[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kochana, oddzwonię.Pojawiło się coś, co nie możeczekać.Ta mała kobieta była starsza, niż na to wyglądała.Jejpuszysta sylwetka i piękne, długie do pasa włosy spra-wiały, że wyglądała jak studentka Akademii Sztuk Pięk-nych.W jej oczach jednak była jakaś hardość, a kiedyściągała usta, formowały się wokół nich niewielkiezmarszczki.Chloe odkaszlnęła, nagle nie wiedząc od czego zacząć. Po co tu wróciłaś? Kobieta domagała się odpo-wiedzi. Aby przeprosić? Powiedziałam, że jeśli nie po-jawisz się w środę, to możesz już tu nie przychodzić.Co sięstało, zerwałaś z jednym ze swoich chłopaków? Zaszłaśw ciążę? Skarbie, jeśli ktoś nie umarł, nie mamy o czymrozmawiać. Cóż powiedziała powoli Chloe w zasadzieumarło kilka osób.Oczy Marisol otworzyły się szeroko.Chloe pomyślała o Rogue i walce w Presidio jedenz członków Bractwa nie wstał, kiedy było już po wszyst-kim.No i oczywiście, jeśli to miałoby ją zadowolić, byłyjeszcze dwa trupy. Moja mama została porwana przez tych dziwnychludzi z sekty.I oni.wysłali obłąkanego seryjnego mor-dercę, aby mnie zabił.Potem zostałam pojmana przez tych,którzy są poniekąd ze mną związani.To długa historia.Jeśli chcesz, możesz zadzwonić do mojej mamy i zapytaćją o to.Przez długi czas Marisol wpatrywała się w oczyChloe. Nie w końcu powiedziała. Ja.wierzę ci. Niewyglądała jednak na szczęśliwą, jakby wcale nie chciałauwierzyć.Musiała sprawdzić jeszcze tylko jedno. I niktnie tęsknił się za tobą w szkole? Powiedzieli im, że mam mononukleozę.W firmiemojej mamy oświadczyli, że wyjechała na wakacje. Czy.wszystko OK? %7łyję. Chloe wzruszyła ramionami.I ponownie nastąpiła chwila ciszy, kiedy Marisolw oczywisty sposób próbowała rozpracować, o co byłobygrzecznie zapytać, a co byłoby wścibskie co wyrażałobytroskę, a co zwykłą ciekawość.To był dobry moment, aby Chloe jej powiedziała.Teraz mogła jej wyjaśnić, zademonstrować pazury.Poka-zać, jak daleko ostatnio jej życie odbiegało od normalności,także od pracy, Marisol, używanych ciuchów, paragonów,owerloków i nawet od Lanii, gdyby była w stanie to pojąć.Kiedyś Chloe mogła mówić swojej szefowej o rzeczach,których nigdy nie powiedziałaby mamie jakby była jejstarszą siostrą lub ciotką z obiektywnym, mniej mamu-siowym spojrzeniem na jej życie. A co u twoich chłopaków? zapytała w końcu Ma-risol.Idealna chwila minęła. Teraz jest już tylko jeden.Leży w szpitalnym łóżkui wraca do zdrowia, po tym jak dostał łomot, próbując mnieratować. Chloe wstała, aby nie dopuścić do kolejnejniezręcznej ciszy. Cóż, to wszystko powiedziała,wzruszając ramionami. Przyszłam cię przeprosići powiedzieć, że zdezerterowałam nie bez istotnej przy-czyny.Twarz Marisol złagodniała, jak wtedy, kiedy Chloe sięwypłakiwała u niej i opowiadała o mamie i szkole. Dla-czego przynajmniej nie zadzwoniłaś? Ja.czułam się naprawdę winna przyznała Chloe.Teraz jednak, kiedy o tym pomyślała, stojąc przed kobietąprzerażoną, że może więcej jej nie zobaczyć, wydało się totrochę absurdalne. Powiedziałaś, że mogę nie wracaći w ogóle, więc doszłam do wniosku, że jesteś na mnie złai nie zechcesz już ze mną nigdy rozmawiać.Powiedziałaś,że to jest firma, a nie przedszkole dla rozkojarzonych na-stolatek. Och, Chloe, ty kretynko powiedziała Marisol,smutno się uśmiechając. Nie miałam pojęcia, że porwalitwoją mamę i co tam jeszcze.Myślałam, że masz zwy-czajne problemy z chłopakami.Mogłaś powinnaś była do mnie zadzwonić.Zawsze możesz to zrobić i pamiętajo tym, choćby nie wiem, co się działo. Dzięki odpowiedziała Chloe.Pamiętaj o tym powiedziała do siebie.Nie chodziło tylko o to, że Marisolbyła na tyle miła i jej wybaczyła, ale o to, że coś przekra-czało osobiste poczucie winy.Musiała zrozumieć, co taknaprawdę się liczy, a co stanowi wyłącznie jej popapraneemocje, i jaka jest między nimi różnica. Ja.zatrudniłam inną dziewczynę powiedziałaMarisol z wahaniem. Nie mogę cię znowu przyjąć.Chloe podniosła rękę. Nie przejmuj się tym.Uwierz mi, tyle rzeczy sięu mnie dzieje, że znowu bym cię zawiodła, a chciałabymraczej tego uniknąć.Poza tym, według mojej biologicznejrodziny jestem kimś w rodzaju księżniczki czy kapłanki,czy czegoś tam.Marisol spojrzała na nią sceptycznie. Dostałaś koronę?Chloe roześmiała się.Gdyby tylko. Nie, tylko całą stertę badziewia do nauki o ludziach,którzy są moimi przodkami. Nie brzmi to najlepiej.Powinna być przynajmniejjakaś biżuteria.Dobra, cóż, jeśli chciałabyś popracowaćparę godzin, zadzwoń do mnie.Andy nie pracuje jak ty.Dogaduje się za to z Aanią.Chloe przewróciła oczami.Marisol parsknęła śmie-chem.Przechodząc, starała się ominąć zarówno Aanię, jaki nową dziewczynę, która wesoło gawędziła przez ko-mórkę, jednocześnie porządkując regal, na którym naba-łaganili klienci.Miała czarne, gotyckie włosy, ale w jejpostawie wszystko było nie tak, coś jakby fikuśna wersjaAmy.Chloe westchnęła i wyszła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]