[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och, przepraszam odparł Jim, lecz zaraz rozło\ył szeroko ramiona i krzyknął: Wielkiduchu, przybądz i zabij Coyote! Wielki duchu, przybądz i wydrzyj mu serce! Jezu wymamrotał rudowąsy rodzic. Powiem o tym dyrektorowi.W tej samej chwili nagła fala deszczu zalała trybunę i Jim ujrzał Ducha Deszczu sunącegoprzejściem w górę z mściwym spojrzeniem na wodnistej, ponurej twarzy.W jednej dłoni dzier\yłwielką włócznię, z której grotu nieprzerwanie spływała woda, a z drzewca skapywały kropledeszczu. Nadszedł twój czas, Coyote powiedział Duch Deszczu gdzieś w głowie Jima. A dziś niejest dobry dzień na umieranie. Poczekaj! zawołał Psi Brat, unosząc dłoń. Spełnij moje ostatnie \yczenie, zanim mniezabijesz.Catherine przywarła do jego ramienia i choć Jim wcią\ powtarzał jej imię, nawet na niegonie spojrzała. Dlaczego miałbym na to przystać po tym, co zrobiłeś mojej córce? zapytał DuchDeszczu. Pragnę jedynie wybrać sposób swojej śmierci wyjaśnił Psi Brat.Z jego twarzy ani nachwilę nie zniknął uśmiech.Dookoła nich nieliczni kibice, których nie zniechęcił deszcz, dopingowali dru\ynę WestGrove zmierzającą do kolejnego przyło\enia: Naprzód, West Grove! Naprzód, West Grove! Mo\esz umrzeć w sposób, jaki sobie wybierzesz zgodził się Duch Deszczu. Wybierajwięc, ale szybko.Moja włócznia pragnie posmakować twego serca. Poniewa\ jesteś duchem burzy, zabij mnie uderzeniem pioruna! Pozwól mi wznieść twąwłócznię i przyjąć na siebie pełnię twego gniewu! Jestem tylko na wpół duchem, więc zabijemnie to równie szybko, jak zwykłego człowieka.Duch Deszczu zawahał się na chwilę. Nie słuchaj Coyote! zawołał Jim. Po prostu pchnij go i wydrzyj mu serce z piersi. Je\eli wróg pragnie umrzeć w jakiś szczególny sposób, niehonorowo byłoby muodmawiać. Zamierzasz oddać mu swoją włócznię? Genialny pomysł! Jestem wodą, przyjacielu.Jestem tylko deszczem.Moja włócznia nie mo\e wyrządzić mikrzywdy. W takim razie zgoda.Zrób to.Ale nie zwlekaj.A ty, Psi Bracie, upewnij się, czy Catherinestoi w odpowiedniej odległości od ciebie. Myślisz, \e mógłbym skrzywdzić najpiękniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiekspotkałem? Dopilnuj, by stała daleko od ciebie, jasne? powtórzył Jim.Duch Deszczu rzucił swoją włócznię Psiemu Bratu.Jedynie Jim widział, co się działo.Niktinny nie potrafił dostrzec Ducha Deszczu w jego płaszczu z kotłujących się chmur.Nikt niewiedział, dlaczego Psi Brat uniósł nagle ręce, jakby coś łapał.Ale Jim widział go stojącego naszczycie trybuny z włócznią Ducha Deszczu wzniesioną wysoko w prawej ręce, skierowanągrotem ku gnanym wiatrem czarnym chmurom. Jestem gotów oznajmił Psi Brat.Zdjął swoje \ółte okulary, odsłaniając oczy, którerównie\ były \ółte.Duch Deszczu uniósł palec ku niebu.Na moment wszystko zastygło w bezruchu, tylkodeszcz wcią\ padał.Potem zygzak błyskawicy spłynął wę\owo z chmur, kierując się wprost kunim.Jim cofnął się i odepchnął do tyłu rudowąsego mę\czyznę. Co się rozpychasz, koleś? zapytał tamten.W tej samej chwili piorun uderzył w grot włóczni Ducha Deszczu.Psi Brat odrzucił jąz powrotem Duchowi Deszczu, który złapał ją odruchowo dokładnie w momencie, kiedyuderzył w nią piorun, niosący ze sobą energię o mocy ćwierci miliona woltów.Jim tylko przez mgnienie oka widział wykrzywione bólem oblicze Ducha Deszczu, a potemcała jego postać eksplodowała parą.Ludzie wokół nich obejrzeli się, zaintrygowani dziwnymiodgłosami, ale ujrzeli jedynie rozwiewający się szybko obłok pary.Deszcz jednak nie ustawał, jakby niebiosa opłakiwały utratę swego pana, który władał nimiprzez stulecia.Psi Brat zało\ył okulary i powiedział do Jima: śaden duch nie jest w stanie mnie pokonać.