[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marzyła o tym, by nagle zrobiło się jutro i by decyzja została już podjęta.W końcuwskazała gestem ręki kartony, które przywiózł ze swojego domu.Wszystkie twoje rzeczy są tutaj.Uśmiech, który jej rzucił, niezbyt dobrze ukrył jego rozczarowanie.Myślę, że to równie dobry powód jak każdy inny.ROZDZIAA SIDMYJeffrey ściszył radio, kiedy wyjeżdżał z Heartsdale.Uświadomił sobie, że zgrzyta zębami, dopiero wtedy, kiedypoczuł przeszywający ból szczęki.Usłyszał, jak z jego piersi dobywa się westchnienie starego człowieka.Bolałogo ramię i strajkowało prawe kolano, nie wspominając już o tym, że nadal rwała rana dłoni.Przez wiele lat grał wfutbol i nauczył się nie zwracać uwagi na bóle i dolegliwości, ale im był starszy, tym trudniej mu było stosować tęsztuczkę.Dzisiaj czuł się naprawdę stary nie tylko stary, wręcz zgrzybiały.Postrzał, który otrzymał parę miesięcytemu w ramię, był pewnego rodzaju przypomnieniem, że nie będzie żył wiecznie.Był taki czas, kiedy mógł wybiecna boisko i nadwerężyć wszystkie mięśnie, a następnego dnia po przebudzeniu czuł się wyśmienicie.Teraz bolałogo ramię, jeśli zbyt energicznie szczotkował zęby.A teraz ten szajs, wirusowe zapalenie wątroby.Kiedy w ubiegłym tygodniu zadzwoniła do niego Jo, żeby mu otym powiedzieć, wiedział, że to ona, jeszcze zanim się odezwała.Miała zwyczaj robienia pauzy, zanim cośpowiedziała, jakby czekała, aż ta druga osoba przejmie inicjatywę.To była jedna z jej cech, które mu się podobały,fakt, że pozwalała mu grać pierwsze skrzypce.Nie chciała się spierać i ze zgadzania się z rozmówcą uczyniłasztukę.Bycie z kobietą, która nie musiała zastanawiać się nad każdym cholernym zdaniem, które wychodziło z jejust, miało wiele zalet.Przynajmniej nie będzie dzisiaj znowu spać na podłodze.Wątpił, czy Sara powita go w łóżku z otwartymiramionami, ale wydawało się, że złość powoli jej przechodzi.Zanim zadzwoniła Jo, układało się między nimi takdobrze, łatwo więc było mu winić kogoś innego za jego obecne problemy.Prawda była taka, że zaczynało sięwydawać, jakby każdy dzień z Sarą oznaczał jeden krok do przodu i dwa kroki do tyłu.Zaczynał go drażnić fakt,że co najmniej czterokrotnie prosił ją, by za niego wyszła, i za każdym razem właściwie dostawał w twarz.Więcejnie mógł już zdzierżyć.Skręcił na żwirowy podjazd, myśląc, że między farmą a domem Dale'a Stanleya jego samochód będzie wyglądałjak w strefie działań wojennych.Zaparkował za czymś, co wyglądało na całkowicie odnowionego dodge'a darta.Cholera mruknął, wysiadając ze swojego samochodu i nie mogąc ukryć uznania.Dodge był wiśniowogranatowy, z przyciemnionymi szybami, z uniesionym tyłem.Zderzak był nieskazitelny, jasny chrom błyszczał wświetle lampy nad garażem.Hej, szefie.Z garażu wyszedł niezwykle wysoki, chudy mężczyzna w kombinezonie roboczym.Wycierał ręcew brudny ręcznik.Zdaje mi się, że poznaliśmy się w ubiegłym roku na pikniku.Cieszę się, że cię znowu widzę, Dale.Niewielu było mężczyzn, w rozmowie z którymi Jeffrey musiał zadzieraćgłowę, ale Dale Stanley był jak tyczka.Był bardzo podobny do swojego młodszego brata; gdyby ktoś chwycił Pataza głowę i stopy i rozciągnął go w każdą stronę o dobre trzydzieści centymetrów, młody policjant wyglądałby taksamo jak Dale.Mimo ogromnego wzrostu Dale'a otaczała aura niefrasobliwości, jakby nie było takiej rzeczy naświecie, która by go niepokoiła.Jeffrey ocenił jego wiek na mniej więcej trzydzieści lat.Przepraszam, że musiałeś przyjechać tak pózno rzekł Dale.Nie chciałem niepokoić dzieci.Robią się nerwowe,kiedy zjawia się tu jakiś gliniarz.Zerknął nerwowo na dom.Chyba wiesz dlaczego.Rozumiem powiedział Jeffrey i zdawało się, że Dale się nieco rozluznił.Policjant Pat Stanley, młodszy bratDale'a, znalazł się parę miesięcy wcześniej w bardzo niebezpiecznej sytuacji, został wzięty jako zakładnik i ledwieuszedł z życiem.Jeffrey nie mógł sobie wyobrazić, jak się czuł Dale, słysząc o tym w wiadomościach, a potemczekając, aż podjedzie samochód policyjny, by poinformować go, że jego brat nie żyje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]