[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak niebyła już tą samą szczęśliwą dziewczyną,którą poznał w Arkansas.Sprawiała wrażenie dojrzałeji zrezy15.Pojedynekserc.326226Sandra Browngnowanej kobiety.Czy takpodziałało na nią macierzyństwo?Czyteżdręczył ją żal?Choć oboje sięzmienili, jedno pozostało jak dawniej.Nadal pożądał jej tak samo jak przedtem.Ale pragnął jej terazw inny sposób.I ten nowy wymiar go zaniepokoił.Zaczął jejpotrzebować.Nie odzyska spokoju ducha, jeśli Kathleen go nie zaakceptuje.W pracy bardziej sobie cenił jejpochwały niżpieniądze, które mupłacono.Pożądałjej ciała, leczpragnął też zainteresowania i życzliwości.Czasami -często -tęsknił za pieszczotą jej delikatnych, kojących rąk, które tuliły Therona.Erikjużnie wierzył, że te dłonie dotkną kiedyś i jego.Myśl, że mógłby ją miećjakiś innymężczyzna, wzbudzała wnimwściekłość.Należałado niego, podobniejak jego syn.Nikt.- Eriku?-zapytała ostrożnie.Uświadomił sobie, że jego twarzmusiała zdradzić chociażczęśćtych uczuć, i natychmiastsię opanował.Nie okażejuż więcej,jakbardzo mu na niej zależy.Zbyt wiele razy się wygłupił.- Przyszedłem cipowiedzieć, że pytałem meteorologów i jeszczeprzynajmniejprzezdwadzieścia cztery godzinybędziemy mieli takąpogodę.Na jutro dałem wszystkim urlop.Parę osób powiedziało mi,co myślą o wolnym dniu podczas deszczu, ale.- Wymownie wzruszył ramionami i uśmiechnąłsię.-To ja jestem szefem.- Wszystko idzie dobrze?Podoba cisię to,co dotychczaszrobiłeś?W oczach zabłysłymu iskierki podniecenia, jak zawsze, gdy mówił opracy.-Tak.Zacząłem.- Urwał nagle.Miał właśnie powiedzieć, że chciał ją zaprosić do swego pokoju,żeby pokazać nakręconymateriał.W ostatniejchwili jednakoparłsiętejpokusie.Nie chciał znalezć się sam na sam z Kathleen wciemnościach, skoronie mogła doniegonależeć.Aleto nasunęło mu innepytanie.- Telefonowałaśdodomu?-Tak, przedwczoraj i wszystko byłowporządku.327Zadzwonię dzisiajwieczorem.Theron.- urwała nagle.-Tak?Co?- Ma nowyząbek - oznajmiłamu.- O,tutaj.-Wskazała na swoje usta.- %7łartujesz!-Eryk się roześmiał.-Niedługobędzie wcinał steki.Kathleen także się roześmiała.- Już torobi.-Naprawdę?Pojedynek serc227-Mielone, oczywiście.-No tak.- Erik zachichotał.-Nie bardzo znam się na wychowaniudzieci.Wypowiedziałte słowalekkim tonem, ale zawisły między nimi.- Rzeczywiście, chyba nie.-Kathleen odwróciłaodniego oczy.Tylko szum deszczu rozpraszałciszę, ażw końcuErik zaproponował:- Przestawię twójsamochód, jeśli dasz mi kluczyki.-Dzięki.- Kathleenupuściłakluczyki na jego wyciągniętą dłoń,nie dotykając jej.-Nie jedz nigdzie przy takiejpogodzie.