[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dlaczego pytasz? chciał wiedzieć. Chcę, żebyś mi ją oddał. Dlaczego? Bo mam na sobie tylko bandaże.Zabrali wszystkie moje ubrania.Sofos zdjął z siebie ubranie i podał mi je, niemalże wybijając mi przy tym w oko. Chcesz też buty? zaproponował ofiarnie. Nie, lepiej jak zostanę boso. Genie odezwał się mag. Nie powinieneś tego robić. Ubierać się? Wiesz, co mam na myśli. Przynajmniej miał na tyle rozsądku, by ściszyć głos.Dziękuję, że otworzyłeś drzwi, ale najlepiej będzie, jak o wszystkim teraz zapomnisz.Wracajz powrotem tam, skąd przyszedłeś i udawaj, że w ogóle nie wychodziłeś z łóżka. A jak niby się stąd wydostaniecie? Frontowymi drzwiami? Damy sobie radę.Parsknąłem cicho. Wątpię. Jeśli nas złapią, powiemy, że przekupiliśmy strażnika.Zbyłem jego wypowiedz lekceważącym machnięciem dłoni, którego i tak nie mógłzauważyć. Musimy ruszać powiedziałem, ponaglając go zdrową ręką, czego również niemógł dostrzec. Genie, minęły zaledwie dwa dni, a trzy od czasu, kiedy nas aresztowano.Nie daszrady. Wydaje mi się odparłem chłodno że jestem raczej waszym atutem niż kulą unogi. Nie to miałem na myśli. Wyciągnął rękę pośród ciemności, by dotknąć mojegoramienia, ale się odsunąłem. Nie możemy oczekiwać, że znowu będziesz dla nas ryzykował. A to jakaś zmiana względem twojego wcześniejszego podejścia wytknąłem. Wtedy się myliłem. Mylisz się i teraz. Genie, królowa Attolii nie żywi względem ciebie urazy.Przypomniałem sobie uśmiech, jakim obdarzyła mnie na pożegnanie. Myślę, że jednak żywi. Chce tylko otrzymać od ciebie obietnicę, że będziesz jejsłużył. Cóż, w takim razie jej nie dostanie. Słyszałem zbyt wiele opowieści o tym, co stałosię z ludzmi, którzy dla niej pracowali. Czy możemy teraz o tym nie rozmawiać? Mówiącto, zacząłem oddalać się z wolna, a oni podążyli za mną.Boso stąpałem ostrożnie i niemiałem też większych problemów, aby pamiętać o oszczędzaniu uszkodzonej ręki. Skąd wziąłeś klucze? Gdzie są strażnicy? Sofos ani myślał zamilknąć, gdyporuszaliśmy się naprzód wśród nieprzeniknionych ciemności. I dlaczego nie pali się żadnalampa?Westchnąłem. Nie mam kluczy.Zabrali moje ubrania i najprawdopodobniej je spalili.Zostawilijednak wytrychy oraz resztę rzeczy, które miałem w kieszeniach, na stoliku w moim pokoju.Nie zabrałem z niego fibuli maga oraz grzebienia Ambiadesa.Wziąłem za to scyzoryk, wrazie gdybym znów miał go potrzebować.Znalezliśmy się na rogu.Wymacałem sobie drogę,po czym wróciłem po Sofosa i zacząłem prowadzić go za rękę. Bądz cicho szepnąłem i postaraj się mnie nie szarpać. Wciąż jeszcze niestałem pewnie na nogach, obawiałem się więc, że mógłby mnie przewrócić, gdyby siępotknął. A co ze strażnikami? Chłopiec nie miał zamiaru odpuścić. I lampami?Odpowiedziałem mu zatem, że strażnicy zajmują się pilnowaniem talii kart na końcukorytarza, a lampy nie świecą, bo sam zgasiłem każdą z nich. Dzięki temu syknąłem kiedy usłyszą, że świergolimy niczym zadowolonewróble, nie będą w stanie tak od razu nas znalezć. A dokąd idziemy? Zamkniesz się wreszcie?Lewą ręką, uszkodzoną, ocierałem o ścianę, aż wreszcie zaczepiłem nią o klamkę.Ból sprawił, że natychmiast się zatrzymałem.Zcisnąłem mocno dłoń Sofosa, by nie wpadł namnie. Zaczekajcie szepnąłem.Stali w milczeniu, podczas gdy ja zabrałem się zarozpracowywanie zamka.Na szczęście miałem klucz o zbliżonym kształcie, mogłem więcoperować nim jedną ręką. Uwaga na drzwi powiedziałem, otwierając je na oścież.Zazgrzytały po posadzce, ale zawiasy nie skrzypiały. Nie uderz się w głowę ostrzegłemjeszcze maga.Ruszyliśmy tunelem szerokości drzwi.Zciany nachylały się ku sobie, tworzącsklepienie zaledwie kilka cali nad moją głową.Korytarz kończył się kamiennymi drzwiami,zamkniętymi od wewnątrz na zwykłą antabę.Przedostawszy się na drugą stronę, znalezliśmysię poza zamkiem, na wąskim, kamiennym podeście, biegnącym poniżej murów zamkowych.Pośród ciszy słyszeliśmy fale rozbijające się o skały pod naszymi stopami.Po powierzchniwody pełgały odbite plamy światła pochodni, oświetlających chodnik strażniczy nad naszymigłowami. Co to takiego? zapytał Sofos. To Seperchia odpowiedział mu mag. Nie zapominaj, że tę twierdzę zbudowanona rzece, by bronić mostu na drugi brzeg. Nie, miałem na myśli co to jest? Sofos uderzył stopą w skałę, na której staliśmy. To parapet biegnący wokół całego zamku wyjaśniłem. Umożliwia pracekonserwatorskie przy fundamentach.Pójdziemy nim aż do mostu prowadzącego do miasta.Mówcie cicho.Tu też wystawiają straże. A po co są tu te drzwi?Odpowiedz pozostawiłem magowi. Pozbywają się ciał, wrzucając je do rzeki. Och. Czasami strażnicy odsprzedają ciało bliskim, którzy czekają tu w łodzi dodałkrólewski doradca.Sofos wreszcie zamknął buzię na kłódkę, mogliśmy więc skupić się na ostrożnymposuwaniu się bokiem wokół zamku.Na niebie nie było księżyca.Nie widziałem nawetwłasnej ręki przed twarzą, więc przykleiłem ją do murów, a stopą sprawdzałem, czy mamprzed sobą oparcie.Mag zajął pozycję między mną a chłopcem i pilnował się, by na mnie niewpaść.Skręciliśmy za jeden narożnik, potem za następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]