[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Reikdorf siÄ™rozrastaÅ‚, nowe mury stawiano coraz dalej, w miarÄ™, jakpowiÄ™kszaÅ‚o siÄ™ terytorium zajmowane przez miasto.- NaprawdÄ™ polubiÅ‚em Marbada - powiedziaÅ‚ SigmarodwracajÄ…c siÄ™ w stronÄ™ ojca.- O tak, Å‚atwo go polubić - zgodziÅ‚ siÄ™ Björn.- Dawnotemu byÅ‚ potężnym wojownikiem.Za tamtych czasówna pewno zaatakowaÅ‚by Jutonów i przepÄ™dziÅ‚ ich, gdziepieprz roÅ›nie.Być może lepiej byÅ‚oby dla Endalów,gdyby przekazaÅ‚ koronÄ™ któremuÅ› z synów,czÅ‚owiekowi mÅ‚odszemu i bardziej skoremu do walki.- Co masz na myÅ›li? - zapytaÅ‚ Sigmar, kroczÄ…c zpowrotem w stronÄ™ zabudowaÅ„ i obserwujÄ…c ludzizabierajÄ…cych siÄ™ od nowa za przerwane prace.Björn poÅ‚ożyÅ‚ mu dÅ‚oÅ„ na ramieniu i rzekÅ‚:- Wilczej watadze przewodzi zawsze najsilniejszysamiec, prawda?- Prawda - potwierdziÅ‚ Sigmar.- Dopóki rzeczywiÅ›cie jest najsilniejszy i potrafiporadzić sobie z konkurencjÄ… ze strony mÅ‚odszychosobników, pozostaje przywódcÄ… - kontynuowaÅ‚ Björn.- Ale pozostaÅ‚e wilki zdajÄ… sobie sprawÄ™, że w koÅ„cunadejdzie czas, kiedy osÅ‚abnie i wtedy rzucÄ… mu siÄ™ dogardÅ‚a.Czasem przywódca wyczuwa, że nadchodzi jegoczas i opuszcza watahÄ™, oddalajÄ…c siÄ™ w ustronnemiejsce, aby umrzeć z godnoÅ›ciÄ….To straszne, kiedywraz z wiekiem stajemy siÄ™ sÅ‚abi i niepotrzebni.Lepiejodejść, kiedy ma siÄ™ jeszcze na to siłę, niż umrzećbezpożytecznie i w haÅ„bie.Rozumiesz, o czym mówiÄ™?- Tak - odpowiedziaÅ‚ Sigmar.- To trudna sprawa - mówiÅ‚ dalej Björn.- Mężczyznaodczuwa pociÄ…g do wÅ‚adzy, taki sam jak do piÄ™knejkobiety i ciężko mu z tego zrezygnować.Ale czasem poprostu trzeba.Każda rzecz pod sÅ‚oÅ„cem ma wyznaczonyswój czas i niedobrze jest go przekroczyć, synu.Nic niemożna na tym zyskać, a jedynie zszargać chwalebnÄ…opiniÄ™, na którÄ… zapracowaÅ‚o siÄ™ za mÅ‚odu.- DokÄ…d idziemy? - zapytaÅ‚a Sigmara Ravenna,podczas gdy ten prowadziÅ‚ jÄ… miÄ™dzy drzewami wkierunku, z którego dobiegaÅ‚ dzwiÄ™k pÅ‚ynÄ…cej wody.Sigmar uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, wyczuwajÄ…c w jej gÅ‚osie nietylko nerwowość, ale i podekscytowanie.TrochÄ™przerażaÅ‚o jÄ… to, że zawiÄ…zaÅ‚ jej oczy i prowadziÅ‚bezwolnÄ… tak daleko od Reikdorfu, ale z drugiej stronybyÅ‚a szczęśliwa, mogÄ…c z nim spÄ™dzić ten piÄ™knywiosenny poranek.- Jeszcze kawaÅ‚ek - odpowiedziaÅ‚.