[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypłata bankowa stanowiłaby wyrazny trop, jeden z pierwszych, jakich zpewnością wypatrują Clark i Javier. Nie przejmuj się odparł Raley. Pieniądze to najmniejszy z naszychproblemów. Nie obrazisz się, jeśli zapytam, z czego żyłeś przez ostatnie pięć lat? Sprzedałem dom, a ten w lesie kosztował zaledwie ułamek sumy, jakądostałem za tamten.Sprzedałem też dobry samochód,żaglówkę, motorówkę.Pozbyłem się wszystkiego kuli do gry w kręgle, nart, roweru, sprzętu donurkowania, no, dosłownie wszystkiego.Nie mam teraz tylu zabawek codawniej, ale mam znacznie mniejsze wydatki. I to ci odpowiada? Jak najbardziej. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. Mniej więcejtak samo jak tobie to, że nie masz żadnej rodziny.Zwolnił, aby przebiec wzrokiem listę rzeczy, sprzedawanych przezznajdującą się tuż przy autostradzie firmę.Używane samochody, łodzie,motorówki, generatory, pojemniki z gazem.Proste warunki sprzedaży,korzystne ceny.304RLTNiecałe sto metrów dalej stał kościół metodystów.Raley skręcił naparking za świątynią i zatrzymał samochód w cieniu pod dębem, któregogałęzie obwieszone były grubymi zasłonami z hiszpańskiego mchu.Odliczyłsetkami kilka tysięcy dolarów z torebki i polecił Britt, aby została wfurgonetce. Gdyby ktoś podszedł, naciśnij klakson, i to z całej siły.Przyglądała się, jak chodził między rzędami samochodów osobowych ifurgonetek na sąsiednim parkingu.Niski, krępy mężczyzna z brzuszkiem, wzapoconej pod pachami koszuli, wyszedł z biura firmy i ruszył w stronęRaleya.Wymienili uścisk dłoni i parę słów, a potem sprzedawca zacząłwskazywać rozmaite modele.Raley obejrzał kilka i potrząsnął głową.Pochwili sprzedawca poprowadził go do sedana o nierzucającej się w oczy linii,w szarobrązowym kolorze.Podczas gdy tęgawy mężczyzna recytował litanię zalet wozu, Raleyniespiesznie obszedł go dookoła, kopniakiem sprawdził twardość opon, zajrzałdo silnika i pod samochód, pewnie aby sprawdzić, czy olej nie cieknie.Paręminut pózniej podjął decyzję.Poszedł za uszczęśliwionym sprzedawcą dobiura i wkrótce wyszedł, trzymając w ręku plik żółtych kartek oraz kluczyki.Podjechał sedanem do kościoła, zaparkował za furgonetką, podszedł doniej i otworzył drzwi od strony Britt.Kiedy wysiadła, podał jej kluczyki. Ty nim pojedziesz powiedział. Nie będą go szukać.Wezmęfurgonetkę, ale gdyby coś się stało. Na przykład co? Cokolwiek.Gdyby coś się stało, jedz dalej, prosto do Charlestonu.Izdaj się na łaskę detektywa Clarka, rozumiesz?305RLT Sądziłam, że chcesz wymienić furgonetkę na inny wóz. Podeszła znim do sedana.Raley wepchnął dokumenty, w tym akt własności i krótkoterminowąpolisę ubezpieczeniową, do schowka na rękawiczki. Wymiana to transakcja, którą można bardzo łatwo wyśledzić rzekł.Poza tym lubię moją furgonetkę. Gdzie zamierzasz ją zostawić? Na lądowisku.Zastanawiałem się, czy nie zostawić jej u Del na, ale niechcę go w to angażować.Nie sądzę, żeby znali lądowisko, więc najlepiejbędzie zostawić samochód właśnie tam, chociaż oczywiście muszę nadłożyćkilkanaście kilometrów. Pomógł jej usadowić się za kierownicą sedana. 1jak, w porządku?Poprawiła pozycję fotela oraz lusterek. Tapicerka cuchnie. Nie można mieć wszystkiego! zaśmiał się. Jedz za mną, trzymaj sięblisko i nie pozwól, żeby jakiś samochód nas rozdzielił, jasne? Jasne, się zrobi! Raley zatrzasnął drzwi, lecz wciąż stał obok, opierając się dłońmi ookno. Pamiętaj, co ci powiedziałem, Britt, jeśli coś mi się stanie, jedz dalej.Na szczęście nic się nie stało.Bezpiecznie dotarli na lądowisko, zabrali zfurgonetki swoje rzeczy, w tym rewolwer, i przesiedli się do sedana, Raley zakierownicę.Zauważyła, że gdy oddalali się od starego hangaru, obrzuciłfurgonetkę pełnym sentymentu spojrzeniem.Porzucał jedyną zabawkę, jakamu jeszcze pozostała. Dokąd teraz? spytała.306RLT Do domu, słodkiego domu. To znaczy? Powiem ci, kiedy go zobaczę!Miejsce nosiło nazwę motelu dla zmotoryzowanych".Dwanaściedomków wśród drzew niedaleko autostrady 17, nieco na zachód od rzekiAshley, którą musieli przeciąć, żeby wjechać do Charlestonu.Motel nie mógł poszczycić się wieloma zaletami.Miał basen, ale wodynie było w nim chyba już od dawna; dno pokrywały śmieci, naturalne iwyprodukowane przez człowieka.Parę kroków dalej skrzypiała poruszanawiatrem zardzewiała huśtawka z żółtym plastikowym siedzeniem, smętniezwisającym na tylko jednym łańcuchu.Raley poszedł do recepcji, a Brittzostała.Po chwili wrócił. Numer dziewięć. Apartament prezydencki? Oczywiście, ale po dziesiątej nie dostarczają posiłków.Wewnątrz znajdowały się dwa podwójne łóżka, rozdzielone nocnymstolikiem z lampką.Resztę umeblowania stanowił stolik z dwoma fotelami,sekretarzyk z pękniętym lustrem, telewizor i wentylator, umieszczony w oknietuż pod sufitem.Raley włączył go i prawie natychmiast oboje poczuliprzyjemną falę chłodnego powietrza.Britt uniosła narzutę i obejrzała pościel.Nie wypatrzyła żadnychpodejrzanie wyglądających plam, a płótno pachniało jedynie mocnymdetergentem i wybielaczem.Na deskę klozetową w łazience założonojednorazową papierową opaskę, co także jej się spodobało. Nie najgorzej powiedziała, wracając do pokoju po umyciu rąk wminiaturowej umywalce.307RLTRaley zdjął koszulę.Widok jego nagiej piersi przywołał w Brittwspomnienia ubiegłej nocy.Odwróciła się szybko. Mogę skorzystać z łazienki? zagadnął, ruchem głowy wskazującdrzwi za jej plecami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]