[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Inspektora nie ma mówi sierżant. A o co chodzi? Wiadomo wam coś, cokolwiek, o żydowskim odwyku w Peril Strait? pyta Landsman. No wiecie, doktorzy z brodami, te rzeczy? Beth Tikkun? mówi sierżant, jakby chodziło o amerykańską dziewczynę, którejnazwisko rymuje się z chicken. Tak, wiem, gdzie to jest.Ta wiedza, zdaje się sugerować jego głos, jak dotąd nie dała mu szczęścia i w najbliższejprzyszłości też go raczej nie przyniesie. Może wpadłbym tam na chwilę sugeruje Landsman. Na przykład jutro.Jakmyślicie, da się zrobić?Sierżant długo nie znajduje odpowiedzi na to pozornie proste pytanie. Jutro? bąka w końcu. Tak, mam ochotę się do was przelecieć.Rozejrzeć się w terenie. E.hm. Coś nie tak, sierżancie? To całe Beth Tikkun chyba jest w porządku? Tu już musiałbym wyrazić własne zdanie odpowiada sierżant. A inspektor Dicknam na to nie pozwala.Ale na pewno przekażę mu, że pan dzwonił. Rocky, masz samolot? pyta Landsman, kończąc rozmowę ruchem środkowego palca. Przegrałem mówi Kitka. W pokera.Dlatego jestem zmuszony pracować dla %7łydów. Bez obrazy. Właśnie mówi Kitka. Bez obrazy. No więc, powiedzmy, że chciałbym złożyć krótką wizytę w świątyni uzdrawiania wPeril Strait. Właściwie to jutro lecę po przesyłkę przyznaje Kitka. Nad zatokę Freshwater.Mógłbym po drodze odbić trochę w prawo.Ale nie będę czekał z włączonym licznikiem dodaje, szczerząc zęby jak bóbr. I będzie to pana kosztować znacznie więcej niż jeden stek.29Klejnot traw, zielona brosza spinająca ogromny płaszcz czarnych świerków na ramieniugóry.Na polanie grupka odzianych w brąz budynków, połączonych ścieżkami, rozdzielonychpikowaniem trawników i żwiru, rozchodzi się promieniście od centralnej fontanny.W głębiwidać stadion z kredowymi liniami boiska do piłki nożnej, otoczony owalem bieżni.Biegniepo niej kilku mężczyzn w szortach i bluzach z kapturami; kilku innych leży na wznak naśrodkowej murawie i rozgrzewa się, wykonując ćwiczenia rozciągające rąk i nóg rysunekgeometrycznych figur, alfabet ludzkich literek, rozsypanych na zielonej stronicy.Gdysamolot, schodząc do lądowania, przechyla się na skrzydło nad boiskiem, ciemne otworykapturów zwracają się ku niemu niczym lufy dział przeciwlotniczych.Z góry trudno toocenić, jednak Landsman odnosi wrażenie, że ruchy tych ludzi, sposób, w jaki prężą swedługie, blade nogi, świadczy o młodości i doskonałym zdrowiu.Zza zasłony lasu wynurza siękolejny mężczyzna w ciemnym kombinezonie.Odprowadza cessnę wzrokiem, jednocześnieprzyciskając do czoła zgiętą w łokciu prawą rękę.To sygnał: Mamy towarzystwo.Landsman dostrzega jeszcze błysk zieleni za lasem, dach jakiegoś budynku i białe kropki,które mogą, ale nie muszą, być zaspami śniegu.Kitka mocuje się z drążkiem; słychać wizg, szczęk i jęk, po czym samolot opadagwałtownie i już mniejszymi skokami schodzi coraz niżej, aż wreszcie siada z plaśnięciem napowierzchni wody.Niewykluczone, że zródłem jęków są płuca Landsmana. Nigdy nie przypuszczałem, że to powiem mówi Kitka, gdy silnik zaczyna pracowaćna luzie i nareszcie obaj słyszą własne myśli. Ale sześćset dolarów to chyba jednak za mało.Pół godziny po wylocie z Jakowy Landsman postanowił urozmaicić podróż dozowanymiroztropnie wymiotami.Podobnie jak samolot, na wskroś przesiąknięty dwudziestoletnimodorem zepsutej łosiny, tak Landsman przeniknięty był wyrzutami sumienia, złamał bowiemprzysięgę złożoną po śmierci Naomi, że nigdy więcej nie wsiądzie na pokład małej jednostki.Niemniej, zważywszy na to, jak niewiele jadł przez kilka ostatnich dni, choroba lokomocyjnastanowi swego rodzaju osiągnięcie. Przepraszam, Rocky mówi Landsman, usiłując wydobyć głos gdzieś spod pięt.Chyba jeszcze nie jestem gotów, by latać.Ostatnią podróż powietrzną odbył w super cubie swojej siostry i wówczas obyło się bezkonsekwencji.Ale tamten samolot był dobry, siostra była kwalifikowanym pilotem, pogodabyła piękna, a on sam był pijany.Tym razem zaryzykował lot w stanie bolesnej trzezwości, zukładem nerwowym rozstrojonym trzema dzbankami podłej motelowej kawy.Po czymznalazł się na łasce ostrych podmuchów znad Jukonu oraz marnego pilota, któregonieudolność czyniła zuchwałym, a zwątpienie w siebie śmiałym ponad miarę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]