- Musimy zejść potym zboczu.Uwaga na stopy.WstaÅ‚ piÄ™kny jasny dzieÅ„, a przedpoÅ‚udniowÄ… porÄ…caÅ‚y las wypeÅ‚niony byÅ‚ ptasim Å›piewem.Na twarzyczuć byÅ‚o podmuchy wiosennego wiatru, a odgÅ‚osbulgoczÄ…cej miÄ™dzy kamieniami wody dziaÅ‚aÅ‚ kojÄ…co irelaksujÄ…co.NadejÅ›cie wiosny dobrze wpÅ‚ynęło na psychikÄ™Ravenny, a optymizm i energia, które wypeÅ‚niÅ‚yReikdorf po tym, jak Å›niegi ostatecznie ustÄ…piÅ‚y,pomogÅ‚y jej otrzÄ…snąć siÄ™ z melancholii.Znowu zaczęłasiÄ™ uÅ›miechać, a dla Sigmara jej Å›miech, gdy wracaÅ‚a zpola wraz z innymi dziewczÄ™tami, byÅ‚ jak promieÅ„sÅ‚oÅ„ca ogrzewajÄ…cy mu serce.Od tamtej nocy, podczas której opowiedziaÅ‚dziewczynie o swym wielkim marzeniu, Sigmar niepotrafiÅ‚ już prawie myÅ›leć o niczym poza RavennÄ….Przed oczami mieniÅ‚y mu siÄ™ jej kruczoczarne wÅ‚osy, amyÅ›l o tym, jak koÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ jej biodra, gdy kroczyÅ‚adumnie przez osadÄ™, rozpalaÅ‚a mu krew w żyÅ‚ach.Nawet bÄ™dÄ…c twórcÄ… i propagatorem ideiprzekraczajÄ…cej granice przeciÄ™tnoÅ›ci, byÅ‚ wciąż tylkoczÅ‚owiekiem.Owszem, widywali siÄ™ tak czÄ™sto, jak pozwalaÅ‚ na toczas, ale żadnemu z nich to nie wystarczaÅ‚o.Dopieroteraz, kiedy wiosenne sÅ‚oÅ„ce zaczęło mocniej ogrzewaćziemiÄ™, znalezli chwilÄ™, aby wymknąć siÄ™ z osady ispÄ™dzić razem caÅ‚y dzieÅ„.Najpierw jechali w głąb lasu myÅ›liwskimi Å›cieżkami,wyznaczonymi przez oznakowane kamienie, od czasudo czasu przecinajÄ…c leÅ›ne polany.Po pewnym czasiejednak Sigmar zboczyÅ‚ z traktu i weszli miÄ™dzy drzewa,gdzie zsiedli z wierzchowców, a nastÄ™pnie przywiÄ…zalije do gałęzi mÅ‚odego drzewa.MÅ‚odzieniec wyjÄ…Å‚ z sakwtajemnicze paczki owiniÄ™te w kawaÅ‚ki materiaÅ‚u izarzuciÅ‚ je sobie na ramiÄ™, drugÄ… dÅ‚oniÄ… chwytajÄ…cdziewczynÄ™ za rÄ™kÄ™ i prowadzÄ…c jÄ… dalej.- Sigmarze - odezwaÅ‚a siÄ™ ponownie Ravenna.-Powiedz mi, gdzie jesteÅ›my.- W lesie, jakieÅ› pięć kilometrów na zachód odReikdorfu - odpowiedziaÅ‚ przytrzymujÄ…c jej rÄ™kÄ™, gdyschodzili wydeptanÄ… Å›cieżkÄ… prowadzÄ…cÄ… w stronÄ™ rzeki.Gdy tak szÅ‚a z zasÅ‚oniÄ™tymi oczami, mógÅ‚ jÄ… swobodnieobserwować i podziwiać Å‚agodny owal twarzy, gÅ‚adkÄ…,jasnÄ… skórÄ™ kontrastujÄ…cÄ… z żółtÄ… ochrÄ… jej sukni.DÅ‚onie miaÅ‚a twarde i niepozbawione odcisków odciężkiej pracy w polu, ale przy tym tak ciepÅ‚e, że ichdotyk sprawiaÅ‚, że serce biÅ‚o Sigmarowi szybciej.- Pięć kilometrów? - rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™, ostrożniestawiajÄ…c stopy.- Tak daleko?Pomimo tego że wciąż znajdowali siÄ™ naunberogeÅ„skim terytorium, wyprawa w tak odlegÅ‚estrony nie byÅ‚a zupeÅ‚nie bezpieczna.Sigmarjednakowoż postanowiÅ‚ sobie, że żadne zmartwienia aniniepokoje nie mogÄ… zakłócić im wspólnie spÄ™dzonegodnia.- Daleko? - odpowiedziaÅ‚ pytaniem na pytanie.