-Dobrze.Skinął głową, po czym odwróciłsię, otworzył drzwii wyszedłw deszcz.Gdy Kathleen pochowała wreszcie ubrania i dodatki do właściwych pudeł, przyszłapora,by iść do jadalni, gdzie przygotowanowieczorny bufet.Początkowo chciała, żeby przyniesiono jejdo pokojutacę z jedzeniem, ale uznała,żetowzbudziłoby większezainteresowanie jej osobą.Lepiej pójść na kolację,starając się ukryć ponurynastrój.Nie zniesie więcej takich sam nasam z Erikiemjak dzisiejszego popołudnia.Erik również przeżywał męki, będąc tak bliskoniej fizycznie, lecz daleko pod każdyminnym względem, a onaniezamierzałaściągać na siebie jeszczewiększychcierpień, jeślimogłatego uniknąć.Przebrała sięi poszła do jadalni, gdzieprzysiadłasię do trzechmodelek.Po posiłku wróciła dopokoju i próbowała zainteresowaćsię filmem, nadawanym ze stacjitelewizyjnej wMiami.Wmawiając sobie, żeprzyczyną jej ponuregonastroju jest zmęczenie,położyłasięwcześnie, lecz przewracała się tylko niespokojniez boku nabok, aż wreszciepostanowiłaprzespacerowaćsię do przystani rybackiej.Może jeśli się zmęczy, łatwiej będzie jej zasnąć.328Włożyła sportowy kombinezon i wyszła na bosaka.Omijając basen,ruszyła zacienionymiścieżkami na nabrzeże, ciągnące sięwzdłużkryształowo czystych wód.Deszcz na chwilę ustał, lecz ciężkie skłębione chmury nadal przesuwały się po niebie,odczasu doczasu tylkoodsłaniając księżyc.To właśniew takiej chwili, gdy Kathleen zamierzała jużwrócićdo pokoju,ujrzaławksiężycowej poświacie Erika.329Leżał na kocu, tużprzy brzegu,gdzie fale zdobiłypiasek pienistą koronką.330228Sandra BrownTo napewno był on.Poznałaby jegosylwetkę nawet w najciemniejszą noc.Ubrany tylko w króciutkie spodenki kąpielowe,wpatrywałsię w wodę,wsparty na łokciu.Nagle wybuchnął głośnym śmiechem.Kathleen spojrzała na morze, ciekawa, co go tak rozbawiło,skoro był tu sam.Nie, niesam.Z wody wychodziła Tamara, naga i lśniącaw księżycowym świetle.Długiewłosy niczym złocista etola okrywały jej ramiona i plecy.- Nie boiszsię, żenastąpiszw mroku na jeżowca?-zawołał doniejErik.- Nawet jeśli, toprzybiegniesz mi pomóc.-Ich głosy niosły się nadwodą;najwyrazniej nie przypuszczali, że ktoś może być wpobliżu.- Ani mi sięśni -odrzekł Erik.-Jestem zbyt znużony i leniwy,Dzwięczny śmiechdziewczyny zabrzmiał w uszachKathleen jakbrzęk tłuczonego szkła.- Wiem,jak cię rozbudzić.-Możeszspróbować - rzucił Erik.Tamara stała jużnad nim,;chlapiąc wodąna jego tors.- To dlamnienajwiększa frajda - powiedziała gardłowym głosem.Gdy opadła na koc obokErika, Kathleen nie chciała jużdłużej patrzeć natych dwoje.Potykającsię,pobiegła do swego apartamentu.- Powinnam wywalić tędziwkę!-wrzasnęła, znalazłszy się w pokoju.-W końcu jestem właścicielkąfirmy, ja tu rządzę,czyż nie?Działam wimieniumojego męża.A Sethzatrudnił Erika.Zaraz tampójdę i wywalę ją na zbitątwarz.- Lecz gdy sięodwróciłai położyłarękę na klamce, złość zniknęła.Nie wróci na plażę, bo wie, co tamzobaczy.Niewyrzuci też Tamary.Nie zamierza pokazywać Erikowi,że jest zazdrosna, nie da mu tej satysfakcji.Niezastanawiając się nad tym, co robi,poszła do sypialni, wyciągnęła z szafy torbęichaotycznie zaczęła wrzucać do niej niezbędnerzeczy.Zabrawszy tylko to, co najpotrzebniejsze, zamknęła pokójiposzła do recepcji.Znowu zaczęło lać.- Muszę dzisiaj wyjechać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]