[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiedziałem, Beowulfie.Niewiedziałem!- Bierzmy naszych zmarłych - wtrąca Wiglaf - i zbierajmy sięstąd, nie mieszajmy się więcej do tych ciemnych spraw.Jeśli tenczłowiek nie kłamie.- Wiglaf zawiesza głos, rzucającHrothgarowi grozne spojrzenie - matka Grendela pomściła syna inie rości więcej \adnych pretensji wobec tego domu.Mo\emyruszać z najbli\szym przypływem.- A co z jej mał\onkiem? - pyta Beowulf króla.- Gdzie jest oj-ciec Grendela?W tym momencie Wealhtheow odwraca się od okna, zaciskającsplecione dłonie tak mocno, \e kostki robią się zupełnie białe.- Tak, mój drogi mę\u.Powiedz, proszę, gdzie jest ojciecGrendela.- Kiedy to mówi, patrzy na Beowulfa, nie na Hrothgara.- Nale\y do przeszłości.- Król ociera usta i zerka na Beowulfaspod oka.- Ojciec Grendela sczezł jak dzień o zachodzie, jestmniej ni\ duchem.Nie mo\e wyrządzić ludziom szkody.- On ju\ raz nas okłamał - przypomina Wiglaf.- Nigdy was nie okłamałem! - Hrothgar czerwienieje.Jegomętne oczy nagle błyskają gniewnie, unosi miecz.Wiglaf bez trudu wytrąca mu broń, która upada z brzękiem napodłogę.- Nie, skąd\e - szydzi.- Po prostu jakoś się nie zgadało, \e kie-dy zaszlachtujemy jej syna.- Dość! - przerywa mu Beowulf.- Nie będziesz mówił w tensposób do króla Duńczyków.Zirytowany Wiglaf wskazuje gestem okno i le\ące za nim woddali morze.- Proszę, zastanów się.Czas ju\ opuścić te przeklęte brzegi.Wykonaliśmy nasze zadanie.Nim Beowulf ma czas odpowiedzieć, w holu rozlegają się głoś-ne kroki i do komnaty wchodzi Unferth.- Beowulfie.- Co znowu? - pyta Wiglaf.- Przyszedłeś triumfować,Szczurze Bratobójco?Unferth nie zwraca uwagi na drwiny Wiglafa.114- Popełniłem błąd - mówi.- Popełniłem błąd, \e w ciebie wąt-piłem, Beowulfie, synu Ecgtheowa.To się nie powtórzy.W twoich\yłach naprawdę płynie krew dzielnego mę\a.Błagam oprzebaczenie.- Ta farsa zdaje się nie mieć końca - parska Wiglaf szyderczymtonem, odwracając się plecami do Unfertha.- Przyjmuję twoje przeprosiny - mówi Beowulf cicho, coWiglaf kwituje drwiącym śmiechem.- A ty musisz wybaczyćmojemu towarzyszowi, gdy\ widzieliśmy dzisiaj straszne rzeczy ijest nam cię\ko na sercu.- Przyniosłem ci dar.Zechcesz go ode mnie przyjąć? - Unferthz rąk niewolnika Caina bierze ogromny miecz.- To jest Hrunting.Nale\ał do mojego ojca Ecglafa, a przedtem do jego ojca.Ostrze połyskuje w półmroku komnaty i Beowulf widzi, \e jestto stara i szlachetna broń.- Proszę - mówi Unferth, podając mu miecz.- To mój dar dlaciebie.Got dziękuje mu skinieniem głowy, przyjmuje miecz, oglądazdobioną rękojeść i gałkę, pozłacaną i wysadzaną drogimikamieniami, z wygrawerowanymi scenami bitew.Wzdłu\ klingibiegnie spory rowek, co czyni broń l\ejszą.- Jest piękny.Dziękuję za dar, ale miecz, nawet taki jak ten, niesprosta czarom demona.- Hrunting nie jest zwyczajnym mieczem.Ojciec mówił, \eklinga była hartowana we krwi i \e nigdy nie zawiodła w boju.