[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jeśli owiniesz się w koc,będzie ci cieplej.Hebe popatrzyła na jedzenie i na muła, do którego siodłaprzytroczony był muszkiet.Dostrzegła też nóż u pasa Aleksa.- Skąd to wszystko wziąłeś?- Kilka mil stąd jest nędzna farma, ale sądząc z bałaganu, nie matam żadnej kobiety.Alex wstał, nie zdołał jednak ukryć grymasu bólu.- Jesteś ranny? - zaniepokoiła się Hebe i uważniej przyjrzała sięjego koszuli.Zauważyła, że nie była to elegancka biała koszula, którąmiał na sobie rano, tylko prosty kaftan ze zgrzebnego płótnapoplamiony krwią.- Nie - odparł, zaciskając szczęki i odwrócił się do niej plecami.Hebe wstała i dotknęła jego boku w miejscu, gdzie znajdowałasię plama.Alex syknął z bólu i spojrzał jej w oczy.- To tylko zadrapanie.- Chcę zobaczyć.- Nie ma na co patrzeć.- Pozwól mi zobaczyć!Zrezygnowany, wzruszył ramionami i rozpiął koszulę.Hebezobaczyła na wysokości żeber długą, brzydko wyglądającą ranę.- To nie jest zadrapanie.Naprawdę, mężczyzni są tacy.Niemam na sobie halki.SRAlex uśmiechnął się znacząco, ale szybko został skarcony.- Chodzi mi o bandaże.- Nie potrzebuję bandaży.- Potrzebujesz.Szorstka koszula będzie drażnić ranę.Co zrobiłeśze swoją koszulą?Alex niechętnie sięgnął do juków przytroczonych do siodła mułai wyciągnął z nich przeciętą, przesiąkniętą krwią koszulę.- Ta rana nie mogła aż tak krwawić.Gdzie jeszcze jesteś ranny?- To nie moja krew.Hebe otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła.Rozumiała, że Alexnie mógł darować Francuzowi życia.Gdyby to zrobił, wieśniakwszcząłby alarm, a wtedy i ona i Alex zostaliby schwytani i zabici.- Daj mi swój nóż - poleciła.Ostrożnie ujęła w dłonie zakrwawioną koszulę, dokładnie jąobejrzała i z pleców, które nie były pokrwawione, wycięła długi pasmateriału.- Zdejmij koszulę,Alex posłuchał i z niepokojem patrzył, jak Hebe wycina kolejnypas materiału, nasącza go alkoholem i przykłada do jego rany.- Do diabła, kobieto.To boli!- Proszę panować nad językiem, sir - powiedziała spokojnie,bandażując ranę.Z całej siły starała się ignorować bliskość Aleksa iciepło jego ciała.- Gotowe.Możesz założyć koszulę.- Dziękuję.Nie wiedziałem, że jesteś taka zaradna - pochwalił,patrząc na nią żałosnym wzrokiem.SR- Nie jestem - odparła wesoło.- Ale kwestia twojego zdrowia jestdla mnie najważniejsza.Bez ciebie nie przeżyję, więc muszę się ociebie troszczyć.Major nie zareagował na zaczepkę.Sprawdził, czy w chacie niezostały żadne ślady ich pobytu, a potem bezceremonialnym ruchemposadził Hebe w siodle.- Zarzuć sobie koc na głowę i owiń się nim, a wtedy z dalekabędziesz wyglądać jak wieśniaczka.Przy pierwszej okazji ukradnę dlaciebie jakieś damskie ubranie.- Przydałby się drugi muł.- Z powodu zaginionej halki czy szala nikt nie będzie od razupodnosił alarmu.Co innego, gdybym z zamieszkanej farmy ukradłmuła.Natychmiast zaczęliby go szukać.Alex i Hebe dużym łukiem ominęli miasteczko Argeles.Mimo tokilka razy serce podchodziło im do gardła, gdy widzieli z dalekajezdzców albo mijali pracujących w polu wieśniaków, którzy ciekawiespoglądali na obcych.Alex wykrzykiwał pozdrowienia w lokalnymdialekcie lub machał ręką, dzięki czemu nie wzbudzali zbytniegozainteresowania ani podejrzeń.Kiedy zbliżyli się do wioski Sorede, Alex ukrył muła i Hebe wzaroślach, a sam ruszył zobaczyć, czy nie uda mu się czegoś ukraść.Pogodzinie wrócił, niosąc zawiniątko ze znoszonego wełnianego szala, wktórym miał bochenek chleba, ser, jedną halkę i parę kiepskiej jakościskórzanych damskich butów.SRHebe szybko skryła się za krzakiem i włożyła halkę, a potemzapytała, gdzie spędzą najbliższą noc.- Tam.- Alex wskazał potężny masyw górski, który w oczachdziewczyny był przeszkodą nie do pokonania.