[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Samochód podskoczyÅ‚ na leżącej na drodze gałęzi.Nie oglÄ…dajÄ…csiÄ™ za siebie, Ty siÄ™gnÄ…Å‚ do tyÅ‚u i wskazaÅ‚ pas nad moim ramieniem.PociÄ…gnÄ…Å‚em go i zapiÄ…Å‚em.Rany.Janet.To coÅ› dla ciebie znaczy? Rocky Horror Picture Show".WyÅ›wietlaÅ‚em go.Znaczy coÅ› jeszcze? - naciskaÅ‚em.Nie, chyba że naprawdÄ™ lubisz przebierać siÄ™ za kobietÄ™ albo jesteÅ›fanem Tima Curry'ego.DziÄ™ki - mruknÄ…Å‚em, wciąż nie do koÅ„ca pewien, co mi Å›wita, leczdostrzegajÄ…c już ogólny zarys.Ojciec wjechaÅ‚ na autostradÄ™.Znów siÄ™gnÄ…Å‚ do tyÅ‚u i pokazaÅ‚ rÄ™kÄ… otwieranie okna.PowiedziaÅ‚em, żeby siÄ™nie krÄ™powaÅ‚.OpuÅ›ciÅ‚ szybÄ™.PrzemknÄ™liÅ›my obok przydrożnego rusztowania poÅ‚yskujÄ…cego ostrzegawczoÅ›wiatÅ‚ami.Woda lÅ›niÅ‚a na granitowych pÅ‚ytach przy drodze.Poranne powietrze byÅ‚o rzeÅ›kie i sÅ‚odkie.Masz komórkÄ™? - spytaÅ‚em.Mhm - odparÅ‚ i podaÅ‚ mi jÄ….WybraÅ‚em numer dziadka.Telefon zadzwoniÅ‚ pięć razy, po czym usÅ‚yszaÅ‚em gÅ‚os babci.- Nie pÅ‚aczcie, dziaÅ‚ajcie - powiedziaÅ‚a i zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ ochryple.-1 zostawcie cholernÄ… wiadomość.- Sekretarka pisnęła.RozłączyÅ‚em siÄ™.Taksówka zjechaÅ‚a z pochylni, skrÄ™ciÅ‚a w lewo w Dundee Avenue.WpatrywaÅ‚em siÄ™ w tyÅ‚ gÅ‚owy mojegoojca, krótko ostrzyżone pomaraÅ„czowe wÅ‚osy przetykane siwiznÄ….Od celu dzieliÅ‚o nas zaledwie parÄ™ kilometrów.DenerwowaÅ‚em siÄ™, baÅ‚em i byÅ‚em gotów.Tak naprawdÄ™ nie myÅ›laÅ‚em o nim jak o ojcu.Może i dobrze.Mój ojciec byÅ‚ zÅ‚ym czÅ‚owiekiem, narkomanem i przestÄ™pcÄ…, nieopanowanym szaleÅ„cem wrzeszczÄ…cym ibryzgajÄ…cym krwiÄ… w Å›niegu.Natomiast Ty Claiborne byÅ‚ taksówkarzem w Å›rednim wieku, który podwiózÅ‚ mnie,gdy znalazÅ‚em siÄ™ w potrzebie.Kiedy ktoÅ› potrzebuje pomocnej dÅ‚oni, wyciÄ…gasz jÄ… - i vice versa.* * *ZahamowaliÅ›my z piskiem opon i ujrzaÅ‚em dziadka leżącego na trawniku.Nim jeszcze taksówkaznieruchomiaÅ‚a, zdążyÅ‚em odpiąć pas i otworzyć drzwi.106WypadÅ‚em z wozu, machajÄ…c rÄ™kami, by utrzymać równowagÄ™, i wylÄ…dowaÅ‚em na mokrej trawie.WstaÅ‚em ipobiegÅ‚em, padÅ‚em obok niego na kolana.LeżaÅ‚ na plecach, poÅ‚y szlafroka spoczywaÅ‚y obok w trawie.Z jego ust dobywaÅ‚ siÄ™ Å›wiszczÄ…cy oddech,szkliste oczy wpatrywaÅ‚y siÄ™ pod ostrym kÄ…tem w tablicÄ™ niczym w fasadÄ™ budynku.WidniaÅ‚a na niej ponurapodobizna byÅ‚ego wiceprezydenta Alberta Gore'a Juniora, a pod niÄ… Å›miaÅ‚e sÅ‚owa:PRAWDZIWY PREZYDENT STANÓW ZJEDNOCZONYCH.Nie można jednak byÅ‚o przeoczyć słów nabazgrolonych na nich zielonym sprayem: GAOSUJCIE NA NADERA,GÓWNOJADY!