[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani jedno, ani drugie nie nale\ało do Kathyczy Clyde a.Kiedy dotarł do grobu Prince a, Maddie, stara collie wypadła ujadając zza rogu,zaraz jednak go poznała i podbiegła, popiskując i radośnie wywijając ogonem.Przykucnął, aby jąpogłaskać, a jednocześnie obserwował uwa\nie, czy szczekanie nikogo nie zaalarmowało.Wszędzie jednak panowały cisza i spokój.śeby mieć zupełną pewność, zapukał do kuchennych drzwi i zajrzał do stodoły.Nikogo.Obszedł teraz przyczepę, a kiedy zastukał, tu tak\e nie usłyszał odpowiedzi.Nacisnął klamkę idrzwi ustąpiły.Natychmiast zorientował się, \e nie mógł tu mieszkać \aden stolarz, o czym świadczył ju\sam zapach.Na łó\ku le\ała wilcza skóra, chocia\ samo w sobie o niczym to nie świadczyło.Kiedy jednak zaczął zaglądać do szafek, w dwóch odkrył sidła, wnyki, druty i sprzęty, którychnigdy jeszcze nie widział na oczy.W innych stały ponumerowane butle bez \adnych innychoznaczeń.Otworzył jedną i powąchał; wilczy mocz, który miała tak\e Helen.Usłyszał hamujący samochód.Szybko wepchnął do kieszeni butlę i jedno z sideł, potem szybko wybiegł z przyczepy ichciał cicho zamknąć za sobą drzwi, te jednak głośno kliknęły.- Panie Lovelace?Luke zamarł, przeklinając siebie w duchu.Zza stodoły wyszedł Clyde.- Panie Lovelace?Na widok Luke a twarz szwagra natychmiast się nachmurzyła.Za nim ukazała się Kathyz dzieckiem na ręku.- Luke! - wykrzyknęła ze zdziwieniem.- Cześć.- Co tu robisz? - spytał Clyde.- Chciałem zo - zobaczyć się z siostrą.- Ach, tak? A jak się tu dostałeś? Luke zrobił gest głową.- Zaparkowałem na górze.- I tak sobie chodzisz po cudzej własności?- Clyde, jak mo\esz - ostro rzuciła Kathy, a jej mą\ zerknął podejrzliwie na przyczepę.- Tam te\ węszyłeś?- Ty - tylko zzzapukałem.Nie ma ni - nikogo.Wiedział, \e się czerwieni.Czy nigdy w \yciu nie nauczy się kłamać?Clyde powoli pokiwał głową.- Zapukałeś.- Tak.- To teraz zje\d\aj stąd.- Clyde! - wykrzyknęła Kathy.- Przyszedł zobaczyć się ze mną.- Tak? To ju\ się dość naoglądał.- Jak śmiesz?- Zamknij się.Luke zobaczył, \e siostra kuli się jak pod uderzeniem.- Daj spokój, Kathy.Ju\ sobie idę.Przeszedł obok nich, przesyłając siostrze i siostrzeńcowi uśmiech tak dziarski, jak tylkopotrafił.Chyba była bliska łez; odwróciła się na pięcie i poszła do domu.Kiedy znalazł się obokgrobu psa, Luke puścił się biegiem i zatrzymał się dopiero przy samochodzie.Szybko dotarł do chatki.Na zewnątrz, obok pick - upa stał samochód Dana Priora.Biegnąc przez błoto, Buzz rzucił się na powitanie Luke a.Z ciszy, która zapadła, gdy stanął w progu, odgadł, \e się kłócili.Dan kiwnął głową napowitanie.- Cześć, Luke.- Cześć.Helen była wyraznie zdenerwowana.- Dan chce zabić resztę wilków - oznajmiła.- Niemo\liwe, dla.- Mówię przecie\ prawdę, tak? Jeśli to nazwać po imieniu, bo przecie\ mo\emy wyszukaćjakieś inne słowa, jak radykalne zabezpieczenie bydła.Luke spoglądał to na jedno, to na drugie.- Dlaczego?Dan westchnął cię\ko.- Znowu zabiły jedno z cieląt twojego ojca.- I dlatego Dan ze strachu postanowił zrobić to właśnie, do czego od początku dą\y twójojciec: zlikwidować wilki.Wystarczy tylko głośno pokrzyczeć: Precz z wilkami!- Helen, tutaj niestety nie chodzi tylko o nasze uczucia; to tak\e polityka.- Polityka!- Właśnie.Jeśli tutaj znowu się zaogni, na kilka dobrych lat mo\emy się po\egnać zewszystkimi programami ochrony wilków.I wtedy nikt ju\ nie będzie się mógł o nie zatroszczyć.Czasami trzeba przegrać bitwę, aby wygrać wojnę.- To wszystko gadanina, Dan.Pozwalasz, \eby Calder dyktował ci swoje reguły.Pamiętasz, co mówiłeś o Hope, \e to prawdziwy test? Jeśli nie potrafimy się przeciwstawić takimludziom jak on, nigdy nie wygramy \adnej wojny.- Helen, jedno musimy sobie powiedzieć uczciwie.Hope nie jest gotowe dozaakceptowania wilków.- Jeśli się teraz poddasz, na zawsze ju\ takie pozostanie.Zupełnie nie rozumiem, po co wogóle chciałeś, \ebym tu przyjechała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]