- Nie zamierzasz się chyba wspinać? Na pewno jest jakaś droga,która obchodzi te góry dołem, wzdłuż wybrzeża.- Nie możemy iść dołem, bo od razu nas złapią - uciął dyskusjęAlex.- Jest tu szlak dla mułów.Pójdziemy nim pięć mil i znajdziemysię u podnóża gór.Znam tam jeden szałas, w którym przenocujemy, arano zaczniemy wspinaczkę.Wyszli już z zamieszkanego terenu, więc Alex odczepił muszkietod siodła i dalej szedł z bronią w ręku.Dopóki istniało ryzykonapotkania ludzi, posuwał się powolnym, niespiesznym krokiem, terazzaś ruszył szybkim marszem.Chwilami biegł, a potem znowumaszerował.Posłuszne zwierzę dzielnie dotrzymywało mu kroku.Wspięli się na wzgórze i Alex stanął, by sprawdzić teren.- Jak się czujesz, Hebe? To siodło nie jest zbyt wygodne.Miaławrażenie, że Alex jest zdyszany i mówi z trudem.Postanowiła gozagadać, żeby dać mu choć chwilę wytchnienia.- Nigdy nie widziałam, żeby wojsko maszerowało takim krokiem.- Nauczyłem się tego od strzelców - odparł.- Wygląda dośćniemrawo, ale to najszybszy sposób marszu.Hebe wsłuchiwała się w głos Aleksa i z niepokojem patrzyła najego bladą twarz.- Dobrze się czujesz? Czy ta rana jest od noża?SR- Czuję się świetnie - odparł i ruszył dalej.Następne pół godziny upłynęło w milczeniu.Potem wąski szlakzaczął się wznosić stromo pod górę.Zciemniało się.Na zakręcie Alexprzystanął i nasłuchiwał.Hebe pochyliła się i dotknęła jego czoła.- Alex! Ty masz gorączkę!- To nic - odparł.Słyszała jego płytki oddech.Ale to chyba nie od tej rany?- Teraz ty pojedziesz na mule, a ja pójdę piechotą.- Hebepróbowała zeskoczyć z siodła, lecz Alex ją powstrzymał.- To gorączka marszowa.Zjawia się czasami, kiedy zmarznę lubprzemoknę.Muszę iść.Wtedy myślę o drodze i dzięki temu jakoś siętrzymam.Jeśli wsiądę na muła, zasnę, a ty nie znasz drogi.Hebe milczała, choć nie przychodziło jej to łatwo.Musiaławierzyć, że Alex wie, co robi, i że kieruje się rozsądkiem.Miałanadzieję, że to nie głupia duma zmusza go do marszu i każe odrzucićpropozycję jazdy na mule.Wkrótce jednak wydarzenia przybrały takiobrót, że dalsze milczenie stawało się ponad jej siły.SRRozdział jedenastyWspinaczka zdawała się nie mieć końca.Szlak był zbyt stromy,aby biec, ale Alex nie przystawał.Zrezygnował ze swobodnego krokustrzelców i maszerował jak żołnierz na musztrze.Hebe przypuszczała,że tylko dzięki temu hipnotycznemu rytmowi był w stanie iść dalej.Pokonali kolejny zakręt i nagle znalezli się na niewielkim tarasiewyłożonym płaskimi kamieniami.Po kamiennej ścianie ciekła strugawody, spadała do kamiennej niecki, a potem wyciekała z niej, tworzącna tarasie błotnistą kałużę, i spływała w dół.W głębi, wciśnięty podurwistą skalną ścianę, stał duży szałas.Hebe zsunęła się z siodła i spojrzała z niepokojem w twarzAleksa.- Tutaj chciałeś dotrzeć? Zresztą obojętne, bo i tak nigdzie dalejjuż dzisiaj nie jedziemy.- Ciii.Nie tak głośno - uśmiechnął się słabo Alex.- To jestszałas, o którym ci mówiłem.Poczekaj tu i nie wchodz w błoto, a jasprawdzę w środku.Ostrożnie poszedł w stronę szałasu, Hebe zaś zaprowadziła mułado kamiennej niecki, żeby mógł się napić wody.Zwierzę nieprzejawiało żadnej chęci ucieczki, więc przycisnęła koniec linykamieniem i przeskakując przez błotniste kałuże, ruszyła za Aleksem.Wnętrze szałasu zaskakiwało przestronnością, choć izba miaładziwny kształt.Tylna ściana była zbudowana z kamienia.Było tam teżSRkamienne palenisko z kominem, stół i ława z nieheblowanych desek, aw kącie na klepisku leżała sterta starej słomy.W głębi, dalej od drzwi,izba zwężała się i kończyła ścianą z desek, na których wisiały pusteworki i stare uprzęże dla mułów.Alex stał zamyślony, opierając się o ścianę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]