[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pani uniżony sługa, lady Marguerite wysapał książę. Muszę jak najszybciej uciekać!Gdyby moja mama się o tym dowiedziała, miałbym się z pyszna! Zamawiam sobie tego blondyna, który stoi z tyłu powiedziała panna Kitty,spoglądając ponad ramieniem Margery i wskazując Owena Rothbury ego. Jest bardzopociągający. A ja wolałabym tego wysokiego bruneta, tego przystojnego odezwała się pannaMartha, patrząc na Henry ego. Ale żaden z nich, drogie dziewczęta, nie jest wolny poinformowała je Margery.Pani Tong, widząc pokonanych odzwiernych, chciała uciekać, jednak ucieczkęuniemożliwiły jej Joanna i Merryn, które chwyciły ją za ręce. Proszę pani odezwała się czystym i donośnym głosem Tess proszę nam nieutrudniać.Sądzimy, że w pani domu znajduje się lady Marguerite Saint-Pierre i że jestprzetrzymywana wbrew własnej woli.Przybywamy, by ją zabrać.Na twarzy pani Tong, pod warstwą pudru, pojawiła się bladość, a na jej ustach jakiśniewyrazny uśmiech. Przecież państwo zakłócają nam spokój oświadczyła wyniośle. Wpadli państwotutaj i wywołali awanturę.A poza tym.ja nic nie wiem o żadnej lady Marguerite.Henry zaklął brzydko, ale Tess, mierząc panią Tong nieustraszonym spojrzeniem,zapytała: Czy mamy samodzielnie zacząć akcję? Proszę się dobrze zastanowić, zanim paniodmówi nam pomocy.Jeżeli lady Marguerite nie zostanie natychmiast uwolniona, przeszukamycały dom i znajdziemy ją.A potem oddamy panią w ręce władz, oskarżając o porwanie.Chybapani tego nie chce, prawda? Ależ ona ma silne nerwy szepnęła z podziwem panna Kitty. To prawda potwierdziła Margery. Jakże chciałabym być podobna do niej.Już miała zrobić krok do przodu i ujawnić się, kiedy frontowe drzwi burdelu otworzyłysię gwałtownie i wpadł przez nie Jem w towarzystwie kilku innych mężczyzn.W holunatychmiast rozpoczęła się bójka.Jednego z nowo przybyłych powalił silnym ciosem OwenRothbury.Drugi wziął nogi za pas i uciekł.Henry zmierzył wzrokiem Jema. Ty draniu powiedział.Jem miał nóż.Margery zauważyła jego błysk w świetle świec. Henry! zawołała.Obaj, Henry i Jem, spojrzeli na nią odruchowo, a ona błyskawicznie podeszła do jednej zeznajdujących się na podeście męskich figur z ogromnymi fallusami i zepchnęła ją na dół.Figuraspadła jak ciężki kamień, zahaczając o ramię Jema i powodując, że upadł na posadzkę.Henryw jednej chwili doskoczył do niego i kopniakiem wytrącił mu nóż z ręki, po czym chwytając zaubranie, postawił go na równe nogi i po raz drugi, jednym ciosem, obalił na ziemię. Zabierzcie go powiedział do Garricka i Aleksa. Niech zniknie mi z oczu, zanim gozabiję.Margery podbiegła do szczytu schodów.Ostatnim razem kiedy po nich schodziła, byłapokojówką.Zeszła wtedy chyłkiem na dół do holu, gdzie czekał na nią Henry.Teraz schodziłajawnie po czerwonym dywanie, boso i w podartej muślinowej sukni, z pejczem w jednej dłonii świecznikiem w drugiej, a za nią szły dziewczęta pani Tong, tworząc coś w rodzaju pochodurozpustnych druhen. Nagle uświadomiła sobie, że bez względu na to, kim jest Margery Mallon czy ladyMarguerite Saint-Pierre w oczach dziewcząt pani Tong pozostanie zawsze pokojówką, któraprzynosiła im pyszne marcepanowe ciasteczka.Natomiast w oczach Joanny i Tess oraz innychswawolnych dam, u których służyła, jest lojalną przyjaciółką i kimś znacznie więcej niż zwykłąsłużącą. Dziękuję za zorganizowanie ekipy ratowniczej powiedziała, znalazłszy się na dole.Naprawdę bardzo to doceniam.Twarz pani Tong wykrzywiła się ze złości. Jak ty, u diabła, wydostałaś się stamtąd? Huśtałam się na łańcuchach u sufitu, a potem wpadłam przez drzwi w podłodze dopokoju panny Kitty odrzekła pogodnie Margery i usłyszała, że Owen Rothbury parskaśmiechem. Widać, że Tess była dobrą nauczycielką powiedział.Do Margery podszedł teraz Henry.Wziął ją w ramiona, przytulił i pocałował na oczachwszystkich. Myślałem już, że cię straciłem rzekł zmienionym ze wzruszenia głosem. Margery.Kocham cię.Tak bardzo cię kocham! Och Boże odetchnęła z sercem wezbranym szczęściem. Henry.Jakże ja chciałamusłyszeć z twoich ust te słowa.Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go w usta, po czym odsunęła się, biorąc jegotwarz w dłonie.Zobaczyła, że on zamyka oczy, rozkoszując się tą pieszczotą, i wzdycha. Mamy widownię wyszeptała, a on uśmiechnął się, patrząc jej w oczy. Nie obchodzi mnie to powiedział łamiącym się głosem. Chcę, żeby wszyscywiedzieli, że cię kocham dodał i pocałował ją jeszcze raz.Henry stał na tarasie znajdującym się poniżej okna sypialni Margery w londyńskiejrezydencji Templemore ów.Niebo na wschodzie różowiało, zapowiadając kolejny piękny letnidzień.Nie spał tej nocy.Gdy przywiezli tu Margery, ta z płaczem rzuciła się w ramiona dziadka,przytuliła się do niego, szlochając, a on był także bliski łez.Uścisnął dłoń Henry ego, wyrażającw milczeniu swoją wdzięczność, po czym uściskał i jego.Na co lady Wardeaux zareagowałaokrzykiem: Uściski?! Ależ to jest w złym tonie! Nie jest w złym tonie przy tak wyjątkowej okazji jak ta odrzekł jej na to Henry.Henry i Margery nie zdążyli porozmawiać, bo Chessie i lady Wardeaux zaprowadziłyzaraz Margery do jej sypialni, gdzie przygotowano jej kąpiel, po której poszła spać.W domuw końcu wszystko ucichło.Barnard zagonił służbę do łóżek, a lord Templemore udał się naspoczynek.A teraz, nad ranem, Henry wyszedł na taras przez biblioteczne drzwi, a potem zajrzałponownie do biblioteki, gdzie zamierzał nalać sobie brandy.Przeszkodziło mu w tym wołanieMargery.Wrócił więc ponownie na taras i spojrzał w górę.Wychylała się przez balkon drobnai eteryczna w przezroczystej białej koszuli nocnej i ze spływającymi na ramiona złotobrązowymiwłosami. Nareszcie! powiedziała. Myślałam, że nigdy mnie nie usłyszysz. Uśmiechnęła się. Wejdziesz na górę? Oczywiście, że nie odrzekł, starając się oderwać wzrok od jej koszuli, która terazzdawała się więcej odsłaniać niż zasłaniać. Powinnaś odpoczywać.Przeżyłaś koszmar. To prawda przyznała Margery. I właśnie dlatego nie mogę być sama.Wychyliła się trochę bardziej.Koszula zsunęła jej się z krągłego ramienia i odsłoniłakreseczkę między piersiami. Proszę cię, Henry powiedziała. Nie chcesz przecież, żebym się bała. Kokietka odrzekł i spojrzał na bluszcz porastający ścianę domu.Wspinał się po nim jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy był znacznie lżejszy. Mówiłem ci, że mam lęk wysokości? zapytał, zaczynając piąć się w górę i odsuwającod siebie myśl, że mógłby spaść i połamać sobie kości. Nie mówiłeś, ale jestem pewna, że dla mnie potrafisz go pokonać odrzekła,wychylając się jeszcze bardziej i powodując, że delikatna koronkowa koszulka prawie odsłoniłajej pierś. No, dzięki Bogu dodała, gdy on znalazł się już na kamiennym balkonie. Byłam tutaka samotna i tak się bałam.Zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego tak mocno, że Henry wyczuwał każdąkrągłość jej ciała.Wyczuwał też zapach brandy.Trzymając ją za ramiona, odsunął ją od siebie. Jesteś pijana powiedział.Margery patrzyła na niego rozanielona. Dały mi brandy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]