[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zostałam zobowiązana do zachowania tajemnicy.Podobnie jak inni wielbiciele mojego męża, będzie pan musiał zaczekać, aż książka się ukaże.Wyglądało na to, że jest ich bardzo wielu.Kolejkaciągnęła się przez całą księgarnię i wzdłuż ulicy.Nagle jakiś mężczyzna utorował sobie łokciami drogęprzez tłum, dotarł do stolika, przy którym Judd podpi-228 UCIECZKA DO EDENUsywał książki, i przedstawił się jako recenzent działuliterackiego Timesa".- Bardzo proszę, czy może mi pan poświęcić minutkę, panie Mackie?- Wykluczone - roześmiał się Judd, wskazując nakolejkę ludzi czekających na autograf autora najnowszego bestsellera.- Ale możemy porozmawiać, kiedy będę podpisywał książki.Słucham pana?- Czy jest to powieść autobiograficzna?- Częściowo tak.- A można zapytać, które jej fragmenty oparł panna własnych przeżyciach?- W przeciwieństwie do mojej rodziny i przyjaciół,nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.Mogę tylkopowiedzieć, że w młodości moim marzeniem było zostać zawodowym baseballistą.Niestety, nie miałem tejszansy.Pózniej, przez długie lata czułem z tego powodugorycz, która mi ciążyła i zaważyła na postawie i wieludecyzjach.Dopiero niedawno to zrozumiałem.- Zamknął książkę, którą właśnie podpisał, wręczył ją rozpromienionej właścicielce i z uśmiechem zwrócił się donastępnej osoby w kolejce.- Witam.Wypisując krótką dedykację, opatrzoną zamaszystym autografem, ciągnął:- Byłem głęboko rozczarowany życiem, więc czułem pewne wewnętrzne pokrewieństwo z bohateremmojej książki, który także przeżył zawód.UCIECZKA DO EDENU 229- A co sprawiło, że tak diametralnie zmienił siępański stosunek do życia?Wzrok Judda powędrował ponad głowami tłoczących się ludzi ku Stevie.Zobaczył, że ona także spogląda na niego rozpromienionym wzrokiem.- Spotkałem osobę z charakterem.To ona na własnym przykładzie nauczyła mnie, że warto żyć, nawetjeśli życie ma swoje wady, a także że czasami trzebanajpierw ponieść klęskę, żeby nauczyć się właściwiecenić wagę zwycięstwa.Na twarzy Stevie wykwitł radosny uśmiech.Zarazpotem odmalowało się na niej przerażenie, które natychmiast udzieliło się Juddowi.Upuścił pióro i zerwałsię zza stolika.Kilkoma susami pokonał przestrzeń dzielącą go odStevie i chwycił ją za ręce.- Stevie, czy coś jest nie tak?- Nie, nie, kochany.Wracaj do pracy.- Panie Mackie - nerwowo wtrącił się kierowniksklepu - ludzie czekają.- Chwileczkę, zaraz wracam - powiedział Juddi pociągnął Stevie w stronę wąskiego korytarzyka,prowadzącego na zaplecze sklepu.- Ale.ale pan nie może teraz wyjść.Dokąd panidzie? - Kierownik był coraz bardziej zdenerwowany.- Co ja powiem moim klientom?- Niech im pan powie, że podpisuję książki już2 3 0 UCIECZKA DO EDENUponad dwie godziny i muszę się wysiusiać.Jestempewny, że mnie zrozumieją.To mówiąc, pozostawił osłupiałego kierownika, reportera, a także tych wszystkich czekających, którzygo usłyszeli, i wypchnął Stevie pomiędzy przeładowanymi regałami do małego pokoiku na zapleczu,który był jeszcze bardziej zawalony książkami niżsam sklep.- Co się dzieje, Stevie? - zapytał, zamykając zasobą drzwi.- Nic.- Jak to nic? Przecież widziałem twoją minę, mojadroga.Wyglądałaś zupełnie tak jak ja, kiedy bez zapowiedzi chwytasz mnie za.- Judd! Ludzie cię usłyszą!- Guzik mnie to obchodzi.Chcę się dowiedzieć, cosprawiło, że miałaś taką minę, jakby ktoś cię właśnieuszczypnął w tyłek.Od dnia, w którym po operacji wrócili na farmęw południowym Teksasie, Judd nie przestawał domagać się informacji o stanie zdrowia Stevie.Dopierogdy zaczęła regularnie miesiączkować, uwierzyłw optymistyczne prognozy lekarzy.W głębi duszynigdy jednak tak do końca nie przestał się martwićo jej zdrowie.- Czułem, że nie powinienem cię słuchać, kiedymnie błagałaś dziś rano, żebym cię zabrał tu ze sobąUCIECZKA DO EDENU 231- powiedział.Był zły na siebie, że uległ jej prośbom.- Wezwę taksówkę i odeślę cię do hotelu.- Nie ma mowy, Mackie.Uwielbiam patrzeć naludzi, którzy ciebie uwielbiają.A to dlatego, że ja teżcię uwielbiam.- Stevie pocałowała go w policzek.-A poza tym, nie mam najmniejszego zamiaru nudzićsię sama w tym ciasnym i dusznym pokoju hotelowym.- Przecież ja też się nudzę w tej dusznej, zatłoczonej księgarni.Stevie żartobliwie pogroziła mu palcem.- Widziałam, jak się nudzisz.Dajesz się uwodzićkażdej kobiecie, którą spotkasz na swojej drodze.- Nie, nie.Wcale nie każdej - odparł z nieznośnąpewnością siebie, którą zdążyła tak polubić.Zarzuciła mu ręce na szyję i przysunęła się bliżej.- Jesteś niepoprawny.Sama nie wiem, dlaczegotak bardzo cię kocham.- A co jest takiego we mnie, czego nie można bypokochać? - Judd objął ją w pasie, jeszcze mocniejprzytulił i pochylając głowę, dotknął ustami jej warg.- Mackie, ludzie czekają.- A niech sobie czekają.Całował ją długo i zachłannie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]