[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Olbrzym bardzo sprawnie wsunął rurkęmiędzy struny głosowe i pchnął ją daleko w głąb tchawicy.Specjalną strzykawkąnapełnił powietrzem mankiet, uszczelniając przestrzeń między rurką a ścianątchawicy, aby zapobiec niepożądanemu przedostawaniu się powietrza.Potem dowystającej z ust końcówki przyłączył aparat Ambu z przewodem tlenowym i zacząłpodawać Charlotte wzbogacone w tlen powietrze z częstotliwością trzydziestu oddechów na minutę.Christine stała tuż przy Davidzie i obserwowała, jak próbuje wykalibrować igłęelektrokardiografu.Nagle dostrzegła ruch pisaka w górę i w dół.Poruszał się wnieprzerwanym rytmie stałym, regularnym rytmie.O mój Boże sprowadza ją zpowrotem! Jej myśli wyły.Tej ewentualności nie przewidziała! Z każdymmachnięciem pisaka Christine wyrazniej widziała nowy przerażający obraz: Charlottepod respiratorem.Znowu rurki w jej ciele.Jeden niekończący się dzień za drugim,upływające na zastanawianiu się, czy mózg, który tak długo nie był zaopatrywany wtlen, obudzi się.Co ona narobiła?Delikatnie liniowana wstęga papieru wylewała się z aparatu jak lawa, tworząc podnogami Davida Sheltona rosnącą splątaną kupkę.Rytmiczne szarpnięcia pisaka nieustawały. Proszę przerwać na chwilę! zawołał David do wykonującego masaż sercapraktykanta, aby uzyskać rzetelny zapis.W ułamku sekundy igła zamarła i zaczęła rysować ledwie drgającą kreskę.Liniaukazująca aktywność serca była wywołana sztucznie uciskami studenta.Christine zinterpretowała zapis na swój sposób i o mało nie zemdlała. Rytm wygląda na migotanie komór.Proszę przestać uciskać. Głos Davida byłdobitny, ale spokojny.Christine czuła, że lekarz panuje nad sytuacją. Christine,proszę ustawić na czterysta dżuli.Zareagowała powoli.Zbyt wolno. Panno Beall! Tak jest, doktorze.Natychmiast. Podeszła do defibrylatora.Wszyscy na niąpatrzą, czy tylko jej się tak wydaje? Nie mogła się zmusić do podniesienia głowy.Obróciła pokrętło na czterysta, posmarowała elektrody, wyglądające jak stalowe kostkimydła, i podała obie Davidowi.Odsunął studenta, szybko przyłożył jedną elektrodę tuż pod prawym obojczykiemCharlotte, a drugą piętnaście centymetrów pod lewą pachą. Wszyscy odejść od łóżka! Gotowe? Już!Nacisnął czerwony przycisk, znajdujący się na szczycie elektrody w prawej ręce ikiedy przez klatkę piersiową, serce oraz resztę ciała Charlotte Thomas pomknęłoczterysta dżuli energii elektrycznej, rozległo się głuche tąpnięcie.Jej ramionapodskoczyły wysoko w górę, jak u marionetki, i natychmiast opadły.Ciało na ułameksekundy wyprężyło się w łuk i bezwładnie opadło.Linia elektrokardiogramu niewykazała zmiany.Student znów zaczął uciskać klatkę piersiową, wkrótce jednak dał znak stojącemuobok koledze, że się zmęczył.Szybko się zamienili.David zaczął wydawać polecenia: wodorowęglan sodowy do neutralizacji wzrostupoziomu kwasu mlekowego we krwi i tkankach.Adrenalinę w celu pobudzeniamięśnia sercowego.Glukozę, na wypadek gdyby jakimś cudem doszło dohipoglikemii.Nic to nie zmieniło.Podano kolejną dawkę adrenaliny i wykonanokolejne dwie defibrylacje energią wynoszącą czterysta dżuli.W dalszym ciągu nic sięnie działo.Dostała wapń, znowu wodorowęglan, czwarte uderzenie