[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z tym jest jeszcze gorzej - stwierdziła.Hadley stoi teraz z boku małego londyńskiego kościółka i widzimłodą parę na schodach.Wciąż przyciska do ucha telefon i nasłuchuje,jak dzwoni po drugiej stronie oceanu, w innej części ziemskiego globu.Dłoń pana młodego szuka ręki panny młodej, by ich palce splotły się zesobą.To drobny gest, ale jest w nim coś wymownego, dwoje ludziwkraczających w świat w zespoleniu.Gdy telefon łączy się z pocztą głosową, Hadley wzdycha, słuchającznajomego głosu mamy proszącego o zosta-wienie wiadomości.Dziewczyna obraca się, niemal nieświadomie, istoi teraz zwrócona twarzą ku zachodowi, jakby to pomogło jej znalezćsię bliżej domu.W tym samym momencie dostrzega cienki czubekwieży pomiędzy dwiema białymi fasadami wąskich budynków.Zanimw telefonie zdąży zabrzęczeć sygnał, zamyka go energicznym ruchem,zostawia w tyle kolejny ślub i pędzi w kierunku jeszcze jednegokościoła, przeczuwając, że to ten.Gdy dociera na miejsce, okrążając budynek i lawirując międzysamochodami zaparkowanymi po obu stronach ulicy, staje jak wryta nawidok roztaczającej się przed nią sceny, jej ciało drętwieje.Naniewielkim skrawku trawnika dostrzega figurę Matki Boskiej, tę samą,przez którą Oliver dostawał burę, gdy właził na nią z braćmi.Wokółposągu tłoczy się tłum ludzi ubranych w różne odcienie szarości iczerni.Hadley jakby wrosła w ziemię, jej stopy przywierają do chodnika.Teraz, gdy już tu jest, cały ten pomysł wydaje się najgorszy zmożliwych.Wie, że od zawsze ma skłonność do pochopnych działań.W tej chwili uświadamia sobie jednak, że to nie jest wizyta, którą sięskłada, bo ma się taki kaprys.To nie jest punkt docelowy spontanicznejpodróży, lecz miejsce ogromnie smutnego wydarzenia,nieodwracalnego i straszliwie ostatecznego.Zerka na swoją sukienkę,delikatny fiolet jest zbyt wesoły na tę okazję, i już zaczyna sięwycofywać, gdy po drugiej stronie trawnika dostrzega Olivera.Natychmiast zasycha jej w ustach.Chłopak stoi obok drobnej kobiety, delikatnie obejmując jąramieniem.Hadley zakłada, że to jego matka, lecz kiedy przygląda sięuważniej, uświadamia sobie,że to wcale nie Oliver.Ma zbyt szerokie ramiona i za jasne włosy, akiedy Hadley podnosi rękę, by osłonić oczy przed ukośnymipromieniami słońca, widzi, że jest dużo starszy od Olivera.Tak czyowak, płoszy się, gdy mężczyzna spogląda w jej stronę i napotyka jejspojrzenie po drugiej stronie dziedzińca.Choć teraz staje się jasne, żeto jeden z braci Olivera, w jego oczach jest coś zdumiewającoznajomego.%7łołądek podjeżdża jej do gardła.Dziewczyna wycofujesię, potyka i chowa za żywopłotem jak jakiś kryminalista.Gdy szczęśliwie znika z widoku, ukryta za boczną ścianą kościoła,widzi ogrodzenie z kutego żelaza oplecione winoroślą.Za płotemznajduje się ogród z drzewami owocowymi i chaotycznie dobranymikwiatami, kilka kamiennych ławek oraz fontanna, popękana iwyschnięta.Hadley idzie wzdłuż ogrodzenia, wodząc ręką po kutymmetalu - chłodnym w dotyku - aż dociera do furtki.W górze krzyczy ptak, dziewczyna obserwuje go, jak zatacza leniwekręgi na skłębionym niebie.Chmury są grube jak wata, ze srebrzystymirefleksami od słońca, ona zaś usiłuje sobie przypomnieć, co Olivermówił w samolocie.Tamto słowo zaczyna przybierać w jej myślachkonkretny kształt: cumulus.Jedna jedyna chmura, która wydaje sięjednocześnie wyimaginowana i prawdziwa.Gdy Hadley zniża wzrok, on stoi po drugiej stronie ogrodu, conajmniej jakby zmaterializowało się jej marzenie.W garniturze wydajesię starszy, poważny i blady, kopie ziemię czubkiem buta, maprzygarbione ramiona i zwieszoną głowę.Obserwując go, Hadleyczuje przypływ uczucia tak silnego, że ledwo hamuje się, by niezawołać.Zanim jednak zdąży cokolwiek zrobić, on się odwraca.Jest jakiś inny, zdruzgotany, ma pustkę w oczach, co sprawia, żedziewczyna nabiera pewności, że popełniła błąd.Tymczasem onprzytrzymuje ją spojrzeniem, przygważdża w miejscu, gdzie tkwirozdarta pomiędzy chęcią ucieczki i przemożnym pragnieniemprzecięcia dzielącej ich przestrzeni.Stoją tak przez długą chwilę, nieruchomi jak posągi w ogrodzie.Aponieważ on nie daje żadnego znaku -ani gestu powitania, ani niczego,co sugerowałoby potrzebę kontaktu - Hadley przełyka głośno ślinę ipodejmuje decyzję.Gdy już się odwraca, by odejść, słyszy jego głos za plecami, słowootwierające drzwi, słowo oznaczające koniec i początek, słowożyczenie.- Zaczekaj! - woła i Hadley się zatrzymuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]