[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po dwóch, trzech tygodniach intensywnej pracy - wwolnym cza sie, oczywiście - może mi się na coś przydasz.- Dziękuję - powiedziała niepewnie.- Jestem.jestem bardzo wdzięczna.- I słusznie.- Wyprostował się.- Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi tej decy-zji żałować.Położyła się spać śmiesznie wcześnie, bo około dziewiątej, ale usnęła na-tychmiast, zmęczona całodniowym napięciem.W nocy obudziło ją uczucie gorą-ca i niewygody.Zamknęła oczy i starała się zasnąć, ale po pewnym czasie wsta-ła i oblała się resztką wody z dzbanka.Okno w pokoju było niezbyt duże leczmogło przez nie wpaść trochę chłodniejszego powietrza.Chciała je otworzyć,tymczasem okazało się, że się nie da.Przysunęła więc krzesło, stanęła na nim ipchnęła mocno framugę.Okno ledwie drgnęło.Czując, że zrobiło się jej goręcej,postanowiła odpocząć i oparła się o parapet, wyglądając na dwór.SRNoc była piękna, gwiazdzista.Pustynne piaski odbijały światło księżyca nie-mal jak lustro.Nagle tę idealną harmonię zakłócił jakiś ruch.Zobaczyła wysokąsylwetkę mężczyzny i jego długi cień.Pomyślała, że to Lucas, ale nie miałapewności, bo szyba była brudna.Przetarła ją ręką, co jednak nie dało większegoefektu.Mężczyzna przeszedł się do ogrodzenia, po czym zawrócił.Księżycoświetlił mu twarz.Tak, to rzeczywiście był Lucas.Pochylił głowę, jakby się nadczymś mocno zastanawiał.Wkrótce zniknął w ciemnościach i domyśliła się, żewszedł do domu.Rankiem poszła z Mikiem na miejsce, gdzie niegdyś znajdował się ogród.Ar-cheolog był jeszcze bardziej zamyślony niż zwykle i kiedy zaczęła zadawać py-tania, zirytował się.- Po prostu patrz - burknął.Posłuchała jego rady i była zdumiona cierpliwością, z jaką zapisywał sobiedane o każdej roślinie, jaką zauważył, na wypadek gdyby miała się okazać czymśniezwykłym.Po jakichś dwóch godzinach zrobił się bardziej towarzyski i pozwo-lił jej pracować samodzielnie.Nie znalazła niczego, ale po przerwie przeżyliwielkie chwile.Lucas, który pracował samotnie w ruinach małego domu, wydo-był z piasku dziwną figurkę - popiersie mężczyzny.Odczyścił ją, a pod wieczórpokazał wszystkim.Nikt nigdy czegoś podobnego nie widział.- Jest podobna do figurki, która znajduje się w zbiorach kairskiego muzeum.Sądzę, że mogła należeć do czarownika.- Masz na myśli magika? - spytała Catriona.- Raczej znachora.Posługiwał się nią w swoich czarach".A to by znaczyło,że mamy w rękach cenne znalezisko.Cieszyli się wszyscy i przy kolacji mówili tylko o tym.Przeszli pózniej dopokoju z telewizorem.Lucas wniósł stos książek i położył je przed Catriona.SR- To na początek - powiedział.