[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A kiedy już raz wejdzie w modęmłoda dziewica, każdy chwalić ją musi, chociaż mu do gustu nie przypadnie.Zresztą, zdaniem cioci, komuż ją było pokazywać, kiedy w domu sędziego ba-wiło samo plugastwo, to jest pleban, co pacierze mruczał, i palestra z faj-kami. Zosia więc z nudy lubiła ptastwo paść i dzieci niańczyć i zapo-mniała o przepisach salonowych: nogi rozszerzała jak chłopiec, okiem rzucałanaprawo i nalewo jak rozwódka. Ale koniec końcem chciałaby już zobaczyćkogoś, bo od dwu lat jedynym gościem, jakiego widziała, był gołąb dziki.Na poparcie swojego życzenia przytacza bardzo słuszne zdanie sędziego, że tozle na zdrowie tak siedzieć zamkniętej.Nie zastrasza się wcale zapomnieniemdystyngowanych ruchów; ufa w swoję młodość a może i główkę:Ale poczekaj, ciociu, niechno się pobawięTrochę z ludzmi, obaczysz, jak się ja poprawię.Weszła więc w świat i zwyciężyła.Tadeusza, który stojąc przed niąniemy, to płonął, to bladnął. Ujrzawszy hrabiego, zrazu zarumieniła się i spu-szczała oczki; lecz ujęta jego uprzejmością zaczęła się śmiać, wspominająco owem spotkaniu w ogrodzie.Ale na tem wszystko się kończy.Pobożna, tkliwa w miarę, gospodarna,ciekawa nie występuje jako istota samodzielna.Przewyższając inne rówie-śniczki swoje, co to wszystkie zacnie zrodzone, każda młoda, ładna po-siadała ich przymioty i wady: kiedy był hałas, zamieszanie, nieład; kiedy za-grażało domowi jakieś nieszczęście: całą jej broń stanowiły: prośby, płaczi jęki. Nigdy nie wymówiła energicznego słowa; wobec ważnych wypadkówzachowywała się całkiem biernie :Umilkła i spuściła głowę; oczki modreLedwie stuliła: z rzęsów pobiegły łzy szczodre.A Zosia z zamkniętemi stojąc powiekami,Milczała, sypiąc łzami jako brylantami.W postępowaniu nie posiada stanowczości; poeta przedstawia ją zawszejak dziecko:Zofia, z opuszczonem ku ziemi wejrzeniem,Zapłoniwszy się, gości witała dygnieniem,Od Telimeny pięknie dygać wyuczona.Nic dziwnego miała wtedy lat piętnaście.Posłyszawszy przez szczelinę drzwi z ust Tadeusza wielką i dziwnąnowość, że była kochana. i zarazem, że on sam odjeżdża może na długo, wyjęlaz domowego ołtarzyka obrazek św.Genowefy i relikwiarzyk z suknią św.Józefa patrona zaręczonej młodzi i z tem wyszła na pożegnanie.Uczucie swoje za-warła w kilku zaledwie słowach: ( Pan odjeżdżasz, tak prędko? ), w którychwyraziła żal za odjeżdżającym i poddanie się woli losów.Na drogę daje mupodarunek i przestrogę:Niechaj pan zawsze z sobą relikwie nosiI ten obrazek.Ale nie zapomina i o sobie: a niech pan pamięta o Zosi. Ostatniewyrazy jej pożegnania, bardzo proste, powtarzają powszechnie przyjętą formułę:Niech pana Pan Bóg w zdrowiu i szczęściu prowadzi,I niech prędko, szczęśliwie do nas odprowadzi.Zaręczona z Tadeuszem, patrzy mu w oczy nieśmiało; zawsze zgadza się z wolą nieba i starszych; a że jej mówiono, iż musi pójść za Tadeusza, nierobiła żadnych trudności może dlatego, że to i z jej wolą nie było sprzeczne.Cóż głównie przemówiło do jej duszy? Azy Tadeusza, kiedy odjeżdżał.Te łzy wpadły jej aż do serca; od tej chwili wierzyła, że jest kochaną.Ilekroćmówiła pacierz za powodzenie Tadeusza, stawał on zawsze przed jej oczyma z temi dużemi błyszczącemi łzami. Odtąd wszystko pojmowała tylko w duchuswego ukochanego.Tęskniła zawsze do tego pokoiku, gdzie on ujrzał ją po razpierwszy; pamięć o nim, jak rosada, w jesieni zasiana, przez całą zimę krze-wiła się w jej sercu; jakieś przeczucie mówiło jej, że znowu w owym pokoikusię spotkają co się też i stało.Takie żywiąc myśli, często też miała na ustachimię Tadeusza.Pojechawszy do Wilna na zapusty, nie bawiła się wcale, tę-skniła do Soplicowa; często siedziała zamyślona; panny, widząc jej usposobie-nie, mówiły, że zakochana. Jużei powiada Zosia jeżeli kocham, to już chyba pana.Sama zresztą czuje i rozumie swoję rolę bierną
[ Pobierz całość w formacie PDF ]