[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Upiór skrzeczał i wył ogarnięty zwierzęcą wściekłością, bólem i gniewem.Szedł, całysię trzęsąc i kołysząc na boki, szukając Gabriela i poruszając się tak, jakby byłzaprogramowanym robotem.Głowę miał odchyloną w bok pod dziwnym kątem, z ustciekła ślina.Gabriel zmaterializował się tuż przed nim, wbił ręce głęboko w jego pierś iwyrwał z niej martwe już serce.Natychmiast w ziemię uderzył grom, zamieniając ciałoupiora w drobny pył.Gabriel rzucił gnijący organ w niebieskobiałą smugę i, przepełnionyodrazą dla upiornej istoty, odwrócił się od niej.Wyczuł ich obecność znacznie wcześniej, nim je ujrzał.W jego stronę skradały siętrzy wampiry, unosiły się lekko w powietrzu, nie dotykając stopami ziemi.Gabriel poczułw nozdrzach ohydny, trujący odór ich ciał.Odwrócił się powoli, stając do nich twarzą.Były starsze, niż sądził, i mocarne.- Podejdzcie do mnie jeszcze bliżej - zachęcił łagodnym głosem.- Podaruję wammroczną śmierć i uwolnię od egzystencji, którą sami sobie wybraliście.Brice usiadł, gdy Francesca wypowiedziała jego imię.Obrzucił ją zaskoczonymspojrzeniem, przeczesując włosy palcami,.- Francesco, nie spodziewałem się ciebie tu dzisiaj.- Wstał i wygładził pomięteubranie.Francesca zauważyła, że jest poplamione.Wcześniej Brice zawsze prezentował sięnienagannie.To ją zaszokowało.Na jego twarzy widać było nawet cień zarostu, coś, czegow przeszłości Brice wręcz się brzydził, do swojej aparycji bowiem przykładał wyjątkowąwagę.Twierdził, że jest to bardzo istotne, ponieważ często musi brać udział w oficjalnychspotkaniach i konferencjach prasowych.Chciał zawsze wyglądać bez zarzutu.Francescę ogarnęły wyrzuty sumienia.Czy to jej wina? Czy ona stała się powodemzałamania Brice'a?- Chciałam cię zobaczyć, Brice.Jesteśmy przecież przyjaciółmi.- Francesca lekkowestchnęła.Z szacunku dla ich przyjazni nigdy nie czytała Brice'owi w myślach, chyba żechodziło o pacjenta lub jakiś problem, z którym lekarz się orykał.Zależało jej na tym, by wjego towarzystwie zachowywać się jak najbardziej po ludzku".Teraz jednak kusiło ją,żeby sprawdzić, co dzieje się w jego umyśle.Czy Brice da sobie radę? Czy faktyczniezłamała mu serce? Może powinna posłużyć się mentalną sugestią, żeby o niej i zapomniał.- Nie byłem pewien, czy nasza przyjazń nadal trwa - odrzekł.- Ale może wyjdzmystąd i chodzmy gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie o tym porozmawiać,Francesca rozejrzała się po pokoju.- Tu jest całkiem spokojnie, Brice.- Z jakiegoś dziwnego powodu nie chciałaopuszczać szpitala w jego towarzystwie.Gabriel polował w mieście na nieumarłych.Aona powinna jeszcze opatrzyć zaklęciami pokój Skyler, więc póki nie zyska pewności, że129dziewczynka jest bezpieczna, wolała się od niej nie oddalać.- Dobrze wiesz, że jeśli tu zostaniemy, zaraz ktoś nam przeszkodzi.Naprawdę chcęutrzymać naszą przyjazń.Chodz, Francesco.Przecież nie proszę cię o nic wielkiego.Niechętnie skinęła głową.Brice natychmiast otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.Potem, idąc tuż za Francescą, kładł dłoń na jej karku.Nawet przez ubranie czuła, że jegoręka jest gorąca i spocona.Miała ochotę uciec, ale tylko przyspieszyła kroku i wyszła zeszpitala w noc.Nad ich głowami złowieszczo kłębiły się chmury.