- Szkoda, \e nie mo\e nam opowiedzieć o jego zaletach zwłasnego doświadczenia - wtrąca Wiglaf, lecz Beowulf ka\e musię uciszyć.- Dar ofiarowany ze szczerego serca ma własną magię - mówido Unfertha.- Poza tym jest dobrze wywa\ony, przyjacielu.- Wybacz, \e w ciebie zwątpiłem.- A ty mi wybacz, \e nazwałem cię bratobójcą.To były pręd-kie słowa.- Prędka prawda pozostaje prawdą - parska Wiglaf.Beowulf wcią\ podziwia staro\ytny orę\, runy wygrawerowanena \elaznej klindze.115 %*.- Unferthu, jeśli podą\ę za matką Grendela do jej kryjówki,mogę nie wrócić.Miecz twoich przodków przepadnie.Unferth skłania głowę, krzy\ując ramiona na piersi.- Dopóki będzie z tobą, nie przepadnie.- A ty, mę\ny Wiglafie? - Beowulf pyta towarzysza.- Czypozostaniesz ze mną?- Jesteś skończonym głupcem, jeśli chcesz lezć za tą poczwarądo jej cuchnącej jamy - mówi Wiglaf, nie odpowiadając na py-tanie.- Niewątpliwie.Ale czy pozostaniesz ze mną?Wiglaf znów parska śmiechem, w którym nie ma ani radości,ani nadziei.- A\ do parszywego końca.- Gdzie mamy szukać demona? - Beowulf zwraca się do króla.Hrothgar wzrusza ramionami, skrobiąc mieczem o kamiennąposadzkę.Po chwili patrzy Beowulfowi prosto w oczy.- Jest przypuszczalnie jeden człowiek, który wie.Przybysz zwy\yn.Słyszałem, jak mówił o Grendelu i jego matce.Opowiadało okolicach, które zamieszkują.Unferth cię do niego zaprowadzi.- A ty zostaniesz w domu, królu? - pyta Wealhtheow, którawcią\ stoi przy oknie, odwrócona plecami.- Kiedy lord Beowulfpo raz drugi szuka śmierci, aby ratować twoje królestwo, tyzostaniesz z kobietami, dziećmi i starcami?Hrothgar chrząka, ocierając usta wierzchem dłoni.- Jestem stary.Dla Beowulfa byłbym jedynie cię\arem.Pozatym wątpię, czy w całym królestwie znajdzie się koń dość dzielny iobdarzony dość mocnym grzbietem, by mnie przenieść przezwrzosowiska.Przepraszam cię, Beowulfie.- Nie przepraszaj, królu.- Beowulf unosi rękę, nie pozwalającmu dokończyć.- Nie trzeba.W swoim czasie toczyłeś wojny i za-bijałeś smoki.Dziś twoje miejsce jest tutaj, z twoim ludem.Z two-ją królową.Wealhtheow mruczy coś pod nosem.- Co do mnie - ciągnie Beowulf - wolę raczej zginąć, mszczącswoich towarzyszy, ni\ \yć i opłakiwać ich stratę.Jeśli będzie mipisane wrócić kiedykolwiek do ojczyzny, wolę zapewnić rodaków,116\e szukałem pomsty na mordercy, zamiast zostawić to zadanieinnym.- Tylko głupiec szasta swoim \yciem - mówi Wealhtheow bar-dzo cicho, na co Hrothgar wzdycha, kręcąc głową.- Wszyscy, którzy \yją, czekają chwili śmierci - odpowiadaBeowulf.Chciałby jeszcze raz spojrzeć w jej fiołkowe oczy, nimodejdzie.- śycie to długie oczekiwanie, a\ śmierć się o nasupomni.Jedyną pociechą wojownika jest to, \e mo\e znalezćchwałę, nim śmierć znajdzie jego.Kiedy odejdę, pani, co po mniezostanie prócz powtarzanych z ust do ust opowieści o moichczynach?Wealhtheow nie odpowiada i nie odwraca się, \eby na niegospojrzeć.- Nie traćmy czasu - mówi Wiglaf
[ Pobierz całość w formacie PDF ]