[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ranulf posadził Reinę na ło\u.Dopiero wtedy podniosła głowę ispojrzała mu w oczy, \eby ustalić, w jakim jest nastroju.Jego uśmiech wyjaśnia! wszystko.- A więc to dlatego nie jesteś zły - skonstatowała.- Uwa\asz, \e moje zachowaniebyło zabawne, tak?Usiadł tu\ obok, lecz nadal unikał jej wzroku, patrząc na swoje stopy.- Walczyło o mnie wiele niewiast - odrzekł.- Wiele niewiast miewało przeze mnienapady zazdrości i złego humoru, ale \adna nie była zazdrosna o moją kotkę.- Czy\by? - spytała zjadliwie.Dłu\ej nie mógł wytrzymać i wybuchnął gromkim śmiechem.Upadł na plecy i śmiałsię, i ryczał, i skręcał się ze śmiechu.Reina rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu czegoś,czym mogłaby zdzielić go w łeb.- Przysięgam.- wychrypiał krztusząc się ze śmiechu i obejmując się rękami zabrzuch.- Przysięgam, \e nigdy w \yciu nie widziałem i nie słyszałem czegoś równiezabawnego.Oskar\ać.oskar\ać kota o to, \e celowo puścił bąka!Bo\e, naprawdę to zrobiła? Przecie\ to kompletny absurd.Zwierzęta nie potrafią tegokontrolować w takim samym stopniu jak ludzie.- Przyznaję, to pochopne oskar\enie.Powinnam była powiedzieć, \e Lady Ellazrobiłaby to, gdyby tylko mogła.Ogarnął go jeszcze większy paroksyzm śmiechu.Z oczu lały mu się strumienie łez.Reina musiała zagryzć wargę, \eby mu nie zawtórować.Zaraził ją dobrym humorem.- Dość, wystarczy - syknęła rozdra\niona.- Dobrze, zgoda, zachowałam się jakidiotka.Nie musisz mnie w tym bez końca utwierdzać.- Nie, nie jak idiotka.- Przyciągnął ją do siebie, zbli\ył twarz do jej twarzy i zuśmiechem szepnął: - Byłaś absolutnie rozkoszna.- I niemądra - dodała pławiąc się w jego ciepłym spojrzeniu.- Owszem, bardzo niemądra.Wiesz, \e nigdy dotąd tak się nie śmiałem? Cieszę się, \ejesteś taka głupiutka, mały generale.Otarła jego wilgotne policzki.- Przykro mi.- Dlaczego?- śe miałeś w \yciu tak mało powodów do śmiechu.Chwycił jej palce i przytknął jedo swych warg.- Uwa\aj, pani, bo dowiesz się, jak traktuję niewiasty, które okazują mi współczucie.- Nie musisz - prychnęła - doskonale wiem, jak je traktujesz.Wykorzystujeszwspółczucie, jakie ci okazują, \eby zaciągnąć je do ło\a.Typowo męska i jak\e bezwstydnataktyka.- Nie bardziej bezwstydna ni\ twoja, typowo kobieca, którą próbowałaś wykorzystaćwczoraj, zakładając, \e mam wyrzuty sumienia.- Ja?! Nigdy w \yciu.- Chciała zaprzeczyć, lecz urwała widząc jego chytryuśmieszek.- Ojciec zawsze jej ulegał - dokończyła szeptem.- Nie jestem twoim ojcem.Uniosła brew.- Jest ci obojętne, czy w domu panuje spokój czy niesnaski?Zesztywniała, gdy nachylił się, by chwycić zębami połę jej szlafroka i odrzucić ją nabok, po czym zmiękła niczym podgrzany wosk, gdy powiódł czubkiem języka po jejnabrzmiałym sutku.Gdy podniósł głowę, z jego oczu biło samcze zadowolenie.- Uwa\am, \e odkryłem znacznie przyjemniejszy sposób na łagodzenie mał\eńskichniesnasek.- To całkiem.mo\liwe - szepnęła chrapliwie, lecz nagle usiadła i głosem osobytrzezwo myślącej tudzie\ opanowanej dodała: - Ale skoro ju\ pokój zawarty.- Nie tak szybko - przerwał jej chichocząc.Lekkie pchnięcie palcem w szyję powaliłoją na plecy.I zsunęło szlafrok z ramion.Patrzył na jej odsłonięte piersi z takim wyrazem twarzy,\e domyśliła się, i\ rozmowa długo nie potrwa.- Czy nadal jesteś zła, \e poszedłem do Rudej Almy? Poruszyła się nieswojo wpościeli.- Równie dobrze mogłeś zapytać o to mnie.- I powiedziałabyś mi, \ebym zaspokoił cię w taki sposób, w jaki cię zaspokoiłem?- Jak\e bym mogła, skoro nawet nie wiedziałam, \e to mo\liwe?- Ja te\ nie.Sunął ustami po policzku w stronę jej ust, lecz nie, jeszcze jej nie pocałował.Muskałjęzykiem jej dolną wargę, torturował ją i dręczył, by wreszcie przywrzeć do jej ust na dobre.Uniósł głowę dopiero po dłu\szej chwili.- A teraz powiedz mi, \e cię zadowoliłem - za\ądał z uśmiechem.- Masz wątpliwości? - spytała zdumiona.- Nie, ale chcę to usłyszeć od ciebie.Powiedz to, Reino - za\ądał ponownie,akcentując swe słowa kolejnym pocałunkiem.A pózniej, z ustami o ułamek cala od jej ust,powtórzył: - Powiedz to.- Zadowoliłeś.zadowoliłeś mnie.- I nie będziesz protestowała, jeśli zechcę to powtórzyć?- Nie, tego nie powiedziałam.Zaczekaj! Chryste, Ranulf! Co ty.? Przecie\ ju\ rano.Słodki Jezu.- I zamilkła z westchnieniem rozkoszy na ustach.ROZDZIAA 32Reina przegryzła ostatnią nić, wstała i potrząsnęła szlafrokiem, by ocenić swe dzieło.Nie mogła powstrzymać uśmiechu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]