[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chroniony przez trzy strzeliste wulkany,górska rzeka o bystrym nurcie niszczyła stromy skalisty wąwóz z oszałamiającąprędkością.Klify lawowe, jeziora, strumienie, bujne zimozielone lasy, Cascadesbyły niezrównane piękne albo potencjalnie okrutne.Colby stanęła na krawędzi klifu, nie patrząc w dół, ale w górę czystej ścianygóry wzrastającej przed nią.Wzbudzającej szacunek, te góry były samymfundamentem legend.Tysiące mil dziewiczego pustkowia, rzadko kiedyczłowiek przechodził przez głęboki złowrogi lasy, zdradliwe kaniony, stokiwzrastające mila po mili.Opowiadania z dreszczykiem były powtarzane przyognisku, przy wyciu odbijające się echem z głębi legendy o Yeti porywającymintruzów, którzy nigdy nie zostać odnalezieni.Colby wydała ciche westchnienie i schyliła się by podnieść dziki kwiat, walczącmężnie by przeżyć wśród głazów.Kochała bezruch gór; mogła siedzieć całymigodzinami tylko wchłaniając to uczucie.W tej chwili zrozumiała że pozwoliłasobie bycie nieostrożną.Nawet Colby, która znała więcej mil gór, niż prawiekażdy na tym obszarze, nie była pełna samo zadowolenia.Posiadając ranczorozciągające się w małej dolinie na granicy wznoszących się gór, była w pełniświadoma tajemniczych niewyjaśnionych wydarzeń.Zapach przybywający niewiadomo skąd był odrażający, trujący.Dziwna cisza na którą nawet owadyodpowiadały.Tylekroć doznawała uczucia obserwacji, niesamowitego uczuciazajęło przez uczucie pełzania po jej skórze.Tłumaczenie: franekMWiększość z rancz znajdowała się daleko w górach, kilka tysiąc stóp w dół odrancza Chevez.Clinton Danielsa graniczył z własnością Colby na południu, aletylko dwadzieścia tysiąc akrów Sean Everett rozciągnęło się po drugiej stroniewłasności należącego do Colby, z terenami państwowymi za nimi.Everettspierał się ze stanem o większą częścią terenu, skupując resztę oddrugorzędnych ranczerów.Tak jak Colby, wydawał się woleć góry, prowadziłdość samowystarczalne życie.Jego park pojazdów, nie wspomnieć już o małymsamolocie i helikopterze, sprawiał że zieleniała ze zazdrości.Everetts, którzy mieszkał w wygodnych chatach na ranczu z ich rodzinami,przebywali głównie w swoim towarzystwie, mimo że znała ich wszystkich poimieniu i mogła paru z nich nazywać przyjaciółmi.Wydawali się ciężkopracować.Ranczo Everett z pewnością prosperowało, jego bydło pozostawałogrube nawet w ciągu ostrych zim.Kilkoro z nich większość nigdy niepracowała nad ranczem do czasu, gdy Seana dał im dom, wtedy zaczęli sięinteresować konkursami rodeo.Colby uśmiechnęła się do siebie, gdy zbierała lejce Domino.Zrobiła dobryinteresy z ich ludzmi, zdobywając reputację jako niezawodny i sprytny ranczer zwyjątkowym talentem do koni.To dało jej ostrożne zaufanie do siebie, radośćżycia.Była jednym z tych szczęśliwych ludzi, którzy przyjęli swój sposób życiai po prostu żyła najlepiej, jak potrafiła.Z łatwością wskoczyła na siodło, lubiąc znajome skrzypnięcie skóry.Naciągającswój kapelusz pod lepszym kątem ocieniającym swoje oczy przedwzrastającymi promieniami słońca, odwracając swoją twarz w kierunkunajdalszego kąta jej ziemi.Ogrodzenie zapadało się co jakiś czas, a wprzeciwieństwie do Colby bydło preferowało taki nierówny, odległy obszar.Może Pete przyszedł tu naprawić ogrodzenie.Przetarła swoje oczy kilkakrotnie.Słońce nie było wysoko, a mimo to jej oczy odczuwały ból, nadmiernie czułe naświatło.Ponieważ Domino wybierał swoją drogę ostrożnie ponad luznymi skałami, jegokopyta były jedynym dzwiękiem w kompletnym bezruchu, Colby na przemian zniepokojem przebiegała wzrokiem po ziemi, szukając śladów i unoszącnerwowo brwi na wznoszące się pozbawione skrupułów