[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i muszę powiedzieć, że odwołanie wieczorku nieprzywróciłoby do życia jej męża.Co najwyżej tamte trzy osoby pozostałyby przy życiu, tomogę sobie wyobrazić.Ale tego nigdy nie można wiedzieć z góry, bo czasem nic nieznaczącydrobiazg zmienia diametralnie całą sytuację, na przykład trzydzieści lat temu za luznozawiązałeś sznurówki i przez to jutro w Chinach nastąpi katastrofa samolotowa.Chociaż muszę uczciwie powiedzieć, że Brenner miał na party buty jak się patrzy.Totylko w gimnazjum w Puntigam doprowadzał jednego z nauczycieli do szału wiecznierozwiązanymi butami.Z dzisiejszego punktu widzenia był prekursorem mody, ale wtedy tobyło traktowane jako niechlujstwo.Zresztą ten nauczyciel tylko dlatego tak się denerwowałkażdym drobiazgiem, że nie lubił swojego zawodu.Dlatego wyemigrował i z hobby zrobiłzawód: został pilotem jakiejś podrzędnej linii w Chinach.Nie żebym przewidywał najgorsze,nie mówię, że właśnie on ulegnie katastrofie.Może zresztą Brenner tylko dlatego sobie przypomniał o Chinach na tym party, żeznowu spotkał tę śliczną dziewczynę, którą widział przedtem w garderobie śpiewaka.Wkażdym razie wydawało mu się, że to ta sama, to jest właśnie problem z tymi Azjatkami.Towprost nie do wiary: teraz nie przypominała mu już tej posługaczki z internatu, tylko tędziewczynę z garderoby Ale dzisiaj wyglądała jak prawdziwa księżniczka.No i znów sięsprawdza powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają, bo księżniczka ważyła najwyżejczterdzieści kilo, a zasapany bas na jej kolanach chyba z dziesięć razy tyle.Inni goście też się Brennerowi mylili, aż mu się w głowie kręciło.Zwiatowej sławyśpiewacy, dyrygenci, przemysłowcy, politycy, biskupi i tak dalej, i tak dalej.Niewielukojarzył z nazwiska, ale każdego z nich widział już kiedyś w telewizji albo w gazecie, albo woknach wystawowych salzburskich sklepów, gdzie podczas festiwalu ustawia się zdjęciasłynnych śpiewaków - tenorów, basów, sopranów, wszystkich!Zauważył, że niektórzy goście nie są pewni, czy on też jest światowej sławy, boobdarzali go specjalnym uśmiechem zarezerwowanym na takie okazje.To taki uśmiech, jakkiedy przy ogłuszającej muzyce bitowej ktoś ci opowiada swoje życie, nie rozumiesz anisłowa, ale nie chcesz sobie tego kogoś zrazić, bo może szansa na stosunek, więc uśmiechaszsię lekko, żeby pasowało do każdego tematu - od historii sukcesu do, powiedzmy,śmiertelnego wypadku.W pewnej chwili zapanowała cisza, wysoki szczupły mężczyzna z wianuszkiemsterczących jak rogi czarnych kosmyków wokół łysiny wygłosił piękne przemówienie, anastępnie otwarto zimny bufet.Niestety zupełnie nie w guście Brennera.Te japońskie koreczki, wiesz, w środku ryż,na zewnątrz surowa ryba.I może to też przypomniało mu tego nauczyciela, co wyemigrowałdo Chin, bo dla Brennera Chiny - Japonia to było mniej więcej to samo.Pośrodku sali dwaj japońscy kucharze w milczeniu zwijali te koreczki, a gościepodchodzili i częstowali się, smakowało im, podobno to bardzo zdrowe i nietuczące, aleBrenner nie znosił surowych ryb.Zatęsknił za domowym jedzeniem w profesorskiej jadalniseminarium, gdzie podawano takie rzeczy, jak: paszteciki, gotowaną wołowinę albopanierowany pasztet z wątróbki, ksywka tłusta świnia, tego typu rzeczy, może nie zawszenajzdrowsze z punktu widzenia cholesterolu, ale Brenner w tym względzie stara szkoła.- Smakuje? - zagadnął go młody, elegancko ubrany mężczyzna.Tenor albo odtwórca roli Hamleta - nie mógł się zdecydować Brenner.Na szczęście wostatniej chwili rozpoznał go po złamanym siekaczu.- Czego ty tu szukasz, Rene?