[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie spotkał tak nieustępliwegoprzeciwnika jak ona.Była jak cierń, który nie daje się usunąć.- A więc poszła do Lloyda.Wzięła ze sobą sztylet?- Tak.Musiała być wściekła, kiedy dowiedziała się, że tofalsyfikat.- A prawdziwe Oko Kaszmiru?- Jest bezpieczne.Tak mnie poinformowano.184RS- Ta Cairncross o mało nie sprowadziła na nas katastrofy.Musidostać za swoje.- Zgadzam się z tobą.Co masz na myśli?- Coś nieprzyjemnego - odrzekł van Weldon.VeronicaCairncross to tania dziwka.I do tego głupia, jeżeli uważa, że może ichwykołować.Tym razem jej chciwość posunęła się zbyt daleko.- Mam załatwić panią Cairncross osobiście? - zapytał Trott.- Zaczekaj.Najpierw sprawdz, czy kolekcja jest bezpieczna.Musi pojawić się na rynku za miesiąc.- Tak szybko po Havelaarze"? Czy to rozsądne? Dobre pytanie.Ale on potrzebuje gotówki.- Nie mogę czekać - odparł.- Muszę zacząć sprzedawać.WHongkongu czy w Tokio możemy dostać bardzo dobre ceny, nikt nicnie zauważy.Japończycy są dyskretni.Dopilnuj, żeby kolekcja zostałaprzeniesiona.- Kiedy?- Jutro do Portsmouth ma przybić Villafjord".Będę napokładzie.- Ty.?W głosie Trotta słychać było konsternację.To, co zaczęło sięjako przelotna trudność, urosło do rozmiarów katastrofy, a vanWeldon jest najwyrazniej zdegustowany swoim następcą.Jeżeli Trottnie potrafi załatwić takich prostych spraw jak Veronica Cairncross iClea Rice, jak mógłby oczekiwać, że stanie u steru firmy?- Sam dopilnuję załadunku - oznajmił van Weldon.- A ty dotego czasu masz odnalezć Cleę Rice.185RS- Obserwujemy Tavistocków.Prędzej czy pózniej Jordan idziewczyna się pojawią.Albo nie, pomyślał van Weldon, odkładając słuchawkę.CleaRice musi być zmęczona i czujność jej na pewno osłabła.Instynktnakaże jej uciekać tak daleko i tak szybko, jak tylko zdoła.Torozwiąże problem, przynajmniej na jakiś czas.Pomyślał, że nie musisię już o nią martwić.Już dawno opuściła Londyn.Tak zrobiłabykażda rozsądna kobieta.186RSROZDZIAA DWUNASTYPiętnaście po dwunastej Veronica Cairncross opuściła swojelondyńskie mieszkanie, wsiadła do taksówki i pojechała na SloaneStreet, gdzie zjadła lunch w modnej małej restauracyjce.Potem poszłapieszo w kierunku Brompton Road, w kierunku domu towarowegoHarrodsa.Po drodze w jednym ze sklepów kupiła bieliznę, a w innymprzymierzyła sześć par butów.Clea, w przebraniu, obserwowała ją z narastającą irytacją.Nietylko wydawało się jej to wszystko bezcelowe, ale pod długą czarnąperuką swędziała ją głowa, ciemne okulary zjeżdżały jej z nosa, anowe buty dokuczały niemiłosiernie.Może powinna była wejść dotego samego sklepu, gdzie Veronica spędziła tyle czasu, i kupić sobietenisówki.Ale i tak nie mogłaby sobie na nic tam pozwolić, boVeronica odwiedzała same najdroższe butiki.Jak to jest, być takąbogatą i nic nie robić? Czy ona się nie męczy tymi wszystkimiprzyjęciami i kupowaniem ciuchów?Rzeczywiście.Biedactwo, musi być znudzona do granicwytrzymałości.Weszła za nią do Harrodsa.Z bezpiecznej odległościobserwowała, jak Veronica ogląda perfumy, przebiera w apaszkach itorebkach.Dwie godziny pózniej obładowana zakupami Veronicawyszła i wezwała taksówkę.187RSClea pospieszyła za nią i rozejrzawszy się pospiesznie,przywołała drugą, z przyciemnionymi szybami.Na tylnym siedzeniu czekał na nią Jordan.Ich kierowca, Hindus w turbanie, którego Jordan wynajął na całydzień, włączył się po mistrzowsku do ruchu i trzymał się o dwasamochody za pojazdem Veroniki.- Masz coś interesującego?- Nic.Boże, jak ta kobieta zabierze się do kupowania.To niemoja liga.Chyba niczego nie zauważyła.Ani mnie, ani taksówki.-Clea westchnęła i ściągnęła perukę.- To jest bez sensu.Dotąddowiedzieliśmy się tylko, że ma czas i kupę forsy.- Bądz cierpliwa.Znam Ronnie i wiem, że kiedy jestzdenerwowana, szasta pieniędzmi jak szalona.To jej sposób narozładowanie stresu.Sądząc po ilości toreb z zakupami, przechodziwłaśnie trudny okres.Taksówka Veroniki skręciła na Kensington.Ominęli KensingtonGardens i skierowali się za nią na południowy zachód.- Dokąd ona jedzie? - westchnęła Clea.- Dziwne.Nie wraca do domu.Taksówka Veroniki skręciła z ulicy handlowej i wjechała wokolicę pełną biur.Dopiero kiedy się zatrzymała i Veronica wysiadła,Jordan zrozumiał.- Oczywiście.Cairncross Biscuits.- Wskazał na napis nabudynku.- To firma rodzinna, istnieje od pokoleń.Dostawcy dworukrólewskiego i te rzeczy.- Przyjechała zobaczyć się z mężem - zauważyła Clea.188RS- Herbatniki Cairncrossa to firma znana także za granicą.Sąeksportowane na cały świat.- No to co?- Zastanawiam się, jaka firma transportowa przewozi tewszystkie skrzynie z ciasteczkami.I co w nich naprawdę jest.- Broń? - Clea potrząsnęła głową.- Sądziłam, że Oliver nie jestw to zamieszany.%7łe to tylko rogacz.Teraz twierdzisz, że jest wzmowie z van Weldonem? A nie z Veronicą?- A dlaczego nie z obojgiem?- Wychodzi - zauważył kierowca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]