[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To do niego zwracał się po francusku Lavisser.- Chcesz, \ebym z nimi został, sir? - padło pytanie, tymrazem po angielsku.To na pewno był głos Bakera.- Nie, znajdz Sharpe'a - odparł Lavisser po angielsku.Po czym w tym samym języku zwrócił się do Astryid:- Obiecuję, \e nic ci się nie stanie.- Ale mój ojciec! - krzyknęła dziewczyna przestraszona.Ubrana była w długą nocną koszulę, długie jasne włosyrozrzucone miała na ramionach.- Chcę być z ojcem!- Twój ojciec niezle się dorobił na wojnie z Francją - odparł kobiecy głos.To była kolejna zagadka tej nocy.- Twój ojciec powinien zdawać sobie sprawę z takich głupich działań - dokończyła kobieta mówiąca dziwnym akcen-147tem.Francuskim?Drzwi się zamknęły.Astrid łkając usiadła na krzesełkuprzy instrumencie.Francuz gestem ręki wskazał słu\ącymsofę.Mógł zobaczyć odbicie Sharpe'a w lustrze, na szczęściepostać porucznika skrywał głęboki cień.Poza tym stra\niknie spodziewał się, \e w tym pomieszczeniu mo\e być ktośjeszcze poza nim i więzniami.Nawet nie zajrzał za parawan.Oparł się o zamknięte drzwi i opuścił pistolet.Ziewnął.Comogło mu grozić? Trzy kobiety i staruszek?Sharpe wyciągnął pistolet zza pasa.Lavisser pracował dlaFrancuzów? Ta koncepcja była przera\ająca, ale miała sens.Wróg potrzebował agentów, a gdzie najłatwiej złowić podob-nych głupców, jak nie w klubach takich jak Almack, gdziegra się na pieniądze? I znalezli Lavissera.Ale jeśli zdrajcaplanował zabić Skovgaarda, to porucznikowi nie zostałodu\o czasu.Owinął pistolet suknem munduru, aby zagłu-szyć dzwięk naciąganego kurka.Teraz mógł wreszcie wyjśćz fatalnej sytuacji, jaka spotkała go w Danii, gdzie musiałznieść obrazę, uwięzienie i poni\enie; przechodził do ataku.Znowu był znowu w takiej roli, w jakiej czuł się najlepiej.Tak więc z uśmiechem wyszedł zza parawanu.Trzymał pistolet w wyciągniętej ręce.Francuz zauwa\yłwymierzoną w siebie broń dopiero po paru sekundach, gdypistolet znajdował się niecały metr od jego głowy.- Połó\ broń na ziemi, mój panie - rzekł łagodnie Sharpe.Francuz spojrzał na niego tak, jakby chciał podjąć walkę.- Proszę - perswadował dalej Anglik.- Bądz cicho, bocię zabiję.Gdy to mówił, uśmiech nie schodził z jego twarzy.Francuz wzdrygnął się lekko.W oczach oficera w zielo-nym mundurze było coś takiego, co mówiło, \e w tym ele-ganckim saloniku czai się śmierć.Dlatego rozsądnie odło\ył148pistolet na podłogę.Astrid i cała słu\ba obserwowali tęscenę szeroko rozwartymi oczyma.Sharpe kopnął pistoletprzeciwnika, broń przeleciała po błyszczącej podłodze podścianę.- Na ziemię - rozkazał porucznik, lewą ręką wskazującjeńcowi, co ma zrobić.Mę\czyzna kładąc się na brzuchu nerwowo kręcił głową,chciał bowiem widzieć, co robi jego pogromca.- Odwróć oczy, panienko - powiedział Richard, kładąc palec na ustach, aby pokazać, \e mają być cicho.Teraz powstał problem.Francuz dostrzegł gest wy-konany przez Sharpe'a i zrozumiał, \e hałas jest jegosprzymierzeńcem.Oznaczało to, \e Anglik wcale nie chcedo niego strzelać, bo huk ściągnąłby do pokoju resztę in-truzów.Ju\ nabrał powietrza w płuca i otworzył usta, abykrzyknąć, ale porucznik w desperacji kopnął go w szyję.Sharpe nie miał butów, więc zranił się w stopę, ale cios pora-ził Francuza.Astrid z przera\eniem obserwowała le\ącego,który trzymając się za gardło spazmatycznie uderzał sto-pami w podłogę.Sharpe usiadł na plecach ofiary.Musiałpozbawić przeciwnika przytomności, ale u\ycie przemocymogło wywołać hałas.Pistolety Skovgaarda, chocia\ solid-ne, nie bardzo nadawały się do ogłuszenia Francuza, którygdy tylko odzyskał oddech, starał się zrzucić Sharpe'a.Porucznik uderzył go jeszcze raz, przyciskając mu głowędo podłogi, ale przeciwnik nie przestawał walczyć.Jeszczejedno mocne uderzenie i le\ący uspokoił się, co pozwoliłoSharpe'owi odło\yć pistolety.Wyciągnął składany nó\ i ot-worzył ostrze.- Niech panienka zamknie oczy - rzekł groznie.-Co?- Ciii.- powiedział Sharpe.- Powiedz reszcie, abyzamknęli oczy.Szybko!149Astrid wyszeptała coś po duńsku.Sharpe poczuł, \e ofia-ra naprę\a mięśnie: Francuz znów usiłował zrzucić z sie-bie Anglika.W tym momencie porucznik wykonał jednopchnięcie no\em.Ostrze zagłębiło się w podstawę czaszki,Francuz wyprę\ył się niespodziewanie mocno i znierucho-miał, wydając krótkie sapnięcie.To był jedyny dzwięk, jaki się rozległ.Na podłodze ukaza-ła się plama krwi.Sharpe podciągnął trochę kołnierz ofiary,chcąc zakryć ranę wytarł nó\ o ubranie zabitego i powstał.- Mo\ecie otworzyć oczy - powiedział i dodał - on poprostu śpi.Podniósł z ziemi pistolet Francuza.W porównaniu z wyra-finowanymi pistoletami Skovgaarda, to broń była prymityw-na, za to załadowana, co dawało mo\liwość oddania trzechstrzałów.Pozostało jeszcze czterech mę\czyzn i kobieta.- Czy w tym pokoju jest jeszcze jakaś broń? - spytał Astrid.Dziewczyna przecząco pokręciła głową.Sharpe ukląkł i przeszukał ubranie zabitego.Niestety,nie znalazł niczego.Na pięć celów miał tylko trzy strzały.Podszedł do drzwi i przyło\ył do nich ucho.Usłyszał szczękprzekręcanego klucza w zamku, pózniej nastąpiła chwila ci-szy, po czym na schodach rozległ się tupot nóg
[ Pobierz całość w formacie PDF ]