[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki za zrozumienie.Wiesz, Mack, naprawdę trudno o kobiety, które chwytają w lot wszelkie aluzje.Mo\epowinieneś się zastanowić. Co właściwie chciałeś mi powiedzieć, Mitch?Parker zwrócił się do Wendy: Proszę za mną.Pani Parker zaprowadzi panią do jej pokoju.Wendy zerknęła jeszcze za siebie.Bracia rozmawiali ju\ z o\ywieniem.Mitch ilustrowałswój wywód, przestawiając nakrycia na stole.Pani Parker była niska, pulchna i ubrana na czarno.Gdy weszły na górę, Wendy zatrzymała się i spytała: A gdzie jest pokój dziecięcy? Kobieta wskazała drogę. W tamtym skrzydle, gdzie pokoje pielęgniarek.Wendy przygryzła wargę. Nie powinna się pani martwić o maleństwo uspokoiła ją pani Parker. Z tego, cowiem, śpi ju\.I będzie miała doskonałą opiekę. Ma pani rację odparła, a w myślach dodała: powinnam przyzwyczajać się do myśli orozstaniu, inaczej tylko obu nam je utrudnię. Mam nadzieję, \e będzie tu pani wygodnie powiedziała pani Parker, otwierając przedWendy łukowate drzwi i zapalając światła w przestronnym pokoju.Na starym orientalnymdywanie przed kominkiem stały wygodne fotele i kanapka.Przez szerokość trzech okienciągnęła się wygodna ława zapraszająca, by na niej usiąść i delektować się widokiem stojącejprzed domem fontanny. Sypialnia i łazienka są tam słu\ąca wskazała na drzwiprzecinające jedną ze ścian pokoju. Pan Mack powiedział mi, \e zostaliście państwopozbawieni baga\u?Pytanie to przypomniało Wendy bolesną prawdę.Znajduje się w tak eleganckimotoczeniu i nie ma co na siebie wło\yć. Niestety, to prawda. Pozwoliłam sobie przygotować dla pani rzeczy na noc.Mam nadzieję, \e się panispodobają.Kiedy skończy się pani rozbierać, proszę zadzwonić.Przyślę słu\ącą po paniubranie, tak by na jutro rano wszystko było wyprane i świe\e.Wendy odparła odruchowo: To za wielki kłopot. Przerwała.Nie znosiła robić wokół siebie szumu, ale nie mogłaprzecie\ odmówić.Pani Parker uśmiechała się przyjaznie. Proszę zadzwonić, gdy będzie pani gotowa. To cudownie z pani strony.Ratuje mi pani \ycie.Pani Parker zatrzymała się w progu. Zapewniam panią, \e cała słu\ba postara się zrobić wszystko co w naszej mocy, byprzyjaciółka pana Macka czuła się u nas dobrze dodała cicho.Czy Wendy tylko tak się zdawało, czy te\ przed słowem przyjaciółka pani Parker nachwileczkę zawiesiła głos? To oczywiste, odpowiedziała sama sobie.Słu\ba nie wiedziałaprzecie\, jaka była jej pozycja ani dlaczego tu się znalazła.Ziewnęła, po czym przeszła się po swoim apartamencie.Pani Parker miała rację;wszystko, czego tylko Wendy mogła potrzebować, czekało na nią.Na posłanym łó\ku le\ałajasna bawełniana koszula nocna, pod łó\kiem miękkie kapcie, a na wieszaku w łazience szlafrok.Kiedy była pod prysznicem, rozkoszując się silnym, gorącym strumieniem wody,przeznaczone do prania rzeczy znikły jak za dotknięciem czarodziejskiej ró\d\ki.Poło\yła się w ogromnym ło\u i przytuliła do poduszki, marząc, by Rory, zamiast piętroni\ej, spała obok w kołysce.Zniło jej się, \e słyszy płacz małej i nie mo\e jej znalezć w plątaninie pokoi, korytarzy ischodów.Dopiero po jakimś czasie udało się jej zapaść w spokojny, głęboki sen.Obudziła się, gdy jaskrawe światło dnia wpadło przez szerokie okna do pokoju.Pomyślała, \e Rory ju\ pewnie nie śpi i przeraziła się.Dlaczego dziecko nie płakało rano?Musiało się stać coś strasznego.Usiadła wyprostowana i dopiero teraz zdała sobie sprawę,gdzie się znajduje.Z pokoju obok dobiegł ją jakiś szmer i po chwili ujrzała słu\ącą w ciemnozielonymkostiumie i białym fartuszku, trzymającą w rękach tacę.Ujrzawszy siedzącą na łó\ku Wendy,zatrzymała się w progu. Przepraszam, nie chciałam pani przeszkadzać.Pani Parker pomyślała, \e mo\e miałabypani ochotę na poranną kawę lub herbatę.Postawiła tacę na stoliczku przy łó\ku.Oprócz dzbanków le\ała na niej mała kwadratowakoperta.Wendy poprosiła o kawę i sięgnęła po list.Znajdujący się w środku papier miał eleganckimonogram, ale wiadomość napisana była na maszynie. Proszę wybaczyć, \e to maszynopis,ale pisanie odręczne bywa dla mnie zbyt trudne.Czy nie zechciałabyś, w dogodnej dla siebiechwili, zajrzeć przed południem do mego pokoju? Poni\ej widniał niezbyt wyrazny podpisElinor Burgess.Wendy łyknęła kawy i przeczytała liścik ponownie.Był prosty, rzeczowy i trudny dorozszyfrowania.Równie dobrze mogłoby to być zaproszenie na przyjacielską pogawędkę, jaki na rozmowę po\egnalną, w której zasugeruje się Wendy natychmiastowy wyjazd.Był tylkojeden sposób, aby to sprawdzić: nale\ało stawić się na zaproszenie.I, zamiast zadręczać siędomysłami, lepiej będzie zrobić to od razu.Słu\ąca cały czas stała przy łó\ku, najwyrazniej oczekując dalszych instrukcji. Czy mam przygotować pani kąpiel? Na Boga, nie.Jeszcze potrafię sama odkręcić kurki powiedziała Wendy, odsuwająckołdrę.Zrobiła to tak energicznie, \e zrzuciła satynową kapę le\ącą w nogach łó\ka. Ojej,przepraszam. Nic nie szkodzi, to zdarza się bez przerwy.Trzeba było widzieć, jak pogniotła toostatnim razem jedna z przyjaciółek pana Macka.Słu\ąca ugryzła się w język i zacisnęła usta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]