[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odnaleziono kwity bagażowe, potem bagaże, a wkońcu szczątki maszyny.187- Oby tylko wydobyli ciała - rzucił Zajac.- Bo jeśli nie znajdą zwłok,zaczną się różne domysły i spekulacje.Wallingford wyraził przekonanie, że domysły i spekulacje będą sięciągnąć przez co najmniej tydzień bez względu na to, czy ciała zostanąznalezione, czy nie.O mały włos nie poprosił o urlop w nadchodzącymtygodniu i teraz zaczynał żałować, że tego nie zrobił.(Ostatecznie posta-nowił wziąć tydzień wolnego jesienią, najlepiej, kiedy Packersi będąrozgrywali mecz na Lambeau Field).Wrócił do hotelu, czując się jak skazaniec.Wiedział już, czego doty-czyć będą bulwarowe wiadomości przez cały następny tydzień.Był tonajbardziej nienawistny aspekt profesji Patricka, który musiał w nim,niestety, uczestniczyć.Kobieta przy śniadaniu mówiła o kanale rozpaczy , ale celowe roz-budzanie nastrojów publicznej żałoby nie było w żadnym wypadku zna-kiem firmowym stacji, w której pracował Wallingford.Nieumiarkowanezainteresowanie śmiercią stało się w telewizji po prostu czymś tak po-wszechnym, jak prognozy niepogody.Zmierć i niepogoda wypadały wtelewizji najbardziej efektownie.Bez względu na to, czy ciała zostaną odnalezione, czy nie, i bezwzględu na to, jak długo trzeba będzie ich szukać - aby, jak mówili nie-zliczeni dziennikarze, zamknąć sprawę - nikt nie zamierzał jej zamy-kać, przynajmniej dopóki nie odgrzeje się na oczach społeczeństwawszystkich zdarzeń z najnowszych dziejów rodziny Kennedych.Inwazjamediów w ich prywatne życie wcale nie była najobrzydliwszym przeja-wem sprawy.Zdaniem Patricka, największe zło polegało na tym, że hi-storia Kennedych nie była materiałem informacyjnym, lecz wtórnieprzetworzonym melodramatem.Hotelowy pokój był milczący i chłodny niczym grobowa krypta.Pa-trick leżał na łóżku, próbując przewidzieć najgorsze, zanim włączył tele-wizor.Myślał o starszej siostrze JFK juniora, Caroline, którą podziwiałza to, że dystansuje się od prasy.Dom, który Wallingford wynajął na latow Bridgehampton, nie był odległy od Sagaponack, gdzie Caroline Ken-nedy Schlossberg spędzała wakacje z mężem i dziećmi.Odznaczała się188pospolitą, choć elegancką urodą, a mimo że miała stać się wkrótceobiektem intensywnego zainteresowania mediów, Patrick wierzył, żeuda jej się zachować godność osobistą.Ogarnęło go nagle takie obrzydzenie i zrobiło mu się tak niedobrze,że nie był w stanie włączyć telewizora.Jeżeli wróci do Nowego Jorku,będzie musiał odpowiedzieć na nagrania na automatycznej sekretarce, aw dodatku telefon będzie się urywał.Jeżeli natomiast zostanie w hotelu Charles , w końcu obejrzy jednak telewizję, choć wiedział już, co zoba-czy: kolegów-dziennikarzy, samozwańczych arbitrów moralnych, któ-rych miny i słowa mają świadczyć o ich rzekomo wyjątkowej uczciwości iszczerości.Dziennikarski desant z pewnością wylądował już w Hyannisport.Nadrugim planie kadru byłoby widać żywopłot, nietrudną do przewidzeniazaporę z zarośli kocierpki.Dalej, za żywopłotem, majaczyłyby jedynieokna na piętrze oślepiająco białego domu.(Okna sypialni, o zaciągnię-tych zasłonach).Mimo to stojący na pierwszym planie dziennikarz za-chowywałby się tak, jak gdyby zaproszono go do środka.Dalej otrzymalibyśmy, oczywiście, omówienie historyjki zniknięciakilkumiejscowego samolotu z ekranów radarowych i jakiś trzezwy ko-mentarz, dotyczący domniemanej pomyłki pilota.Wielu kolegów Patric-ka po fachu nie omieszkałoby skorzystać z okazji, by zakwestionowaćrozsądek JFK juniora.Więcej, stawiano by pod znakiem zapytania roz-sądek Kennedych w ogóle i bez wątpienia podniesiono by kwestię gene-tycznej nadpobudliwości wśród męskich członków rodziny.Znaczniepózniej natomiast, powiedzmy, pod koniec następnego tygodnia, ci samidziennikarze oświadczyliby, że reportaże na temat Kennedych przekro-czyły granice dobrego smaku, po czym wezwaliby do wstrzymania dys-kusji.Zawsze było tak samo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]