[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pogłaskała chłopca po plecach, jakby jej ręka, dotykając go,mogła obudzić uśpioną pamięć.Brakowało jej obecności Harolda.Pomyślała, że może byłoby im łatwiej, gdyby Jacob miał przy sobieojca, który go głaszcze, i gdyby czuł jego wsparcie.Ale Haroldwygłosił wcześniej jedną ze swych tyrad na temat cholerniegłupiego rządu i był tego dnia wyjątkowo opryskliwy.Zachowywałsię tak jak wtedy, gdy próbowała zaciągnąć go do kościoła, toteżuznała, że lepiej, by został w furgonetce, a ona razem z synempójdzie na rozmowę z przedstawicielem Biura.Bellamy odłożył notes na stół, by dać chłopcu dozrozumienia, że zadaje pytania nie tylko jako przedstawiciel władz.Chciał podkreślić, że szczerze interesuje się tym, co Jacob przeżył.Polubił go od chwili, gdy go zobaczył, i czuł, że chłopiecodwzajemnia jego sympatię.Po długiej chwili milczenia, które w końcu stało siękłopotliwe, Bellamy się odezwał: W porządku, Jacob.Nie musisz& Odpowiem, jeśli sobie życzycie odparł. Spróbujęodpowiedzieć. Na pewno ci się uda dodał mu otuchy Bellamypokrzepiającym tonem. Naprawdę nie chciałem tego zrobić.Wtedy, nad rzeką. W Chinach? Tam, gdzie cię znalezli? Nie zaprzeczył po chwili milczenia.Podciągnął kolana dopiersi. Co zapamiętałeś z tamtego dnia? Nie chciałem być nieposłuszny. Wiem, że nie chciałeś. Naprawdę nie chciałem powtórzył chłopiec.Lucille zaczęła cicho łkać.Całe jej ciało drżało, to prostującsię, to kuląc, niczym wierzba w marcowym wietrze.W końcuwymacała w kieszeni chusteczki higieniczne, którymi otarła oczy. Mów dalej wykrztusiła z trudem. Pamiętam wodę mówił. Tylko wodę.Najpierw to byłarzeka obok domu, a potem już nie.Tylko ja tego nie wiedziałem.To się po prostu stało. I nie było nic pomiędzy jednym i drugim?Jacob wzruszył ramionami.Lucille znów otarła oczy.Jakiś wielki ciężar przygniótł jejserce, choć nie umiała go określić.Z najwyższym trudem zebrałasiły, by nie osunąć się na swoje zbyt małe krzesło.Byłoby to conajmniej niestosowne, gdyby Martin Bellamy miał podnosić starąkobietę.Toteż, dochowując wierności etykiecie, siedziaławyprostowana nawet wtedy, gdy zadała pytanie, od którego jakuważała zależało całe jej życie. Czy nie pamiętasz, co się wydarzyło, zanim się obudziłeś,skarbie? W czasie pomiędzy twoim& twoim zaśnięciem aprzebudzeniem? Czy nie widziałeś jakiegoś jasnego, ciepłegoświatła? Nie słyszałeś głosu? Czy cokolwiek zapamiętałeś? Co ary lubią najbardziej? spytał Jacob.Odpowiedziała mu cisza.Trwał w niej rozdarty pomiędzytym, czego nie był w stanie powiedzieć, i tym, czego jak czuł oczekiwała matka. Arytmetykę oznajmił w końcu, gdy nikt nie odpowiadał. To naprawdę świetny chłopiec rzekł agent Bellamy.Tymczasem Jacob wyszedł i czekał teraz w przylegającym pokojupod opieką młodego żołnierza, pochodzącego gdzieś ześrodkowego zachodu.Obaj byli widoczni przez szybę w drzwiachłączących pomieszczenia, gdyż Lucille pod żadnym pozorem niechciała spuścić syna z oczu. Jest błogosławieństwem powiedziała po chwili milczenia.Jej wzrok przesuwał się z Jacoba na agenta, a następnie na małe,chude dłonie, które położyła na kolanach. Cieszę się, że wszystko dobrze się układa. Jak najlepiej odparła.Uśmiechnęła się, wciąż wpatrzonaw swoje ręce.Wtem, jakby rozwiązała w myślach jakąś zagadkę,wyprostowała się z tak szerokim, pełnym dumy uśmiechem, żewtedy dopiero dostrzegł, jaka jest szczupła i krucha. Czy pan tujest po raz pierwszy, agencie Bellamy? To znaczy na Południu. Wliczając lotniska? Nachylił się, opierając ręce nawielkim biurku przed sobą.Czuł, że za chwilę czegoś się dowie. Chyba nie. Jest pani pewna? Tyle razy lądowałem na lotnisku wAtlancie i tyle razy z niego wylatywałem, że nie umiałbym tegozliczyć.To dziwne, ale czasem mam wrażenie, że każda z moichpodróży musiała prowadzić przez Atlantę.Przysięgam, że kiedyśwsiadłem do samolotu z Nowego Jorku do Bostonu, który miałtrzygodzinny postój w Atlancie.Do dziś nie wiem, jak to się stało.Lucille cicho zachichotała. A jak to się stało, że nie jest pan żonaty, agencie Bellamy.Jak to możliwe, że nie założył pan własnej rodziny?Wzruszył ramionami. Chyba się do tego nie nadawałem. Trzeba się postarać stwierdziła, wykonując ruch, jakgdyby chciała wstać.Nagle zmieniła zdanie. Wygląda pan nadobrego człowieka, a świat potrzebuje dobrych ludzi.Powinienpan znalezć młodą kobietę, która pana uszczęśliwi, i powinniściemieć dzieci dodała, wciąż się uśmiechając, choć nie mógł niezauważyć, że jej uśmiech nieco przygasł.Potem z trudem wstała i podeszła do drzwi, by sprawdzić, czyJacob wciąż tam jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]