- Chyba zaraz zacznie padać.Gdzie chcesz mnie zaprowadzić?- Wcześniej nigdy nie przejmowałaś się małym deszczykiem, Francesco.Wcześniej, toznaczy nim zaczęłaś dbać o idealny wygląd dla swojego bohatera.Francesca gwałtownie przystanęła.- Jeśli zamierzasz prawić mi złośliwości, to nasz spacer nie ma sensu.Nie chcę się ztobą sprzeczać.Naprawdę nie chcę.Zawsze bardzo ceniłam sobie twoją przyjazń iwolałabym jej nie stracić, ale jeśli nie potrafisz być uprzejmy wobec Gabriela, aprzynajmniej unikać rozmowy na jego temat, to nie ma sensu, żebyśmy przedłużalispotkanie.- Nagle poczuła, że nie chce nigdzie iść z Brice'em.Ogarnęło ją mroczne uczucielęku i zapragnęła wrócić do Skyler albo jeszcze lepiej skryć się w domowym zaciszu wramionach Gabriela.Brice chwycił ją za rękę.- Przepraszam.Wiem, że zazdrość to brzydkie uczucie, Francesco.Ale już będę sięzachowywał jak należy.Tylko chodz ze mną.Bardzo cię proszę.Przynajmniej tyle była mu winna.Brice zawsze traktował ją po przyjacielsku.Niejego wina, że Francesca nie jest człowiekiem.Nie miał pojęcia o jej prawdziwej naturze.Nie potrafiłby nawet wyobrazić sobie tego, co łączy życiowych partnerów.Idąc obokBrice'a, spojrzała na jego twarz.Wydało jej się, że w głębi jego oczu przez krótką chwilędostrzegła jakiś oślizgły błysk przebiegłości, ale w tym momencie Brice zamrugał i zanimzdobyła pewność, wyraz jego oczu się zmienił.Ale niepokój jej nie opuścił.Brice, prowadząc ją nabrzeżem w stronę opustoszałego parku, cicho odchrząknął.- Nie lubię ostatnio swojego zachowania - wyznał.- Nie podoba mi się to, czego się osobie dowiaduję.- Brice.- rzekła Francesca z łagodnym smutkiem.- Nie chciałam zrobić ciprzykrości.Naprawdę nie chciałam.Powinnam cię przeprosić, bo istotnie niewspomniałam ci wcześniej o istnieniu Gabriela.Ale sądziłam, że on nie żyje.Wprzeciwnym razie nigdy nie pozwoliłabym ci myśleć, że nasz związek ma jakieś szanse.Wiedziałeś, że cię nie kocham.Mówiłam ci to przecież.- Ale ja kocham cię za nas dwoje.Jego słowa ukłuły ją w serce.- Brice, nie da się sklecić związku z kimś, kto tego nie chce.Do miłości trzeba dwojga.Chciałabym być odpowiednią kobietą dla ciebie, ale mam pewność, że nią nie jestem.Naświecie na pewno istnieje ktoś wyjątkowy, kto pokocha cię tak, jak na to zasługujesz.-Mimo że nie lubiła tego robić przyjaciołom, w głosie zawarła delikatną mentalną sugestię.Było jej bardzo przykro, że Brice cierpi, a w dodatku z jej powodu.Lekarz przez jakiś czas milczał; potem puścił jej ramię i złapał się za głowę.Francescadotknęła go.Natychmiast poczuła jego ostry, rozdzierający ból, który przybierał na sile wzastraszającym tempie.- Pozwól sobie pomóc, Brice.Przecież wiesz, że to potrafię.Ciężko dysząc, odskoczył od niej.130- Nie, Francesco.Po prostu daj mi chwilę.Mam te bóle głowy od kilku dni i one mniezabijają.Zrobiłem sobie nawet tomografię komputerową, żeby sprawdzić, czy to nie rak.-Wyciągnął z kieszeni spodni buteleczkę z lekarstwami, zdjął nakrętkę i wrzucił do ustkilka pastylek.Francesca widziała, że trzęsą mu się ręce.- Nie potrzebujesz lekarstw.Mogę ulżyć ci w bólu - oświadczyła ciepło trochęurażona tym, że odtrącił jej pomoc.Ponownie pokręcił głową, tym razem z większą stanowczością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]