[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po akumulatorze przemaszerowały puszki z paliwem.Grimma tymczasem wpatrywała się w rysunek przedstawiający ponumerowa-ne dzwignie.Mimo wszystko wciąż nie mogła wyjść z podziwu: nagle wszystkim zaczęłosię spieszyć do stodoły.Nagle, kiedy sytuacja nie była po prostu zła, ale zgoła parszywa, wszyscymieli dobre humory i nikt się nikogo nie czepiał ani o nic nie obwiniał.Masklinodkrył to wcześniej, ale ona dopiero teraz zrozumiała w pełni, o co mu chodziło,gdy mówił, że zadziwia go, do czego nomy są zdolne, jeśli znajdzie się na niewłaściwy sposób.Przyjrzała się ponownie rysunkowi ponumerowanych dzwigni, próbując sobiewmówić, że w gruncie rzeczy jest interesujący, gdy coś zaczęło jej świtać.* * *Różowe niebo w większości przesłaniały chmury.Grimma gdzieś czytała,że czerwone niebo uszczęśliwi tych, co mieli owce.Albo unieszczęśliwi.Albow ogóle chodziło o krowy.Człowiek w pokoju obudził się, zaryczał i spróbował wyrwać się z pajęczy-ny krępujących go przewodów.Po sporym wysiłku i prawie dziesięciu minutachudało mu się uwolnić jedną rękę.To, co potem zrobił, zdumiałoby niepomiernienomy, gdyby któryś go obserwował.Złapał mianowicie krzesło i po zdrowej porcjiakrobacji, którym towarzyszyły basowe pomruki, zdołał je przewrócić.Następnieprzyciągnął je do siebie, wsunął jedną nogę pod plątaninę drutów i pociągnął kugórze.Minutę pózniej już siedział, zdejmując z siebie resztki uwięzi.I wtedy zauważył leżącą na podłodze kartkę.94Przypatrywał się jej przez długą chwilę, mocno rozcierając nadgarstki, wresz-cie złapał za telefon.* * *Dorcas w zamyśleniu pociągnął za przewód. A na pewno akumulator jest dobrze podłączony? spytał nieśmiało Sacco. Jeszcze potrafię rozróżnić czerwony przewód od czarnego odparł łagod-nie Dorcas, szturchając inny przewód. To może w akumulatorze jest za mało elektryczności wyraziła przypusz-czenie Grimma, próbując zajrzeć ponad ich ramionami. Może opadła na dnoalbo wyschła.Dorcas i Sacco spojrzeli po sobie z podziwem. Prąd elektryczny nie tonie wytłumaczył jej cierpliwie Dorcas. Z tegoco wiem, także nie wysycha.Po prostu albo gdzieś jest, albo go nie ma.Przepra-szam. Ponownie zajrzał w labirynt przewodów, pociągnął któryś i tym razemcoś pstryknęło i przeskoczyła błękitna iskra. Prąd to tu jest oświadczył.Tylko nie tam, gdzie powinien.Grimma wróciła pod przeciwległą ścianę, gdzie czekało kilkaset nomów po-dzielonych na grupy.Część przy sznurach przymocowanych do kierownicy, inniprzy deskach położonych lub dociśniętych do pedałów, a jeszcze inni przy dzwi-gniach. Chwilowa zwłoka poinformowała ich ponuro.- Prąd nam się zgubił.Poznaczona śladami po smarach podłoga pełna była nomów kabina byłazbyt mała, by wszystkich pomieścić, toteż cały Jekub zdawał się nimi oblepiony.Wyglądali inaczej niż podczas Długiej Jazdy wtedy, choć w pośpiechu opusz-czali Sklep, zdołali zabrać ze sobą różności.Mieli całą skrzynię ładunku i bylipulchni i dobrze odziani.Teraz byli chudzi, twardsi i brudniejsi, a zabierali zesobą jedynie to, co mieli na grzbiecie nawet książki musiały zostać.Tuzinksiążek zajmował tyle miejsca co trzy tuziny nomów i choć Grimma uważała, żewiększość książek jest użyteczniejsza od większości nomów, nie rozgłaszała te-go i zaakceptowała obietnicę Dorcasa, że wrócą przy pierwszej okazji i spróbująodzyskać je ze skrytki pod podłogą.W każdym razie naprawdę próbowali przybyli tu, by żyć samodzielniei właściwie.I nie udało im się.Sądzili, że ze Sklepu zabrali wszystko, co będąpotrzebować, tymczasem zabrali całą masę niepotrzebnych rzeczy, a nie wzięliwielu przydatnych.Nauczyli się przynajmniej, że tym razem muszą się oddalićod ludzi tak bardzo, jak to tylko możliwe.Grimma w cichości ducha była jednakprzekonana, że nigdzie nie będzie wystarczająco daleko.Wspięła się na prowizoryczną platformę kierowniczą, czyli na deskę przymo-cowaną do bocznych ścian kabiny.Obecni spojrzeli na nią wyczekująco.Pocie-95szające było to, że bez trudu można było stąd widzieć drogę i zespoły na podłodze,a te zespoły z kolei bez trudu widziały ją.Eliminowało to całe zamieszanie z sy-gnalizacją czy sznurkiem, czego musieli używać po opuszczeniu Sklepu. Spróbujcie teraz! dotarł do niej stłumiony głos Dorcasa.Coś szczęknęło.Potem zawirowało.A potem Jekub ryknął.Dzwięk odbił się od metalowych ścian, wprawiając je w drżenie.Był tak głę-boki i głośny, że właściwie nie był dzwiękiem, ale zjawiskiem, które najpierwpowodowało stwardnienie powietrza, a potem nim waliło.Kto mógł, padał płaskoi próbował się czegoś złapać na dygoczącej podłodze kabiny.Grimma zatkała uszy.Zobaczyła Dorcasa gnającego slalomem między leżą-cymi i dziko machającymi nomami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]