[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczerze mówiąc, to ty powinnaśmnie przeprosić.- Ja ciebie? Za to, że nie powiedziałam? Jake, na dobrą sprawę mysię prawie nie znamy.Nie jesteśmy parą starych przyjaciół, którzy niemają przed sobą żadnych tajemnic.- Hm.A ja myślę, że niektóre twoje tajemnice już znam.Ilugliniarzy wie, że kazałaś sobie wytatuować malutki kwiatek,dokładnie tam, gdzie kończą się plecy? Albo o tej bliznie na udzie.Ashley zarumieniła się.- Ale chodzi mi o to.rozumiesz.ja nawet nie wiem, czy ty choćtrochę mnie lubisz.Nareszcie.Mroczne spojrzenie znikło, Jake zaśmiał się iprzyciągnął Ashley jeszcze mocniej do siebie.- Trudno nie polubić pani temperamentu, panno Montague.Auparta jest pani jak buldog.- Natomiast pan, detektywie, to chodzący czar i wdzięk, niewspominając o takcie i manierach.- Chwileczkę! Oblałaś mnie wrzątkiem, trudno więc, żebym.- A gdzie straszliwe blizny po oparzeniach? Ja żadnych nie widzę.Jake spoważniał.Chwileczkę pomyślał.- Odniosłem poważniejsze obrażenia, niż przypuszczasz -mruknął, a serce Ashley zabiło żywiej.Usta Jake'a musnęły jej wargi.To przelotne muśnięcie wydało jejsię bardziej intymne niż ich dzikie pocałunki przed chwilą.- Jake, nie powiedziałam ci wczoraj o niczym, bo sama jeszczenie wiedziałam na sto procent, na czym stoję.Dziś rano byłam narozmowie, oprowadzono mnie po całym zakładzie, no izdecydowałam się.I wcale nie wiedziałam, że po południu będę wkostnicy.Miałam obiecane wolne, kapitan zgarnął mnie dosłownie zulicy.Rysuję od dawna, dlatego.- Dobrze już, dobrze.Silne ramię grzało, było cieplutko i bezpiecznie.Ashleyzdrzemnęła się, a kiedy otworzyła oczy, znów poczuła potrzebędialogu.- Jake? Przyjechałeś dziś do szpitala.Czy dowiedziałeś się czegośnowego?- Niestety.- Ale wierzysz, że za tym wypadkiem Stuarta coś się kryje?- Sam nie wiem.Carnegie jest bardzo dobrym gliniarzem, a janaprawdę mam kupę swojej roboty.Uważam też, że powinnaś siępoważnie zastanowić, czy twoje przypuszczenia oparte są nasolidnych podstawach, czy też.- Czy co?- Czy po prostu nie nęka cię coś w rodzaju poczucia winy.Facetbył ci bliski, spaliście ze sobą, potem zerwałaś z nim kontakt, no ateraz stało się to, co się stało.Ashley odruchowo potrząsnęła głową.Potem powoli się uniosła,przekręciła na bok i oparła na łokciu.Spojrzała Jake'owi prosto woczy.Nie miała najmniejszego zamiaru ciągnąć tego wątku aniniczego prostować.Po prostu przystąpiła do ataku:- Aha.Czyli, jak rozumiem, twój niepokój związany z wizytaminieproszonych gości na Gwendolyn" wynika z faktu, że spałeś zeswoją partnerką?Reakcja Jake'a była nieoczekiwana.Nie, nie uderzył jej, aleodsunął się tak gwałtownie, jakby w kajucie pojawiły się jadowitewęże.Wstał i zszedł na dół.Ashley przez kilka sekund leżała nieruchomo, czując, że nagledookoła niej zrobiło się dziwnie chłodno.Usiadła.Zagryzła wargi,zmarszczyła czoło i pomyślała przez chwilę.Wniosek byłjednoznaczny.Króciutka, jakże namiętna przygoda dobiegła końca iniezależnie od uczuć, jakie teraz nią miotają, może zrobić tylko jedno.Wstać i wyjść.A gdzie jest jej ubranie? Niestety, w salonie.Wyprostowała się,starając się nadać ruchom jak najwięcej dostojeństwa i pokonała dwaschodki, którymi schodziło się do salonu.Salon był pusty, drzwi napokład otwarte.- Zostań.Właśnie sięgała po biustonosz, gdy Jake wkroczył do kajuty,starannie zamykając za sobą drzwi.Podszedł do niej, nagiej,spłoszonej.- Zostań.Chcę ci coś powiedzieć, o ile, oczywiście, gotowa jesteśmnie wysłuchać.- Mów.- Ja nigdy nie spałem z Nancy.Nigdy.Ona była mężatką.Kochałem ją, ale nigdy z nią nie spałem.Parę razy omal do tego niedoszło, zawsze jednak któreś z nas znalazło w sobie siłę, żeby sięwycofać.Albo ona, bo przysięga małżeńska coś dla niej znaczyła,albo ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]