[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.318 Pamiętnik LucyferaI tak siedzę teraz o poranku, na moim zniszczonym szczycie wzgórza, ocze-kując, aż pojawi się widok miasta.Słońce wznosi się wyżej, jakby spalając mgłęi odsłaniając znany mi już widok opustoszałego świata.Przez trzy dni i noce za-nurzyłem się w moim dzienniku, moje noce oświetlał pełny zimowy księżyc, gdyposzukiwałem odpowiedzi, które nie nadeszły.Dlaczego zdecydowałem sięz Nim walczyć? Nie potrafię podać ani jednego sensownego powodu.Kiedyś stałem przed Jego obliczem.Odczuwałem ciepło płynące od tronui cieszyłem się Jego miłością.Zpiewaliśmy hymn, z podziwem patrzyliśmy natę promienistą Istotę i wiedzieliśmy, że tak będzie zawsze.Radość.Na zawsze.A jednak z powodów, których nadal nie potrafię zgłębić, stałem się Jego naj-bardziej zacietrzewionym wrogiem.Dlaczego? To nadal jest tajemnicą i zasta-nawiam się nad tym przez cały dzień, na próżno poszukując sposobu, aby po-wiedzieć sobie samemu, że było to właściwe.W końcu obsunąłem się wycieńczony.Na wschodzie, bukowe wzgórza stająsię zakurzone ostatnimi promieniami zachodzącego słońca, a zatoka nabieraciemnego, pomarańczowo-niebieskiego koloru, jakby poplamiona zanikającymikropkami bieli.Przechylam się do tyłu w kierunku kamienia, który stanowimoje oparcie, a gdy to czynię, czuję, że coś wysuwa się z mojej dłoni pobru-dzona ziemią, zniszczona książka z notatkami, które opowiadają historię moje-go życia: Pamiętnik Lucyfera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]