[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozsypane wokół głowy włosy wyglądały jak aureola, którą,byłam pewna, miał, choć iluzja nie pozwalała mi tego dostrzec.Prosty, ostry nos kontrastowałz miękkimi, zaróżowionymi ustami, lekko uchylonymi i wilgotnymi.Cholera, nie powinnamnawet myśleć o nim w ten sposób.Nie chciałam mieć pod powiekami widoku cieni, jakierzucają jego rzęsy, ani odcisku koronki z poduszki na policzku.To zbyt intymne.Musiałamwstać, nie chciałam, by widzieli mnie, zanim się nie uspokoję, nie pozbędę się z twarzyrozmarzenia i podniecenia, które bez wątpienia tam się rysowały.Delikatnie uniosłam ramię,pozwalając, by dłoń Joshui stoczyła się w pościel.Z Mironem było trudniej, każdy ruchmojego ciała wywoływał jego reakcję.Obróciłam się na plecy, by kontakt naszych ciał byłmniejszy, ale jego ramię natychmiast przycisnęło mnie w talii, udo oparło się o moje, twarzzanurzyła się we włosy.Cholera.Dosłownie wypełzałam z tego uścisku.Nie wiem, czyJoshua przez sen poczuł, że chcę się wyzwolić, ale przekręcił się na plecy, dając mi odrobinęprzestrzeni.Wydostanie się spod Mirona zajęło mi kwadrans.Owinęłam się szlafrokiem iprzez chwilę patrzyłam na nich.Moje łóżko było wielkie, dwa na dwa metry, ale z tą dwójkąwcale się takie nie wydawało.W błękitnej pościeli wyglądali nierealistycznie pięknie.Czerń izłoto, idealni.Znów zrobiło mi się gorąco, a na twarz wypełzł rumieniec.Cholera.Niepowinnam tak o nich myśleć.Nie o Mironie, był przyjacielem, ale& moje ciało nadalpamiętało kształt jego ciała.Wiedza nabyta przez całą noc bliskości ekstremalnej, nieznanejmi dotąd.Joshua znów przekręcił się na bok, prawie stykali się czołami, odbijali się w sobiejak w lustrze.Jasne, harmonijne twarze, piękne ciała.Cholera, odwróciłam się na pięcie, niemogę tak na nich patrzeć.Ufałam im, ale w tym momencie nie ufałam sobie.Poszłam na palcach do kuchni.Postanowiłam, że przygotuję im śniadanie, mały gest wzamian za uratowanie mi życia wczorajszej nocy.Przymknęłam drzwi do sypialni, by ich nieobudzić.Domyślałam się, że oddawanie energii kosztowało chłopaków sporo, potrzebowaliodpoczynku.Przechodziłam koło drzwi wejściowych, gdy usłyszałam szelest, ktoś tam był,sięgał do dzwonka.Szybko podeszłam, nim narobił hałasu.Wyjrzałam przez wizjer, ale niezauważyłam nic prócz światła.To dobry znak, morderczy mag raczej nie świeci.Otworzyłam.Nie mogłam być bardziej zdumiona.Na mojej wycieraczce z nieco zdezorientowaną miną stałGabriel, dziadek Joshui.Widząc mnie, przytłumił blask, jaki od niego bił.Miło, że pamiętał,że blask pełnego majestatu mógł mnie oślepić.Na wieki.- Witam, panno Teodoro - jego głosbył uprzejmy do granic możliwości.Archanioł stał wyprostowany, w popielatym garniturze, zbardzo jasnymi włosami falującymi wokół czaszki i najbardziej niebieskimi oczami, jakie wżyciu widziałam.Dopiero po chwili odzyskałam rezon.- Proszę wejść.- Przepuściłam go w drzwiach.Bez zaproszenia nie mógł przekroczyćprogu.Mieszkanie było zabezpieczone ochronnym czarem, który go nie rozpoznawał.-Czemu zawdzięczam tę wizytę, archaniele? Bo to na pewno nie zwiastowanie.Uśmiechnął się, ale nie było w tym uśmiechu nawet kilowatu ciepła.