- Wszystko bÄ™dzie dobrze, dziadku - powiedziaÅ‚em.- Wszystko bÄ™dzie dobrze.Nic w jego twarzy nie zdradzaÅ‚o, że mnie usÅ‚yszaÅ‚.PatrzyÅ‚ wyłącznie na Ala Gore'a.W dÅ‚oni trzymaÅ‚em komórkÄ™ojca, zaczÄ…Å‚em wybierać numer.- WezwaliÅ›my już karetkÄ™ - oznajmiÅ‚a pani Desjardins.Bo oczywiÅ›cie ona i Gil też tam byli.W tym momencie nie wiedziaÅ‚em jeszcze o szczegółach - że Gil od lat wysyÅ‚aÅ‚ artykuÅ‚y podróżnicze doróżnych gazet (pod pseudonimem G.T.Flowers); że zazwyczaj pisaÅ‚ w nich o miejscach, których nigdy nie od-wiedziÅ‚; że w artykuÅ‚ach tych czÄ™sto pojawiaÅ‚y siÄ™ wzmianki o nagich Europejczykach, bezpaÅ„skich kotach, jegobyÅ‚ych żonach i nielicznych innych rzeczach, które go interesowaÅ‚y.Tak bardzo zdumiaÅ‚a go wiadomość otym, iż jego tekst przyjÄ™to do niedzielnego New York Ti-mesa", że nie byÅ‚ w stanie czekać i pojechać dosupermarketu.PodwÄ™dziÅ‚ dziaÅ‚ podróżniczy z gazety mojego dziadka.Nie rozumiaÅ‚em też jeszcze, iż jednym z głównych powodów, dla których Gil nadal podkradaÅ‚ fragmentygazety dziadka, byÅ‚o to, iż okazaÅ‚ siÄ™ zbyt skÄ…py, by jÄ… zaprenumerować, i zbyt leniwy, by pojechać do Cit-go powÅ‚asny numer.Poza tym nie lubiÅ‚ odwiedzać Citgo, gdyż kierownik (z widÅ‚ami wytatuowanymi na jabÅ‚kuAdama) spotkaÅ‚ raz Gila w zupeÅ‚nie innym miejscu: pewnej nocy w kampusowym kinie USM podczas pokazu The Rocky Horror Picture Show".Gil, ubrany w skórzane spodnie z wyciÄ™tymi poÅ›ladkami, jezdziÅ‚ wówczasna trójkoÅ‚owym rowerku miÄ™dzy fotelami.Przede wszystkim nie rozumiaÅ‚em, że niszczenie tablicy dziadka nie miaÅ‚o nic wspólnego z niedzielnym NewYork Timesem" i Stevenem Su-garem.Nie znaÅ‚em historii uwielbienia Gila dla Ralpha Nadera i głębi jegoszaleÅ„czego oddania.Dopiero kilka miesiÄ™cy pózniej - po piÄ…tym rozwodzie Gila - otrzymaliÅ›my list od paniDesjardins, uzupeÅ‚niajÄ…cy elementy ukÅ‚adanki.Bardzo treÅ›ciwie wyjaÅ›niÅ‚a w nim, że Gil Å›wiÄ™cie wierzyÅ‚, iż pewnego razu pogÅ‚askaÅ‚ nagie uda Ralpha Naderapodczas orgii w maskach.Owa107mistyczna wiÄ™z nawiÄ…zaÅ‚a siÄ™ wedle Gila podczas caÅ‚onocnej imprezy w hotelu Hyatt w Beverly Hills w 