śaden człowiek nie jest w stanie mnie zabić.Teraz zademonstruję ci, do czego jest zdolny rozzłoszczony Coyote. Odwrócił się do Catherinei poło\ył dłoń na jej ramieniu. Nie odezwał się Henry Czarny Orzeł. Zostaw ją w spokoju. Ona nie nale\y ju\ do ciebie, starcze oświadczył Psi Brat. Jest moja, i moja pozostanie.Catherine, przekonajmy się, ile cierpienia jesteś w stanie zadać dru\ynie pana Rooka.Powiedziałaś mi, \e nigdy jeszcze nie wygrali meczu.Có\, zobaczymy, jak cię\ką pora\kązakończy się to spotkanie. Catherine, nie! krzyknął Jim.Ale wokół jej głowy zaczęły się ju\ zbierać cienie, przygarbiła ramiona, a w jej oczachpojawił się purpurowy poblask. Nie! zawołał ponownie, usiłując złapać ją za ramiona, jednak odepchnęła go na bok.Poczuł pod palcami twardą szczecinę.Henry Czarny Orzeł nie potrafił dostrzec przemiany Catherine, ale wiedział, co się z niądzieje.Wspiął się po trybunie do Psiego Brata, próbując chwycić go za płaszcz. Nie mo\esz tego zrobić! zawołał. To jeszcze dziecko! Nie mo\e się przemieniać naoczach ludzi! Daj jej spokój! Kiedy ja przy niej jestem, mo\e się przemienić, gdy tylko tego zapragnę.A tego właśnieteraz chcę. Psi Brat chwycił Henry ego Czarnego Orła za klapy kurtki i strącił go w dół poschodach.Rozległy się krzyki wystraszonych ludzi.George Babouris zawołał do Jima: Co się do cholery dzieje, Jim? Co jest grane? Wezwij karetkę i policję! polecił mu Jim. Przerwij mecz! Wyprowadz stąd wszystkich! Chcę wiedzieć, co się dzieje! Zrób to, George, tylko o to cię proszę! Zrób to!Psi Brat zbiegł po stopniach, złapał Jima za ramię i uderzył go otwartą dłonią w twarz.Jimpróbował mu oddać, ale nie udało mu się.Psi Brat uderzył go ponownie.Za jego plecami Catherine urosła i zmroczniała, była teraz szczeciniasta , tak jak określił todziadek Jima.Jej pazury przypominały czarne półksię\yce, w paszczy błyszczały rzędyzakrzywionych zębów. Oto moja zemsta, biały człowieku oznajmił Psi Brat. Tak właśnie kończą ludzie, którzywchodzą mi w drogę.Catherine Biały Ptak nale\y do mnie.Zawsze tak było i zawsze tak będzie,nawet kiedy urodzi mi ju\ dziecko, a sama pozostanie jedynie potworem.George wybiegł na boisko, wymachując ramionami.Ben Thunkus krzyczał na niego, trenerAsuzy równie\.Ubłoceni gracze zatrzymali się, a ludzie zaczęli odsuwać się od Jima i PsiegoBrata.Gdyby byli w stanie dostrzec potwora, w jakiego powoli przeistaczała się Catherine,odsuwaliby się jeszcze szybciej. Teraz wymorduję twoje dzieci powiedział Psi Brat. Wymorduję twoje dzieci tak, jakbiali ludzie wymordowali moje.Skinął dłonią i Niedzwiedzia Panna ruszyła po schodach w dół.Wszyscy inni widzielijedynie Catherine mo\e tylko idącą nieco sztywnym krokiem i z przygarbionymi ramionami,ale Jim widział potę\ną czarną istotę, zdolną zamordować wszystkich ludzi na boisku i rozerwaćich ciała na strzępy. Catherine! ryknął. Catherine, posłuchaj mnie!Psi Brat uśmiechał się coraz szerzej. To nic nie da, panie Rook.Pora rozlać trochę krwi. Catherine powtórzył bezradnie Jim. Catherine, to stworzenie nie jest tobą.To tylkoiluzja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]