- Skąd ta pewność, panno Teodoro? Wszak spędziła pani noc z moim wnukiem, aanioły, jak pani zapewne wie, są niezwykle płodne - rzucił nonszalancko, przekraczając próg.- Po pierwsze, nie lubię formy Teodora, po drugie, tak, słyszałam o waszej płodności, potrzecie, nadał jestem pewna, że to nie zwiastowanie, bo choćby nie wiem jak sprawni byliwasi pływacy, nadal potrzebujecie tradycyjnego seksu, by zapłodnić dziewczynę, a panawnuk jest dżentelmenem w każdym calu.Wyraz zaskoczenia malował się na jego twarzy.Byłprzyzwyczajony do tego, że wie, co się dzieje.Tym razem był lekko zdezorientowany.Wprowadziłam go do kuchni i wskazałam zwykłe białe krzesło z Ikei, nie tron archanielski,ale cóż, nieczęsto wizyty w moim domu składa anielska arystokracja.Usiadł.Bez słowapatrzył, jak nasypuję kawy do filtra i wkładam go do ekspresu, nalewam wodę.Niewiedziałam, po co tu jest, więc wolałam się nie odzywać, nim sam nie zacznie mówić.Metoda, która sprawdzała się w pokoju przesłuchań, zadziałała i na archanioła. - Poczuliśmy wczoraj, że użył mocy.Wiemy, że spędził z tobą noc.Wiemy, że śniłaś musię - z arogancką pewnością siebie wyliczał, odginając palce.- Wiesz aż za dużo jak dla mnie, ale nadal nie dość, by wiedzieć, co się tu stało -powiedziałam dość cierpko.Nie umknęło mi, że przeszedł na ty bez uzgodnienia.Wkażdych kręgach znaczy to mniej więcej to samo, a anioły słyną z przywiązania do protokołu.Lekceważył mnie i próbował zdobyć nade mną przewagę.- Może mi to pani wyjaśni - zauważył, że odebrałam jego wypowiedz jako niegrzeczną,poprawił się.- Nie wiem, czy powinnam.To właściwie sprawa między mną, Joshuą i Mironem.-Mironem? - Był naprawdę zaskoczony.- Tego w wizji nie było? Musicie wymienić wróża.Tak, obaj są teraz w sypialni.Zpiązmęczeni.Bynajmniej nie pieprzeniem się ze mną czy ze sobą - dodałam dla porządku - aleratowaniem mojego życia.Wiem, że nie interesuje ono pana szczególnie, ale ja jestemszczęśliwa i ogromnie wdzięczna, że im się udało.Bez nich dziś miałabym pewnie zetrzydzieści stopni, może mniej.A pana wnuk i bratanek okazali się prawdziwymiprzyjaciółmi.Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego Anioła Stróża.Drgnął, przez twarz przebiegły mu emocje, których nie potrafiłam odczytać.- Anioła Stróża?- Tak.Jedynego, jakiego mam.Patrzył na mnie, nie wiedząc, czy zdaję sobie sprawę z tego, co mówię.Wiedziałam.Odwoływałam się do tradycji, prawie już zaniechanej, osobistego strażnika.Choć takichprzyznaje Rada Archanielska tylko w wyjątkowych okolicznościach.- Po cóż pani AniołStróż, panno Doro?- Każda dziewczyna potrzebuje takiego, gdy ktoś próbuje ją zabić albo gdy poszukuje napolecenie Starszyzny porywacza i mordercy, który ma na sumieniu co najmniej piętnaścieofiar i potrafi drenować i zadawać rany podczas snu& W moim przypadku wszystkie teokoliczności mają miejsce.Starałam się mówić spokojnie.Przyswajał informacje w milczeniu.- Ciekawe - powiedział po chwili, nie spuszczając ze mnie wzroku.- Mam pytanie,panno Doro.- Proszę je zadać, najwyżej nie odpowiem.- Czy wie pani, że pomagając Joshui z tą małą samobójczynią, złamała pani naszeprawo? - Nie sądzę, by tak było
[ Pobierz całość w formacie PDF ]