest. Lubię ją.Mogłabyś to być ty, gdybyś nie była mojąmatką, lecz przyjaciółką. Mam nadzieję, \e jestem tak\e twoją przyjaciółką.Amelia uśmiechnęła się, jednak po chwili uśmiech zamarłna jej ustach. Chciałam cię o coś zapytać. Tak?Dziewczynka sprawiała wra\enie zakłopotanej. Cieszę się, \e nie poszłam dziś do Sandry.I przepraszam, \e byłam taka nadąsana.Kiedy robiłam ciśniadanie, od razu wiedziałam, \e nie będzie ci smakowało.Ruth usiadła na łó\ku. Hej.nie musisz mnie za nic przepraszać.Uwa\am,\e to był bardzo miły pomysł.Nie mo\esz się obwiniaćza to, \e myślisz inaczej ni\ większość ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]