- A tu masz spis, w jakiej kolejności powinnaśje czytać.Najwyrazniej życzył sobie, żeby zaczęła lekturę od zaraz.Nie miałaby zresztąnic przeciwko temu.Przeniosła książki na stolik przy oknie, wzięła notes i coś dopisania i zasiadła do pracy.Lamia jadła kolację razem ze wszystkimi.Wyszła po-tem na krótko do swojego pokoju, ale zaraz wróciła na kawę.Mężczyzni, awśród nich Mohamed, poszli do pracowni zrobić zdjęcia figurce, z zamiaremwysłania ich do muzeum w celu identyfikacji- Lamia włączyła telewizor, dosyćgłośno, po czym zerknęła na Catrionę.Catriona jednak w czasach studiów dzieli-ła pokój z kilkoma dziewczynami i przyzwyczaiła się do nauki w hałasie, toteż iteraz nie zwracała uwagi na telewizor.Domyślała się jednak, że Lamia włączyłago tylko po to, żeby ją zdenerwować.Widząc brak reakcji z jej strony, Egipcjanka podkręciła głośność.Catriona za-tkała palcami uszy i czytała dalej.- Co tu się u diabła dzieje?! - Lucas, który raptem wpadł do świetlicy, mo-mentalnie ocenił sytuację.Podszedł do odbiornika i wyłączył go.- Oglądałam program - zaprotestowała Lamia.- Mam prawo oglądać telewi-zję, jeśli chcę.- Widzisz, że Catriona próbuje się uczyć.- To powiedz jej, żeby to robiła gdzie indziej.Podszedł do Catriony i wypo-wiedział jej imię, a kiedy nie zareagowała, położył dłoń na jej ramieniu.Zasko-czona podniosła oczy znad książki.Zobaczyła Lucasa, a zaraz potem rozzłosz-czoną twarz Lamii.- Może przeniosłabyś się gdzieś, gdzie nie będzie ci przeszkadzał telewizor?- zaproponował.- Nie przeszkadza mi, potrafię się wyłączyć.SR- Bardzo możliwe - odparł sucho.- Ale, zdaje się, że prze szkadzasz Lamii.Ima rację.To jest pokój telewizyjny, gdzie każdy może sobie oglądać, co i kiedychce.- To niech ogląda.Lucas zmarszczył brwi.- Nie kłóć się, dziewczyno, tylko znajdz sobie inne miejsce.Nie bardzo jej się podobało, że zwrócił się do niej w taki sposób, i powiedzia-ła z uporem:- Nie obchodzi mnie, jak głośno to pudło gra.Jest mi zupełnie dobrze, dzię-kuję.Głośno wciągnął powietrze.- Wyjdz stąd i pracuj w swoim pokoju, rozumiesz? Zdenerwowana pozbiera-ła książki, ale nie poczekał na nią,tylko po prostu wyszedł.Lamia uśmiechnęła się triumfująco.- No właśnie - powiedziała.- Idz do swojego pokoju jak mała, grzecznadziewczynka.- Tak mi przykro, Lamio - odcięła się Catriona, odwracając się w progu.-Powinnam była się domyślić, że w twoim wieku miewa się już kłopoty ze słu-chem.W pokoju na górze było gorąco i niewygodnie.Po pewnym czasie zeszła poAly'ego i poprosiła go o otwarcie okna.Zrobiło się trochę chłodniej, niestetyniewiele, a wątpiła, czy spaczone okno w ogóle da się ponownie zamknąć.Jed-nakże przynajmniej tej nocy nie było tak duszno.Spała lepiej, budząc się jedyniepo to, by strząsnąć z poduszki robaka, odpędzić brzęczącą muchę, napić się wodyi kilka razy zmienić pozycję.Jak na egipską noc niezle,Jednakże rano odkryła, że to nie mucha się nad nią pastwiła, a całe roje koma-rów.Wyprawiły sobie prawdziwą ucztę - była cała pocięta i wszystko ją swę-działo.Miała zamiar włożyć dziś, tak jak mężczyzni, szorty, ale żeby powstrzy-SRmać się od drapania, a także ukryć swój wygląd, włożyła dżinsy i bluzkę z dłu-gimi rękawami.Nic to niestety nie pomogło, a przeciwnie - ukąszenia swędziałyjeszcze bardziej.Mike naturalnie niczego nie zauważył; nieczęsto zresztą zdarza-ło mu się spostrzec cokolwiek poza ukochanymi roślinkami.Udręczona mina Ca-triony zwróciła jednak uwagę Lucasa, kiedy przyszedł popatrzeć, jak sobie radzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]