[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To sternik i pilotjakiejś lancha * kursującej po Rio Negro.Ma kłopot, bo mu zachorował mechanik i nie możesię ruszyć.Powiedziałem, że możesz go z tego kłopotu wybawić, a sam możesz jeszcze niezlezarobić.Zaraz ci to wyjaśni, a ja tymczasem przygotuję coś na ochłodę.To rzekłszy postawił przede mną szklankę i sięgnął na półkę po butelkę. Daj mi spokój człowieku odrzekłem. Co ja mam wspólnego z motorówkami,przecież mam zupełnie co innego do zrobienia, a zresztą spodziewam się rychło opuścićManaus. Ja wiem, że budowałeś drogę czy robiłeś jakieś pomiary, ale przecież pracowałeśtakże w stoczni, więc musisz znać się na motorach. Znam się na motorach, ale to nie leży w moich planach. Co ci szkodzi zarobić trochę pieniędzy, kiedy tamto się nie udało nacierał dalejRuziczka zresztą pogadaj z tym wilkiem rzecznym.Ponury Mulat oparty łokciem o kontuar przysłuchiwał się milcząco obcej sobie mowie iuśmiechał się głupawo.Spojrzałem na jego krępą, barczystą postać, na potężne, sino tatuowa-* Lancha czyt.lansza łódz motorowa.ne bicepsy, poruszające się jak węzły pod czekoladowej barwy skórą, zajrzałem ukradkiem wszparki czarnych oczu o żółtawych białkach i zdecydowany byłem odmówić. Nazywam się Aurelio Gomez odezwał się grubym, chropowatym głosem, wycią-gając do mnie pocętkowaną bliznami dłoń. Jestem zatrudniony w firmie Amarco jako ster-nik niewielkiej motorówki.Potrzebuję na gwałt kogoś, co zna się na motorach spalinowych,bo nasz mechanik zachorował, a tu zachodzi potrzeba natychmiastowego wyjazdu. Patron rzekł wskazując Ruziczkę powiedział, że pan jest dobrym mechani-kiem, gdyby pan zechciał to firma dobrze zapłaci, bo zależy na czasie.Zastanowiłem się nad tą propozycją.Pieniądze były mi potrzebne.Firma Amarco byłapotężnym przedsiębiorstwem, znanym w całej Amazonii, eksploatującym kauczuk na wielkąskalę.Jej ekspozytury rozsiane po całym, olbrzymim obszarze od granic Gujany i Kolumbiiaż po granice Boliwii, sięgały daleko w głąb tajemniczych dżungli nad rzekami Tapajos,Madeira, Napo i Rio Negro.Firma Amarco nie przebierała w środkach, zresztą jak i wszystkieinne eksploatujące kauczuk.Ponure wieści krążyły po Amazonii o sposobach postępowania zludzmi, którzy wpadali w sidła przedsiębiorstwa.W Manaus, w Santarem lub w Iquitosspotkać można ludzi strasznie okaleczonych, o których mówiono tego oznaczono znakiemAmarco.Spojrzałem na Aurelia.Stał milczący, kręcąc w ręku papieros. Co to za motorówka? I gdzie mamy jechać zapytałem. Lancha jest pierwszorzędna, niedawno pracuje, a mechanik bardzo ją chwalił.Mamyjechać w górę Rio Negro do miejscowości Barcelos po ładunek pelas, który tam od dawnaczeka. Hm, to pięknie, ale ja nie mam zamiaru pozostawać na służbie panów Amarcodłuższy czas, a u was nigdy nie wiadomo, kiedy kogo zwolnią.Oparty niedbale o kontuar Aurelio wyprostował się gwałtownie i waląc pięścią w szero-ką pierś zawołał: Homem de Deus! Kto mówi, że masz zostać w służbie Amarco.Ręczę za to głową,że odejdziesz, kiedy zechcesz.Mówię to przy świadku.Niech mnie Bóg pokarze, jeśli kłamię.Aurelio wie co mówi, a kto jest Aurelio, to spytaj swego rodaka, mnie tu wszyscy znają torzekłszy odsapnął i chwyciwszy szklankę wina wychylił ją jednym haustem.Ruziczka kiwał głową to prawda, Aurelio jest człowiekiem, z którym liczą się wManaus. Zgoda oświadczyłem. Kiedy mamy wyruszyć? Jak najszybciej, a więc jutro o świcie, bo czas nagli odrzekł Aurelio, uśmiechającsię z zadowoleniem. Nie pożałuje pan tej wycieczki. Dobrze, może więc obejrzymy lancha jeszcze za dnia? zapytałem zapalając się donowej eskapady.Aurelio cisnął na stół banknot i poprawiwszy na skudlonych włosach kapelusz, ruszyłkołysząc się na swych krótkich i nieco pałąkowatych nogach.Podążyłem za nim.Motorówka stała zacumowana do pala podtrzymującego drewniany pomost.Była tospora łódz o przyjemnej sylwetce, z wysoką nadbudówką na przodzie, w której mieściła sięobszerna kabina.Nazywała się Lagarto Jaszczur.Oszklona budka sternika wznosiła sięnad pokładem.Silnik umieszczony był z tyłu w pomieszczeniu osłoniętym i względnie wygo-dnym, a niewielki tylny pokład osłaniał brezentowy daszek.Silnik starego typu, choć byłnieco zaniedbany, przedstawiał się dość okazale.Dokonałem pobieżnego przeglądu silnika imechanizmu napędowego, po czym przystąpiłem do oczyszczenia świec, filtra i gaznika.Wtym czasie Aurelio ze swym pomocnikiem, szczupłym Indianinem, zajęli się uzupełnianiempaliwa, znoszeniem blaszanek zawierających gazolinę i umieszczaniem ich pod pokładem.Oczyszczanie i regulowanie silnika zajęło mi sporo czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]