[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wa-tykan jej się podobał, ale lepiej bawiła się u Prady- Tym bym się nie przejmowała - uspokajam go.- Dla wielu ludzi wizyta u Prady jestprzeżyciem niemal religijnym.- Na pewno opowie nam wszystko ze szczegółami - zauważa Bradford.Spogląda na Dy-lana, z zapałem pałaszującego pałeczkami kaczkę po pekińsku.Po chwili zwraca się ku mnie ipotrząsa głową.- Martwię się trochę o Skylar - przyznaje.- Po dwóch miesiącach spędzonych zmatką w Europie niezbyt dobrze się wyrażała o tobie i o mnie, kiedy z nią rozmawiałem przeztelefon.Kiwam głową.- Nie martw się.Zdobędę jej serce.Bradford bierze mnie za rękę.- Dziękuję, kochanie.Cieszę się, że jesteś na to przygotowana.Bo obawiam się, że zeSkylar nie pójdzie nam tak łatwo.Rozdział czwartyKiedy o drugiej nad ranem dzwoni telefon, Bradford nawet się nie porusza.Jak ci męż-czyzni to robią? Kobiety potrafią obudzić się w środku nocy, bo z drzew spadają liście.Facecimogą przespać Armagedon i nawet nie obrócić się na drugi bok.Sięgam po słuchawkę ponad ramieniem Bradforda.Dam mu jeszcze pospać przez pięt-naście sekund, ale i tak wiem, że to do niego ktoś dzwoni.Zapewne jeden z brokerów z filii je-go firmy w Japonii bądz Londynie lub jeszcze jakimś innym przeklętym miejscu, w którymhandlują, kiedy u nas panuje środek nocy, właśnie telefonuje z nadzwyczaj pilną wiadomością.Oni gadają o pieniądzach nawet podczas snu.Jednak ta rozmowa nie dotyczy interesów.Przynajmniej interesów Bradforda.- Cześć - odzywa się Kate, gdy podnoszę słuchawkę.- Co słychać?- Poza tym, że spałam? - pytam sennie, przecierając oczy.- Nic.- Fajnie, że się już obudziłaś - mówi Kate.- Mam świetny pomysł.Siadam i układam sobie poduszki za plecami, by móc się wygodnie oprzeć.Niewzru-szony Bradford przekręca się na bok i przerzuca mi ramię przez udo.Zniżam głos, żeby go nieRLobudzić.Ale po co zawracam sobie głowę? Wydaje z siebie tak donośne chrapnięcie, że aż Ka-te pyta z niepokojem:- Nic ci nie jest?- Nie, wszystko w porządku - odpowiadam.- Jestem w łóżku.A ty?- W Tortola, na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych - mówi, jakbym powinna była towiedzieć.Może rzeczywiście powinnam.Jakże mogłam zapomnieć o kostiumie kąpielowym?Moje synapsy nie pracują najlepiej o drugiej nad ranem.Czy też może winien temu jest mójwiek?- Owenowi podobało się bikini? - pytam.- Owszem - pada szorstka odpowiedz.- Przez tę krótką chwilę, kiedy mnie w nim wi-dział.Musiał wyjechać od razu jak tylko tu dotarliśmy.To naprawdę wkurzające.Akurat zdą-żyłam się posmarować kremem do opalania z faktorem dziewięćdziesiąt osiem, żebyśmy mogliwybrać się na plażę.Tylko że on wybrał się w drogę na lotnisko.Nie mam pojęcia, jaka to nagła konieczność kazała jechać Owenowi na lotnisko, wiemnatomiast, jak udaje się Kate zachować tę idealnie gładką skórę - chroniąc ją przed słońcemsilnymi środkami o tak wysokim numerze faktora, że równie dobrze mógłby to być wynik me-czu koszykówki.Chociaż z drugiej strony przypominam sobie, że swego czasu Kate miała nanosie kilka uroczych piegów.Musiała je sobie usunąć, gdy tylko wyszły z mody.Ciekawe, cozrobi, kiedy znowu wrócą do łask? Przecież nic nie utrzymuje się na topie dłużej niż przez na-nosekundę.Człowiek wyskubuje sobie brwi w modną cienką kreseczkę, a tu już Elle" ogłasza,że należy je mieć gęste i krzaczaste.W końcu zaczyna się pić bellini, a tu wszyscy przerzucilisię właśnie na imbirowe daiquiri.Zniosło się ośmiogodzinne katusze prostowania włosów namodłę japońską i można dać sobie rękę uciąć, że lada chwila powróci moda na afro.