[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Godne podziwu.Logiczne.Wzięła głęboki wdech.- A dla sześciu namiętnych nocy? Tyle nam zostało.Uniósł brwi.- Myślisz, że to mi wystarczy?- Sam mi powiedz.O co ci chodziło przez te sześć miesięcy?RLT124Wzruszył ramionami.- O ciebie.O mnie.O seks.- O seks? - Zaśmiała się nerwowo.Nie mogąc usiedzieć na miejscu,wstała i zaczęła chodzić tam i z powrotem.- Nie uprawialiśmy seksu.- Myślisz, że tego nie zauważyłem? Spojrzała na niego gniewnie.- To brak seksu jest największym problemem? Przeczesał palcami wło-sy.- Brak seksu jest dużym problemem.- Po co starałeś się o służbę na tym lotniskowcu? Nie musisz jechać nadrugi koniec świata, żeby zaciągnąć kobietę do łóżka.Oboje o tym wiemy.Dlatego wyjaśnij mi to.Po co się tu pojawiłeś i wywróciłeś mój świat dogóry nogami?On też wstał i oparł się o biurko.- Dobrze wiesz, po co.- Gdyby chodziło ci tylko o seks, to mogłeś mnie mieć już parę miesię-cy temu.- Niechętnie się do tego przyznawała, ale wystarczyłoby kilkapieszczot i kilka pocałunków, a jej protesty rozwiałyby się niczym dym nawietrze.- Po co tu przyjechałeś? Po co prześladowałeś mnie swoją obecno-ścią? Chciałeś zamieszać w życiu siostry Clary?Zacisnął dłonie na krawędzi biurka.- Doskonale wiesz, że Clara nie ma z tym nic wspólnego.- Skąd mam o tym wiedzieć? - Ale patrząc w jego oczy, wiedziała.Cole'owi chodzi o coś więcej niż seks.- Wydaje mi się, że zależy ci naRLT125mnie, choć o tym nie mówisz.I wydaje mi się, że postarałeś się o służbę na Benjaminie Franklinie", żeby być bliżej mnie.- Szczera jesteś.Ale nie zaprzeczył.Naprawdę mu na niej zależy.Chwyciła się tego zcałej siły.- W końcu nazywam się Stockton.- A Stocktonowie zawsze dostają, czego chcą? Pokręciła głową.- Nie zawsze.Gdyby tak było, kochalibyśmy się każdej nocy od wy-płynięcia z Singapuru.Przez chwilę spoglądał na coś ponad jej głową.Czyżby wracał pamięciądo tamtej nocy w hotelowym pokoju? I do następnego wieczoru, kiedy takniewiele brakowało, by zaspokoili swoje pożądanie?- Chyba nie wiesz, co mówisz.- Zerknął na monitor komputera, jakbytam chciał znalezć odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania.- Dla cie-bie jest lepiej, że nic takiego się nie stało.- Naprawdę w to wierzysz? Bo ja nie.- Zrobiła kilka kroków w jegostronę.- Będę żałować do końca życia, że nie kochaliśmy się, choć mogli-śmy.- Co do tego była przekonana.Jeśli nie wykorzysta okazji, jeśli stchó-rzy i nie przyzna się do wszystkich uczuć wobec niego, będzie zawsze tegożałować.- To jakieś szaleństwo.- Możliwe.Ale został nam tylko tydzień, Cole.Mniej niż tydzień.- I co z tego?- Chcę spędzić ten czas z tobą.RLT126- Spędzamy dużo czasu ze sobą.- Skrzywił się pod jej badawczym spoj-rzeniem.- Amelio.- Skończ z tą Amelią - przerwała mu.- Wiem, czego chcę.- Pochyliłasię i dotknęła dłońmi jego policzków.- Pocałuj mnie.Zacisnął szczęki.~ Nie mogę.Nie dziś.Nie wtedy, gdy przestajemy nad sobą panować.Jakiś głos mówił jej, że powinna posłuchać tego ostrzeżenia, ale jeszczesilniejszy był łęk, że nigdy się nie dowie, jak to jest kochać się z Cole'em.- Pocałowałeś się ze mną jeszcze przed Singapurem - przypomniała mu.- A potem jeszcze setki razy.- Nie powinienem był tego robić.Musimy poczekać ze wszystkim doSan Diego.Do tego czasu żadnych pocałunków.- Tylko skąd możemy wiedzieć, co się wtedy stanie? Dostaniemy nowerozkazy i możemy się już nigdy nie zobaczyć.- Nie umiała sobie wyobrazićżycia bez Cole'a.Wiedziała, że znajdzie jakiś sposób, żeby ich drogi znówsię skrzyżowały.- No dobrze, po prostu stój, a ja się wszystkim zajmę.Przywarła do niego wargami.Spodziewała się, że ją odepchnie i przy-woła wszystkie rozsądne argumenty.Ale tego nie zrobił.- Co ty ze mną robisz? - jęknął.Objął ją i przyciągnął do siebie.- Nierozumiesz, że chciałem tego uniknąć z obawy przed konsekwencjami? %7łenie chcę narazić na szwank twojej kariery? %7łe nie chcę cię zranić.Nie wol-no tam tego robić.A ja nie mam w sobie tyle siły, żeby cię pocałować, apotem odejść.Chcę dużo więcej.- Nie chcę, żebyś odchodził.Pragnę cię.I mam wrażenie, że zawsze takbyło.- Otworzyła przed nim swoje serce i duszę, by mógł brać z nich to, cochce.RLT127Nie umiał już dłużej ze sobą walczyć.Przywarł do niej ustami, dłońmi.Odpowiedziała muz równą namiętnością.Nie planowała tego.Nie przyszłatu, by go szukać, ale teraz, kiedy już go całowała, nie chciała przestać.Wy-szarpnęła mu koszulę ze spodni i zaczęła gładzić palcami nagą skórę.Jej dotyk odebrał mu na chwilę oddech.- Amelio.- powiedział ostrzegawczo.Nie miała zamiaru posłuchać tego ostrzeżenia.Jej dłonie powędrowałyniżej.Rozpięła mu spodnie.Przestał ją całować i spojrzał na nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]