[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz widziała ju\ strzelającą w niebo kolumnę pomnika, słyszałanawet szelest traw na zboczu.Pióro na kapelusiku Augustine powiewało na wietrze, eleganckaspódnica łopotała wokół długich nóg.Młoda kobieta niecierpliwie stukała szpicrutą o cokółpomnika i często spoglądała na zegarek na łańcuszku.Wreszcie rozległ się tętent kopyt i Laura delikatnie rozchyliła liście krzaka, \eby zobaczyćearla Langford, jak popędzał czarnego konia do szybszego biegu pod górę.Przez chwilęobawiała się, \e jezdziec mo\e ją zobaczyć, ale krzew skrywał ją dobrze, zaś earlowi nawetprzez myśl nie przeszło, aby spojrzeć w tamtym kierunku.Byli tak blisko, \e Laura słyszałaskrzypienie siodła pod cię\arem zsiadającego earla.Zaraz jednak wytrzeszczyła oczy, gdyujrzała, jak James Grenville bierze Augustine w ramiona i całuje.Panna Townsend zezwalałamu na to, gdy\ trudno inaczej określić bezwładność i potulność, z jaką przyjmowała jegokaresy.136- Jezu, Augustine, ale mi ciebie brakowało - rzekł.Jego głos doskonale dochodził do miejsca,gdzie siedziała Laura.- Nie jest łatwo tak się wymknąć.- Ale teraz jesteś tutaj.- Uśmiechnął się.- Spotkanie z tobą to jedyna pociecha, na jaką mogęsobie pozwolić w tym najczarniejszym dniu.- Dla mnie to równie\ czarny dzień.King's Cliff ju\ nigdy nie będzie taki sam.Zostałzniszczony.- Przez twego byłego ukochanego.Panna Townsend bezczelnie spojrzała mu w oczy.- Tak.- Nie mogę ju\ dłu\ej wytrzymać z dala od ciebie.- Powiedziałam ci, \e wyjdę za ciebie, kiedy skończy się twoja \ałoba.- Nie o to mi chodzi.Gwałtownie odwróciła wzrok.- Jamesie, nie sądzę, aby to było rozsądne.A jeśli nas odkryją?- A co to za ró\nica?- Stracę reputację.- Do tej pory byliśmy dyskretni, to i dalej będziemy.Te same przyległe pokoje.- Mieliśmy wiele szczęścia.- I znów będziemy je mieli.Muszę jechać do Tauton pod koniec tygodnia.Chcę, \ebyś ty te\się tam znów wybrała.Proszę, Augustine.Czy znowu muszę ci przypominać, jaki mamywspólny sekret?- To nie była moja robota!- A teraz jest, gdy\ sama to wszystko wymyśliłaś, moja droga.Jadę do Taunton pod koniectygodnia.Masz tam być.Jego twarz straciła czuły wyraz, oczy były zimne, a usta zmieniły się w wąską, zdradzającąokrucieństwo szczelinę.Odwrócił się i wsiadł na konia, popędzając go tak, \e wkrótce zniknąłza krzywizną wzgórza.Augustine była bardzo blada, gdy spoglądała w jego ślady.Nerwowo przesuwała językiem powyschniętych ustach, gdy zbierała wodze i przygotowywała się do wsiadania.Laura czuła tenlęk, jaki James Grenville wzbudził w kobiecie, którą podobno kochał.Nie \ałowała Augustine,którą zachłanność i ambicja wplątały w tę niezręczną sytuację.Słońce stało wysoko na czystym niebie, gdy wreszcie zaczęły się zje\d\ać powozy.Były toeleganckie pojazdy z tarczami herbowymi na drzwiczkach, dyli\anse pocztowe wynajęte przezfarmerów, którzy nie posiadali własnych powozów, oraz furgony, wiozące dziesiątkipomniejszych istot, które kierowały się do King's Cliff.Wszyscy oni, jak jeden mą\, chcieli byćświadkami wydarzeń dnia, przemijania ery, która błyszczała tak