- Pana.A prawda była taka, że przyprowadził go doktor Prader, no bo na party zawsze jestkilka darmowych biletów dla społecznie upośledzonych.Ale samego doktora Pradera Brennerzauważył dopiero wtedy, gdy ten podjął ożywioną rozmowę z prefektem Fitzem.- Mnie?- Znalazłem pańską posługaczkę.- Gdzie? - spytał Brenner z pełną buzią.Nie udało mu się pogryzć tej surowej ryby, więc musiał wsadzić sobie do ust całykoreczek.- W kartotece.- A gdzie znalazłeś kartotekę?- Niech mnie pan o to nie pyta, wypuścili mnie warunkowo.Ale kiedy przełknął jeden koreczek, nie odmówił sobie przyjemności, żeby siępochwalić.- Pożar lasu wiesza klucze przy drzwiach zawsze w tym samym miejscu, więc je sobiewypożyczyłem na chwilę.Brenner nie dał poznać po sobie, że jest pod wrażeniem.- A skąd wiesz, że to chodzi akurat o moją posługaczkę?- Jest tylko jedna karta z adnotacją Petting.Długo jej szukałem.Rok też się zgadza.1973.Wtedy Gottlieb musiał być akurat w seminarium.- Są jeszcze jakieś inne informacje?- Nic.Tylko: Mary Ogusake.I jeszcze: Petting 69.- Cholera.Brennerowi koreczek upadł na podłogę właśnie w tym momencie, gdy już go prawiewłożył pałeczkami do ust.- Ogusake? A ja myślałem, że chodzi o jedną z tych debilowatych istot ze związkówkazirodczych, których tyle jest w górskich okolicach.W seminarium chętnie je zatrudniająjako tanią pomoc kuchenną.- Ogusake - potrząsnął głowę Rene.- To mi nie wygląda na salzburskiego górala.Pozostałe nazwiska w kartotece też nie brzmiały zbyt swojsko.Same Wangi i Wongi, i Li, ilicho wie co jeszcze.- Widzę, że pan też sobie nie radzi z tym japońskim żarciem.Brenner aż się ugiął, gdy tamten, podszedłszy z tyłu, walnął go protekcjonalnie wramię.Obejrzał się - przed nim stał zastępca dyrektora we własnej osobie.Stylizowany naludowo garnitur przypominał fantazyjny mundur tych południowoafrykańskich generałów,tylko że zastępca nie wykazywał ani śladu wojskowej tężyzny.Był, jak to mówią, szerszy niżdłuższy, a gdy mówił, policzki tak mu się trzęsły, jakby usuwał asfalt świdrempneumatycznym.Wcale się nie dziwię, że ktoś taki życzy sobie wnuków, przynajmniejmogłyby się uczyć liczyć do dziesięciu na fałdach jego karku.W pierwszej chwili Brenner poczuł się złapany na gorącym uczynku, ale potemrozmawiali parę dobrych chwil o jedzeniu, no i wyobraz sobie, że obaj mieli taki sam gust,woleli rzeczy normalne od nienormalnych.Rene stał obok i Brenner kątem oka spostrzegł, że podchodzą do niego doktor Prader iprefekt Fitz.Najokropniejsze na takich przyjęciach jest zawsze to, że rozmowy prowadzoneobok ciebie interesują cię bardziej niż ta, którą ty sam prowadzisz.No bo Rene właśniezapytał swoich rozmówców bez ogródek, dlaczego w seminarium jest tyle filipińskiegopersonelu.Brenner rozmawiał z zastępcą o pieczeniach, faszerowanych mostkach cielęcych igołąbkach, ale przez cały czas nasłuchiwał, co mówi prefekt Fitz, który właśnie wyjaśniałzwiązki historyczne.Człowiek w takiej sytuacji strasznie się denerwuje, a Brenner conajmniej przez dziesięć minut musiał się tak rozdwajać.Podczas gdy zastępca dyrektorafestiwalu z błogim uśmiechem wyliczał swoje ulubione potrawy, prefekt Fitz i doktor Praderwyjaśniali Renemu, że Filipiny to jeden z najbardziej katolickich krajów świata.%7łebyś wiedział, że każdy zakątek kraju został dokładnie spenetrowany przezmisjonarzy U nas ludzie już nie palą z powodów zdrowotnych, no i firanek nie potrzeba takczęsto prać.Z drugiej strony papierosy to świetny biznes, więc wyjście salomonowe, niechpalą dzicy, którzy nie mają pieniędzy na firanki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]