[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wesołość przeszła w nagły niepokój.Tak jest, to prawda.Nie pozwolę sobie zało\yć obro\y.Mówię ci to terazNightchill i lepiej zapamiętaj sobie moje słowa.Stawiam krok naprzód.Nie wiem, coten Zrzęda musiał utracić, by dotrzeć tam, gdzie chcieliście go mieć, wyczuwamjednak jego rany.Niech was Otchłań pochłonie, czy ból to jedyny sposób, którypozwala wam na nas wpływać? Na to wygląda.Dowiedz się więc, \e dopóki nieznajdziecie innej metody, nie poka\ecie mi drogi innej ni\ ból i \ałoba, będę z wamiwalczył.Ka\dy z nas ma swoje \ycie i nie wolno wam traktować nas jak pionków.AniWykałaczki, ani Zrzędy, ani Stonny.Ty otworzyłaś tę ście\kę, Nightchill.Połączyłaś nas ze sobą.Zwietnie.Proszębardzo.Jeśli dasz mi powód, to wkroczę na nią.Poniesie mnie krew Ogara Cienia.Czy wiesz, \e sądzę, i\ gdybym zechciał, mógłbym dzięki niej przywołać te\pozostałe? Wszystkie.W końcu coś zrozumiałem.Olśniło mnie.Wewnątrz Dragnipura.dwa OgaryCienia wróciły do Groty Ciemności.Wróciły, Nightchill.Rozumiesz, o co mi chodzi?Wróciły do domu.A ja mogę je przywołać z powrotem.Dwie dusze rodem z nieokiełznanejCiemności.Wdzięczne dusze, ukochany pomiot zagłady.Paranowi odpowiedział głos kobiety, której nie znał. Nie masz pojęcia, czemu grozisz, śmiertelniku.W mieczu mojego brata kryje sięznacznie więcej tajemnic, ni\ ci się zdaje.Uśmiechnął się.Jest nawet gorzej, Nightchill.Dłoń, która obecnie włada Dragnipurem, nale\y doCiemności.Anomander Rake, syn Matki.Zcie\ka nigdy nie była tak prosta, otwarta ikrótka, nieprawda\? Gdybym mu powiedział, co się wydarzyło wewnątrz jego orę\a. Gdyby Rake się dowiedział, \e znalazłeś drogę do Dragnipura i \e uwolniłeśdwa Ogary, które zabił.pozbawiłby \ycia równie\ ciebie, śmiertelniku.To mo\liwe.Miał ju\ kilka okazji, by to zrobić, i miał te\ wystarczające powody.Powstrzymał się jednak.Sądzę, \e nie rozumiesz władcy Odprysku Księ\yca takdobrze, jak ci się zdaje.W Anomanderze Rake u nie ma nic przewidywalnego.Byćmo\e właśnie dlatego tak się go boisz. Lepiej nie drą\ tego tematu.Zrobię, co będę musiał, by przeciąć wasze sznurki, Nightchill.Uwa\acieśmiertelników za słabych i ta słabość staje się dla was usprawiedliwieniem dlamanipulacji. Wojna, która nas czeka, będzie znacznie większa i straszliwsza, ni\ ci sięwydaje.Wyjaśnij mi to.Wszystko.Poka\ mi tę straszliwą grozbę. Nie mo\emy tego zrobić.To kosztowałoby cię zdrowe zmysły, Ganoesie Paran.Protekcjonalna suka.Wyczuł, \e jej gniew rozgorzał na te słowa. Mówisz, \e wpływamy na was tylko przez wykorzystanie bólu.Na to mamy tylkojedną odpowiedz.Pozory mylą.Wydaje się wam, \e okazujecie nam łaskę, utrzymując nas w nieświadomości? Mocno powiedziane, ale w ogólnych zarysach masz rację, Ganoesie Paran.Władca talii nie mo\e być nieświadomy, Nightchill.Jeśli mam zaakceptować tęrolę i wią\ącą się z nią odpowiedzialność na czymkolwiek ona polega, a Kaptur wie,\e nie mam o tym pojęcia muszę się dowiedzieć wszystkiego. W swoim czasie.Uśmiechnął się szyderczo. Powiedziałam, w swoim czasie.Przyznaj nam choć tę łaskę, śmiertelniku.Walka, która nas czeka, nie ró\ni się od wojskowej kampanii: starcia o nasilającej sięgwałtowności, lokalne konflikty.Polem bitwy jest jednak sam byt.Małe zwycięstwamają swój udział w pandemicznej wojnie, którą postanowiliśmy podjąć.My, to znaczy kto? Pozostali przy \yciu pradawni bogowie.i inni, nieco mniej świadomi swej roli.K rul? Ten, który jest odpowiedzialny za ponowne narodziny Tattersail? Tak.Mój brat.Twój brat.Ale nie ten, który wykuł Dragnipura. Nie ten.W tej chwili Draconus mo\e wpływać na sytuację tylko pośrednio, gdy\jest skuty łańcuchami wewnątrz miecza, który sam