- Owen wyjechał? Dlaczego? - pytam, wracając do rzeczywistości.- Coś się stało?- Zadzwoniła jego żona - mówi ponuro Kate.- Musiała skrócić weekend w CanyonRanch i natychmiast wracać do domu, bo dostała uczulenia po jabłkowo-owsiankowym pee-lingu twarzy.- Kate milknie na chwilę.- Najwyrazniej nie służą jej naturalne metody - dodajezłośliwie.Zastanawia mnie, co też może potentat rynku nieruchomości Owen poradzić na aler-giczną reakcję żony na zabieg kosmetyczny.Przynieść bukiet róż? Czy nie byłoby lepiej, gdybyzamiast niego przyjechała doktor Kate? Nie, chyba jednak nie.Z całą pewnością istnieją odpo-RLwiednie przepisy zabraniające lekarkom udzielania pomocy żonom kochanków.Myślę sobie,że są one ujęte w konwencji genewskiej.- Co zamierzasz robić w Tortola przez resztę weekendu? - pytam.- Dokładnie to, co poradził mi Owen.Mieszkać w luksusowym domku nad oceanem,zamawiać margarity i cholernie dobrze się bawić - odpowiada Kate zdecydowanym tonem.Gryzę się w język.Nie pora teraz przypominać jej o wadach pozamałżeńskich związków.Słowa: A nie mówiłam?" nigdy nie przejdą mi przez usta.Leżący obok mnie Bradford, wciąż jeszcze na wpół śpiąc, zaczyna zataczać dłonią małekółka na moim udzie.Głaszczę mojego faceta po policzku i spoglądam na niego z zachwytem.Przytula się do mnie mocniej, całym ciałem.- A oto mój wspaniały pomysł - kontynuuje tymczasem Kate.- Może byś tu przyjechała ispędziła ze mną resztę weekendu? Zawsze mówiłaś, że chciałabyś się nauczyć pływać na descedo windsurfingu.Właśnie nadarza ci się świetna okazja.Bradford, teraz już prawie całkiem rozbudzony, bawi się moimi włosami i delikatnie ca-łuje mnie w ramię.Poruszam się, gdy przesuwa ustami po mojej szyi.- Nie mogę wyjechać - mówię, mając na myśli wspólne z Bradfordem weekendowe pro-jekty A także plan, który właśnie w tej chwili Bradford zamierza zacząć realizować.Za nic niezamienię tego na surfowanie gdzieś na końcu świata.- Fatalnie.- wzdycha Kate.- Na pewno nie dasz się skusić?Obejmuję Bradforda ramieniem, nie wypowiadając na głos prawdziwych pokus, któremnie opanowują.- Och, byłabym zapomniała o czymś ci powiedzieć - mówię natomiast.- Dzwonili Berni iAidan.Blizniaki w końcu się urodziły.Aidan jest trochę głodny, ale poza tym wszyscy sązdrowi i mają się świetnie.- To wspaniale - kwituje Kate.Niemal w tej samej chwili kolejny wyśmienity pomysłprzychodzi jej do głowy.- Skoro Berni już urodziła, to może ona by tu do mnie przyjechała?Sądzę, że przydałby jej się weekend na plaży.- Pewnie tak, ale niestety, lekarz zakazał jej uprawiać windsurfing przez najbliższą dobę -śmieję się.- No i jest jeszcze jeden drobny problem z karmieniem piersią: nie może się zbytniooddalać od dzieci.- Może je zabrać ze sobą - proponuje Kate, jak zawsze elastyczna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]