[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Da się naprawić? spytała, przerywając w końcuciszę.Wzruszył ramionami, patrząc na drogę. Można spolerować.Polakierować. Będzie wyglądać jak przedtem? Oby. Wydało jej się, że słyszy powątpiewanie.Znowu popatrzyła przed siebie.Chciała mupowiedzieć, że przykro jej z powodu samochodu.Chciałapowiedzieć, że się martwi, że już nie wie, do czego Bradjest zdolny.Wiedziała jednak, że Varen nie odpowie.Będzie milczał, a ona będzie siedziała obok i aula sięgłupio, że otworzyła usta.Chociaż różnił się od innychchłopaków, też miał hopla na punkcie tej głupiej męskiejdumy. Co ty w ogóle w nim widziałaś? spytał,przerywając bieg jej myśli.Jej usta otworzyły się, jakby chciała coś powiedziećna swoją obronę.Zdołała jednak wydukać tylko: Nie wiem.Skinął głową na swój charakterystyczny sposób,jakby bez wyjaśnień rozumiał zasady funkcjonowania jejumysłu.Jakby dokładnie tego się po niej spodziewał.Znowu poczuła się mała i prosta, miała wrażenie, żepakuje ją z powrotem do szufladki. Równie dobrze mogłabym cię spytać, co widziałeśw tej całej Lacy odparła i rzuciła mu ostre spojrzenie.Uśmiechnął się, jakby nie mógł nie na to poradzić.Nie chciała w to wierzyć.Naprawdę się uśmiechał,odsłaniając zęby i w ogóle.Czy kiedykolwiek wcześniejwidziała go uśmiechniętego? Nic, uświadomiła sobie, bota mina zdawała się zupełnie do niego nie pasować i przezchwilę miała wrażenie, że jedzie z nieznajomym. Co? spytała. Naprawdę się dzisiaj wkurzyła, wiesz. A ma powody? Nie wiem odparł i natychmiast spoważniał. Ma?Nienawidziła, po prostu nie-na-wi-dzi-ła, kiedy tak robił.Kiedy obracał każde pytanie o sto osiemdziesiąt stopni iodbijał piłeczkę.Złożyła ręce i znowu wyjrzała przezokno, odmawiając uczestnictwa w tej zabawie.Samochód zjechał z głównej drogi na mały parking.Isobel wyciągnęła szyję, by zobaczyć, gdzie się znajdują, ize zdziwieniem stwierdziła, że zatrzymali się przed szybąwystawową, za którą widniał neon z napisem DOUBLETROUBLE II. Zaczekaj tutaj powiedział, po czym rozpiął pas iwysiadł.Zamknął za sobą drzwi, zostawiając samochódna jałowym biegu, Isobel wyprostowała się i patrzyła, jakwchodzi do restauracji.Widziała go tylko częściowoprzez rozświetloną słońcem szybę.Podszedł do kontuaru iwyjął portfel.Pomyślała, że musiał wcześniej złożyćzamówienie telefonicznie, bo mężczyzna za kontuaremuśmiechnął się i podał mu plastikową torbę.To jązaintrygowało, sądziła bowiem, że Varen nie ma telefonukomórkowego.Wyszedł po chwili, niosąc torbę, w której znajdowałosię kilka pudełek z chińskim jedzeniem.Otworzył drzwi ipodał ją dziewczynie.Samochód wypełnił się niebiańskimzapachem sajgonek, kurczaka z grzybami i wołowiny zbrokułami.Obudził się w niej głód.W brzuchu jejzaburczało, bardzo głośno, jakby warczał tam wściekłypies, i nawet nie próbowała się pocieszać, że nie słyszał. Mam nadzieję, że lubisz chińszczyznę powiedziałi wrzucił bieg.Zjechali z wąskiej uliczki, mijając tablicę z napisemST.FRANCIS COURT.Warkot cougara poniósł sięechem, gdy potoczyli się szeroką aleją, złożoną z dwóchdługich jednokierunkowych jezdni, przy którychparkowały rzędy samochodów.Dzielił je pas zieleni, a zaszerokimi chodnikami po obu stronach wznosiły sięwiktoriańskie domy, stojące naprzeciwko siebie niczympary szykujące się do walca. Mieszkasz tutaj?Zadął silny wiatr i zakołysał liściastymi koronamistarych drzew.Słońce przebiło się przez chmury,rozświetlając środek alei, gdzie stała duża fontanna,znacznie większa niż ta w jej okolicy.Isobel opuściłaszybę po swojej stronie.Do auta wdarło się rześkiejesienne powietrze, chłodząc jej twarz.Wychyliła się, bylepiej przyjrzeć się fontannie, gdy ją mijali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]