- Tojest nic, wkrótce zabiorÄ™ ciÄ™ daleko na poÅ‚udnie i napółnoc, aż do oceanu.To dopiero bÄ™dzie daleko.- Przecież sam jeszcze nigdy tam nie byÅ‚eÅ› - wytknęłamu.- To prawda - zgodziÅ‚ siÄ™.- Ale bÄ™dÄ™.- Ach tak - uÅ›miechnęła siÄ™.- Wtedy, gdy powstanietwoje imperium.- WÅ‚aÅ›nie - przytaknÄ…Å‚.- No.a teraz jesteÅ›my namiejscu.- CzujÄ™ promienie sÅ‚oÅ„ca na twarzy - powiedziaÅ‚aRavenna.- Czy wyszliÅ›my na polanÄ™?- Uważaj na oczy - odezwaÅ‚ siÄ™ Sigmar.- ZarazzdejmÄ™ ci przepaskÄ™.Sigmar stanÄ…Å‚ za niÄ… i rozluzniÅ‚ wÄ™zeÅ‚, któryutrzymywaÅ‚ kawaÅ‚ek płótna przesÅ‚aniajÄ…cy oczydziewczyny.Ravenna przez chwilÄ™ mrugaÅ‚a oÅ›lepionasÅ‚onecznym blaskiem, ale gdy wzrok przyzwyczaiÅ‚ siÄ™jej do Å›wiatÅ‚a, uÅ›miechnęła siÄ™ na widokrozpoÅ›cierajÄ…cego siÄ™ przed niÄ… piÄ™knego krajobrazu.Stali na poroÅ›niÄ™tym trawÄ… brzegu rzeki, a pod nimikłębiÅ‚y siÄ™ krystalicznie czyste wody, co chwila pieniÄ…cesiÄ™ Å›nieżnÄ… bielÄ…, gdy rwÄ…cy nurt rozbijaÅ‚ siÄ™ o gÅ‚azyukryte w rzecznym korycie.Na tafli wody igraÅ‚ypromienie sÅ‚oÅ„ca, a pod powierzchniÄ… przemykaÅ‚y rybybÅ‚yszczÄ…ce srebrzystÄ… Å‚uskÄ….- Jak tu piÄ™knie - odezwaÅ‚a siÄ™ Ravenna, biorÄ…c go zarÄ™kÄ™ i wpatrujÄ…c siÄ™ w rzekÄ™.Sigmar uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ widzÄ…c jej zadowolenie, poczym upuÅ›ciÅ‚ na ziemiÄ™ tajemnicze pakunki i stanÄ…Å‚ tużza niÄ….Dziewczyna staÅ‚a na krawÄ™dzi urwiska zzamkniÄ™tymi oczami i oddychaÅ‚a głęboko, sycÄ…c sięświeżym, chÅ‚odnym zapachem pradawnego lasu.W powietrzu czuć byÅ‚o ciężki, omdlewajÄ…cy zapachjaÅ›minu, ale Sigmar byÅ‚ Å›lepy na jakiejkolwiek piÄ™kno,oprócz tego, które biÅ‚o od ciemnowÅ‚osej dziewczyny.- DziÄ™kujÄ™, że mnie tu przyprowadziÅ‚eÅ› - powiedziaÅ‚a.- SkÄ…d znasz to miejsce?- To rzeka Skein - odpowiedziaÅ‚.- Tu trafiliÅ›my naCzarnego KÅ‚a.- Tego wielkiego dzika? - dopytywaÅ‚a siÄ™ Ravenna.Sigmar skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i wskazaÅ‚ na miejsce naprzeciwlegÅ‚ym brzegu, gdzie leżaÅ‚ jeden z okrÄ…gÅ‚ychgÅ‚azów.- Tak, wielkiego dzika.Tam wÅ‚aÅ›nie wychynÄ…Å‚spomiÄ™dzy drzew i pamiÄ™tam, że Wolfgart prawie umarÅ‚ze strachu na jego widok.- Wolfgart i strach? - Ravenna rozeÅ›miaÅ‚a siÄ™,zerkajÄ…c jednak niespokojnie w stronÄ™ drugiego brzegu.- ChciaÅ‚abym to zobaczyć.Czy ten dzik jeszcze żyje?- Nie wiem - odpowiedziaÅ‚ Sigmar.- Ale mamnadziejÄ™, że tak.- Masz nadziejÄ™? SÅ‚yszaÅ‚am, że Czarny KieÅ‚ topotwór, który kiedyÅ› pozabijaÅ‚ kilku myÅ›liwych.- To prawda - przyznaÅ‚ Sigmar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]