1973roku, po wykÅ‚adzie na temat kaniowskiej analizy skandalu Watergate.CzÅ‚owiek, którego uważaÅ‚ za Na-dera,miaÅ‚ na sobie fioletowÄ… maskÄ™ Zorro, lecz Gil byÅ‚ absolutnie przekonany, iż rozpoznaÅ‚ w nim nieulÄ™kÅ‚egoobroÅ„cÄ™ praw konsumentów.Co wiÄ™cej, pani Desjardins napisaÅ‚a (w jej sÅ‚owach wyraznie wyczuwaÅ‚o siÄ™ nutkÄ™zazdroÅ›ci), że wedle słów Gila zamaskowany mężczyzna odpowiedziaÅ‚ podobnÄ… pieszczotÄ… i uczyniÅ‚ to zoddaniem i uwagÄ…, jakiej można by oczekiwać od czÅ‚owieka, który poÅ›wiÄ™ciÅ‚ caÅ‚e swe życie dobru innych.Aprzynajmniej tak to opisaÅ‚a.* * *Lecz poza wszystkim innym nigdy nie zdoÅ‚aÅ‚bym zgadnąć, że Gil - zabawny, nieprzyzwoity, stary Gil -zdolny byÅ‚ do podobnej niechÄ™ci, którÄ… pielÄ™gnowaÅ‚ przez wiele lat, podczas gdy mój dziadek opowiadaÅ‚ oswych zwiÄ…zkach, solidarnoÅ›ci i dobru ogółu.Nigdy nie umiaÅ‚bym zgadnąć, jak bardzo go to drażniÅ‚o.Innymi sÅ‚owy, w ogóle nie znaÅ‚em Gila.WpatrywaÅ‚em siÄ™ w niego oszoÅ‚omiony.W moich myÅ›lach pojawiÅ‚o siÄ™ nazwisko Tom Hellweg i równie szybkozniknęło niczym brzydki zapach.* * *Gil, drobny i kruchy, staÅ‚ ubrany w kimono żony i z nadÄ…sanÄ… minÄ… trzymaÅ‚ dÅ‚onie w kieszeniach.MaskaRicharda Nixona tkwiÅ‚a na czubku jego Å‚ysej gÅ‚owy.SzyjÄ™ i maskÄ™ pokrywaÅ‚y plamy czerwonej farby w miejscach,gdzie przycupniÄ™ty w snajperskim gniezdzie w pokoju goÅ›cinnym dziadek trafiÅ‚ go z karabinu IL-47.Pani Desjardins ubrana byÅ‚a w skórzany kombinezon, rÄ™kawiczki do Å‚okci i czapeczkÄ™ ozdobionÄ… różowÄ…swastykÄ….Karetka zaraz przyjedzie - oznajmiÅ‚a.Jak zawsze uÅ›miechaÅ‚a siÄ™promiennie.- MyÅ›lÄ™, że to zwykÅ‚y wylew.CaÅ‚y czas gadaÅ‚ o polityce - powiedziaÅ‚ Gil.- Nie potrafiÅ‚ znieśćnawet najbardziej niewinnych żartów.OdpowiedziaÅ‚em czymÅ› oczywistym, bo jedynie to miaÅ‚o jakieÅ› znaczenie.ByÅ‚eÅ› jego przyjacielem.I nigdy nie dorzucaÅ‚ siÄ™ do trawy - dodaÅ‚ Gil.ByÅ‚eÅ› jego przyjacielem - powtórzyÅ‚em.WbiÅ‚ rÄ™ce jeszcze głębiej w kieszenie kimona.Maska Nixona tkwiÅ‚a mu na gÅ‚owie niczym oklapÅ‚y suflet.- I co wiÄ™cej, Ralph Nader nigdy nie byÅ‚ nic winny Alowi Gore'owi.Trzasnęły drzwi samochodu.UsÅ‚yszaÅ‚em kroki Ty'a na chodniku.Stary czÅ‚owiek w kimonie obejrzaÅ‚ siÄ™ z nagÅ‚ym grymasem.Ty zatrzymaÅ‚ siÄ™ obok mnie.- Zabawa kostiumowa? - spytaÅ‚.108- Wystarczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]