stworzył.Anomander Rake zabił gojego własną bronią.Paran poczuł, \e wbija się w niego zimna stal podejrzenia.Powiedziałaś pośrednio. Wykorzystał sposobność, Ganoesie Paran.Niespodziewaną.Pojawienie sięwewnątrz Dragnipura duszy, która nie nosiła łańcuchów.Wymiana kilku słów, któreznaczyły znacznie więcej, ni\ ci się zdawało.Podobnie jak otwarcie drogi do GrotyCiemności, przebicie na krótką chwilę bariery dusz.Ale dość ju\.Chwileczkę.Paran potrzebował ciszy, by się zastanowić, szybko i intensywnie.Gdy byłwewnątrz Dragnipura i szedł u boku skutych łańcuchami, ciągnących niewyobra\alnebrzemię dusz, rzeczywiście rozmawiał z jednym z uwięzionych.Otchłani na dole, to był Draconus.Nie przypominał sobie jednak, o czym mówili.Aańcuchy wiodły do Groty Ciemności, węzła ukrytego pod skrzypiącym wozem.W ten właśnie sposób Ciemność więziła te dusze.Muszę wrócić.Do miecza.Zapytać. Jen isand Rul.Tak jest, Draconus, ten, z którym rozmawiałeś wewnątrzDragnipura mój drugi brat wykorzystał cię, Ganoesie Paran.Czy ta prawdawydaje ci się okrutna? Czy wykracza poza twoje pojmowanie? Tak jak inni uwięzieniw mieczu, mój brat ma przed sobą.wieczność.Chciał przechytrzyć klątwę, lecz niewyobra\ał sobie, \e to potrwa tak długo.Zmienił się, śmiertelniku.Jego legendarneokrucieństwo.złagodniało.Po tysiąckroć zapracował na swą mądrość.Co więcej,jest nam potrzebny.Chcecie, \ebym uwolnił Draconusa z miecza Rake a. Tak.A wtedy on spróbuje załatwić Rake a, \eby odebrać mu broń, którą wykuł.Nightchill, wolę mieć do czynienia z Rakiem ni\ z Draconusem. Nie dojdzie do takiego pojedynku, Ganoesie Paran.A to dlaczego? śeby uwolnić Draconusa, trzeba będzie zniszczyć miecz.Zimna stal, którą miał między \ebrami, obróciła się nagle.A wtedy wolność odzyskają.wszyscy.Wszystko, co jest w mieczu.Przykro mi,kobieto, ale nie zrobię tego. Jeśli jest jakiś sposób, by zapobiec katastrofalnemu uwolnieniu obłąkanych,złośliwych duchów, których naprawdę jest więcej ni\ legion, tak wiele, \e strach o tymmyśleć, mo\e go znać tylko jedna osoba.Sam Draconus. Tak.Zastanów się nad tym, Ganoesie Paran.Nie musisz się śpieszyć.Jestjeszcze czas.Słyszę to z radością. Nie jesteśmy tacy okrutni, jak sądzisz.Serce nie poczerniało ci z \ądzy zemsty, Nightchill? Wybacz mi mój sceptycyzm. Och, pragnę zemsty, śmiertelniku, ale nie na drobnych graczach, którzy mniezdradzili, bo ta zdrada została przepowiedziana.Przez staro\ytną klątwę.Jedynymcelem mojej zemsty jest ten, który ją na mnie rzucił.Dziwię się, \e ten ktoś jeszcze \yje.W jej słowach mo\na było wyczuć zimny uśmiech. Taką klątwę my rzuciliśmy na niego.Zaczynam podejrzewać, \e wszyscy jesteście siebie warci.Nastała chwila przerwy. Być mo\e masz rację, Ganoesie Paran.Co zrobiłaś z Tattersail? Nic.Jej uwagę przyciągnęło w tej chwili coś innego.Czyli \e pochlebiałem sobie, sądząc, i\ jest inaczej.Niech cię szlag, Paran, nadaljesteś głupcem. Nie skrzywdzimy jej, śmiertelniku.Nie zrobilibyśmy tego, nawet gdyby niewykraczało to poza nasze mo\liwości.Ona ma w sobie honor.I uczciwość.To rzadkiecechy u kogoś tak potę\nego.Dlatego pokładamy wiarę w.Parana obudził dotyk urękawicznionej dłoni na ramieniu.Zamrugał i rozejrzał sięwokół.Był na dachu.Wróciłem. Kapitanie?Spojrzał w zatroskane oczy Młotka. Słucham? Przepraszam, ale wydawało się, \e cię straciliśmy.przez chwilę.Paran skrzywił się.Chciał temu zaprzeczyć, lecz nie był w stanie okłamać Młotkaprosto w oczy. Jak długo to trwało? Kilkanaście uderzeń serca, kapitanie. Tylko tyle? To świetnie.Pora ruszać w drogę.Idziemy do Niewolnika. Kapitanie?Jestem teraz między nimi a nami , Młotek.Ale jest we mnie więcej z nas ,ni\ ci się wydaje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]