długo i tak jasnym blaskiem.W pobli\u platformy kłębił się tłum, walcząc o co lepsze pozycje.Arystokracja zbierała się woddzielnym boksie, popijając zmro\onego szampana, podawanego przez lokajów wimponującej liberii Grenville'ów.Zmro\ony szampan był ekstrawagancją i Laura dobrze o tymwiedziała, liczyła jednak, \e sprawi, i\ znajdzie się więcej hojnych oferentów.Zbli\ała się godzina aukcji i Laura zaczęła się ubierać.Postanowiła, \e wło\y lnianąbrzoskwiniową suknię i najbardziej kolorowy z kaszmirowych szali.Czarna wstą\ka znówozdabiała jej szyję, a na starannie upiętych włosach spoczywał najładniejszy z jej koronkowychczepków.Dzień był piękny i ciepły, lecz ona dr\ała, schodząc po schodach, gdy\ nie wiedziała,z jakim spotka się przyjęciem.137Pan Dodswell czekał na nią w westybulu, zaś Augustine i jej matka siedziały sztywno na sofie zponurymi obliczami.Laura zignorowała je i całą uwagę poświęciła prawnikowi, któryprezentował się nadspodziewanie elegancko, odrzucając zakurzony czarny surdut na korzyśćnowego, z pięknego granatowego sukna.Zamiast spodni miał wytworne pantalony, a do tegokamizelkę z kremowego rypsu.W sumie nie wyglądał jak pan Dodswell, którego Laura znała,więc nie była w stanie ukryć zaskoczenia.Agent uśmiechnął się.- Obawiam się, \e gąsienica zmieniła się w dość pstrokatego motyla.- Wygląda pan bardzo dobrze, sir.- W młodości uwa\any byłem za całkiem przystojnego.- Wcią\ pan jest przystojny.- Dziękuję.- Widział pan, kto przyjechał? - zapytała z niepokojem.- Czy jest ktoś spoza hrabstwa?Augustine wstała nagle.Wyglądała przepięknie z włosami wymykającymi się spod czepka,otulona fałdami sukni z kremowego muślinu haftowanego w błękitne gwiazdki.- Niewa\ne, ilu przyjedzie spoza hrabstwa - rzekła zimno.- Nikt nie pozwoli na zniszczenieKing's Cliff.Przyjechali tylko, aby być świadkami twego wstydu i niełaski, pani.Ten dzieńbędzie dla pani dniem hańby i ośmieszenia, gdy\ oka\e się nieporównywalną katastrofą.Chodz, mamo.- Wyszła na zewnątrz.Matka posłusznie podreptała za nią.Laura nerwowo spojrzała na agenta.- Myśli pan, \e ona ma rację?- Przyjechali tu dla King's Cliff, pani, i choćby dlatego moje serce się raduje.- Obawiam się wyjść na zewnątrz.Wziął ją za rękę i wsunął sobie jej dłoń pod ramię.- Jestem z panią.Nie powinna się pani obawiać tej godziny, nie teraz, gdy pani nieugiętaodwaga doprowadziła panią a\ tutaj.W mojej skromnej opinii, okazała się pani prawdziwądamą, o sile ducha, która sprawia, \e jest pani doskonałym uzupełnieniem King's Cliff.Szczerze ufam, \e zmieniła pani zdanie co do wyjazdu.Pokręciła głową.- Nie, panie Dodswell.Nie zmieniłam.- Więc się tym smucę, lady Grenville.Podeszli do drzwi i skierowali się na ganek, ale zaledwie zeszli po trzech stopniach, gdyprzybycie kolejnej karocy spowodowało znaczne zamieszanie pośród gapiów.Kosztowne, lśniące lando zaprzę\one było w sześć wspaniale dobranych gniadoszy.Powozilistangreci w bardzo charakterystycznych liberiach.Budy powozu pozostawały jednak uparciepodniesione, kryjąc to\samość jego pasa\erów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]