prądem.Elektrokardiogram pozostawał płaski, zniknęły nawet drobne drgania.Stojący uwezgłowia wielki jak góra anestezjolog uciskał worek aparatu Ambu , który w jegowielkich dłoniach wyglądał jak mała czarna piłeczka. Proszę podłączyć ampułkę adrenaliny do igły dosercowej zaordynował David.Wstrzyknięcie przez wkłucie podobojczykowe powinno spowodowaćwprowadzenie płynu do serca, ale zawsze istniało ryzyko, że końcówka może sięprzemieścić.David położył dłoń z lewej strony mostka Charlotte i zaczął palcamiodliczać cztery przestrzenie międzyżebrowe.Trzymając w jednym ręku ampułkęadrenaliny, drugą dłonią wbił dziesięciocentymetrową igłę prosto w klatkę piersiową.Niemal natychmiast do ampułki wpłynęła ciemnoczerwona krew.Udało się trafićbezpośrednio i to za pierwszym razem igła wkłuła się w mięsień sercowy.Christinewstrzymała oddech i odwróciła głowę.David wstrzyknął adrenalinę.Przez chwilę pisak elektrokardiografu się poruszał bez niczyjego udziału! David zauważył, że student, nie zdając sobie z tego sprawy,rytmicznie uciska lewą rękę Charlotte.Dał mu znak, by się odsunął i zapisnatychmiast zmienił się w linię ciągłą.Christine poczuła, że napięcie w pokoju zaczyna słabnąć.Wpatrywała się wpodłogę.Było już praktycznie po wszystkim.David popatrzył na anestezjologa i wzruszył ramionami, co miało wyrażać: Jakiśpomysł?.Doktor Kim spokojnie odwzajemnił spojrzenie i powiedział: Chce pan otwierać klatkę?Przez kilka sekund David brał to pod uwagę. Jak zrenice? spytał, wiedział jednak, że to tylko zwlekanie. Sztywne i rozszerzone.David spojrzał w kąt pokoju.Zacisnął z całej siły powieki, potem otworzył oczy,wyciągnął rękę i wyłączył elektrokardiograf. To by było na tyle.Dziękuję wszystkim. Na więcej nie było go stać.Pokój zaczął pustoszeć, ale David stał i przyglądał się pozbawionej życia cielesnejpowłoce Charlotte Thomas.Mimo tkwiących w jej ciele rurek i przewodów, mimosińców i kolistych przypaleń od defibrylacji na klatce piersiowej, był w tej kobieciespokój.Nareszcie znalazła ukojenie.Nagle zaczął reagować na to, co się stało.Na dłoniach i pod pachami wystąpił mupot zimny, kleisty pot.Kiedy wyszedł z sali czterysta dwanaście, by zatelefonować do Wallace aHuttnera, cały się trząsł.Gdzieś w głębi jego duszy tkwiło lodowate przeświadczenie,że właśnie otarł się o koszmar.Popatrzył na zegar na ścianie.Ile czasu nad niąpracowali? Trzy kwadranse? Godzinę? Co za różnica. mruknął sam do siebie, kiedy siadał w dyżurce pielęgniarek, bynapisać w historii choroby notatkę o zgonie. Wszystko w porządku? delikatnie spytała Christine, stawiając przed nimkubeczek mętnej kawy. Hę? Oczywiście, nic mi nie jest.Dziękuję. Oparł brodę na kontuarze i z bliskawpatrywał się w styropianowy kubek. Dziękuję za kawę. Przykro mi, że nie wyszło powiedziała.David przyglądał się kubkowi, jakby szukał w nim odpowiedzi na kosmicznejwagi pytanie. Potas! wykrzyknął nagle.Christine, która wychodziła, by uniknąć niezręcznego milczenia, odwróciła się. Słucham?Podniósł głowę. Christine, coś w tym wszystkim było nie tak.Coś wykraczającego poza to, cooczywiste.Może się mylę, ale nie pamiętam, bym przy reanimacji uzyskał choć nachwilę wznowienia pracy serca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]