góry.Nieubłaganastroma skała chroniła cykl mrocznych, złowrogich jaskiń wijących się dosamego wnętrza góry.Nie znosiła tej części terenu, unikając go z każdymmożliwym usprawiedliwieniem.Można było wyczucie tu zło, złowieszczystrach budzący lęk jakby ziemia żyła, czekając cierpliwie, bez przerwy by jąodzyskać.Nie mogła nigdy zbliżyć się do nich bez jej przyspieszonego tętna, jejściskającego się żołądka i strasznego przeczucia które ją ogarniało, co byłoTłumaczenie: franekMpozostałością strachu z jej dzieciństwa.Nigdy nie zapomniała jak zostałauwięziona w starym szybie kopalni, prosta sprawa, stuletnie stare gnijącedrewno.To wszystko zawaliło się w dół, zduszając jej dziewięcioletni krzyki,niemal duszący ją.Została pogrzebanym żywcem, uwięziona w wilgotnejgnijącej ziemi przez jedenaście godzin i dwadzieścia dwa minuty.To byławieczność.Nawet z jej szczególnymi darami, nie miała dostatecznie dużomocno, aby przenieść samodzielnie stertę ziemi i kamieni.Czekała sama iprzerażona w strasznej ciemności aż jej ojczym ją ocali.Coś ruszyło się w ciemności wnętrza jaskini, coś nie ludzkiego.Zobaczyłaczerwone płomienie w jarzących się oczach i poczuła zapach gnijącego ciała.Coś co szydziło z niej, jego głos był zgrzytliwy, skóra rozciągała się naprężonana jego czaszkę.Zobaczyła, że wyszczerbione zęby są poplamione krwią idługimi, ostrymi jak brzytwa szponami jak pazury.Jej rodzice przychodzili doniej w kółko, gdy budziła się z krzykiem w nocy, to była jej wyobraznia.Colbywciąż spędzała trudny czas, sądząc ze mogła wyczarować szkaradną żywąistotę.Armando Chevez zamknął kopalnie a ona nie poszła tego zbadać, czując, że tomiejsce było jak olbrzymia pajęczyna czekająca na jej powrót.To było zaraz potym jak Armando został sparaliżowany w katastrofie lotniczej, gdy Colbyponownie uznała kopalnie za niebezpieczne i zupełnie zakazała chodzenia donich Paulowi i Ginny.Odmówiła pozwolenia Paulowi na patrolowanie tenkierunku ogrodzenia, robiąc to samodzielnie, albo zlecając to Peteroiwi.Ogrodzenie było na ziemi, kosmyki drutu kolczastego zawinęły wokół leżącegosłupa.Mogła zobaczyć, skórzaną rękawic zaplątana w drucie.Zsiadła szybko ipośpieszyła do rękawiczki.Trzy rancza stykały się w tym momencie.TerenyEveretta wznosiły się stromo na tyłach jej, wybuchając w zwarty, gęsty, dzikilas.Teren Danielsa daleko na południe stopniowo opadał do łagodnych,trawiastych wzgórz.Poznaczył obszar kilkoma niewielkimi chałupami i starymimaszynami.Jego śmieciami, pomyślała trochę cierpko, miłe brzydactwozwiększało atmosferę miejsca.Ostrożnie rozwiązała rękawiczkę uwalniając ją od drutu kolczastego i podniosłają by ją zbadać.Dzwięk spadających skał, nagle obrócił ją wokoło, właśniekiedy Domino wyrzucił swoją głowę w górę, nastawiając uszy do przodu iprychając.Colby podeszła bliższy do swojego konia, gładko wyciągając strzelbęz pochwy.Obróciła się, jej serce podeszło do gardła.Kilka jardów dalej stałmężczyzna, przytrzymując swojego konia, tak zaskoczony jak ona.Tłumaczenie: franekMWolno się odprężyła, gdy rozpoznała brygadzistę rancza Clinton Danielsa."Odnawiasz plot w najdziwniejszych miejscach, Tony," przywitała się "dziękiza zabranie mi dziesięciu lat z mojego życia.Kontynuował podchodzenie do niej, jego ciemne spojrzenie dotknęło rękawiczkiw jej ręce, a następnie oparł się krótko na strzelbie, którą trzymała."Niespodziewałam się, znalezć cię tutaj.Ogrodzenie musiało leżeć na ziemi zanimzaczęłeś je naprawiać"Wspięła się płynnie na Domino, nie lubiąc pojawić się tak blisko Toniego.Odsunęła swój kapelusz, wzruszając lekko ramionami przy oskarżeniu.Nigdynie lubiła Tonyego Harrisa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]