[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na Richarda Stone'a?Kobieta cofnęła się nieznacznie.- Nie, sir.Craig zmarszczył czoło i powiedział:- Nie, oczywiście, że nie.Na czyje? Jakie nazwisko przybrał ten świr?Kobieta zagryzła wargę.Wyglądała na spłoszoną.- No?- Nie spodoba się to panu, sir.Craig był zaskoczony.- Czy otworzył konto na moją córkę? - zgadywał.- Nie? No już, jakie nazwisko przybrał?Przełknęła ślinę i wydusiła z siebie:- Garrison, sir.Richard Garrison.- Co takiego?Craig aż się podniósł z miejsca, następnie wolno opadł z powrotem na krzesło, wpatrując sięw ekran z szeroko rozwartymi oczami.Przyciskał palce do blatu stołu tak mocno, że aż zbielały.Tonazwisko.anatema! Ależ oczywiście, a jak miałby się nazwać? Craig zaklął pod nosem, przeklinałsię za głupotę, mógł się domyślić od razu.To takie oczywiste!I w takich chwilach nagle i niespodziewanie pojawiały się otępiające szaleństwo,konsternacja i dezorientacja, walczące o prymat pierwszeństwa.Któż inny, jak nie Garrison?Antychryst wcielony, stający przed ostateczną bitwą na wprost jedynego prawdziwego prorokaPana - pod przebraniem Richarda Stone'a - Richard Garrison!Po dłuższym czasie Craig opanował się i powiedział jak najspokojniej:- Dziękuję, panno Ellis - i bardzo ostrożnie odłożył słuchawkę na miejsce.DZIEC DRUGIPhillip Stone nie wstał tak wcześnie z łóżka od pół roku.Gosposia przyniosła mu kawę owpół do siódmej, jak polecił jej poprzedniego dnia, a o siódmej był już na nogach.Wziął prysznic,zjadł lekkie śniadanie, następnie zaszył się w gabinecie i czekał.Mary - przysadzista i swojskakobieta - była lekko zaniepokojona.Zajrzała dyskretnie do niego raz czy dwa.Przyniosła mu kawę ibyła zachwycona, że nie dodał do niej niczego mocniejszego.Stone czekał.Siedział w fotelu i studiował kartkę papieru, na której widniała lista trzechnazwisk i jedno słowo.Richard GarrisonGareth WyattVicki MalerNiewidomyLista była pomocą wizualną dla gościa, którego oczekiwał.Stone miał nadzieję, że stanie siękluczem do rozwiązania wielkiej tajemnicy.Tajemnicy czy też puszki Pandory - jedno lub drugie.Logika - albo jej brak - była.czymś, o czym Stone nawet nie chciał myśleć.Była to logikaszaleństwa.Była to logika jego biednej żony w tych strasznych chwilach przed śmiercią; logikajego syna podczas ostatniej koszmarnej wizyty w Aagodnej Dolinie.Obydwoje wypowiedzieliszalone słowa, a jednak ich wypowiedzi były niewątpliwie powiązane.Co więcej, jakkolwiek było to niemal wykluczone, Miles Likeman potwierdził większośćmakabrycznych majaczeń Vicki.Stone aż się wzdrygnął i odrzucił tę myśl.Ale i tak zastanawiałsię: Co jeszcze usunięto czy też zablokowano w moim umyśle?Co jeszcze starał się sobie przypomnieć? Jakie kolejne urywki wspomnień tłukły sięuporczywie w zakamarkach pamięci, która uporczywie odmawiała stworzenia z nich spójnejcałości? Czy były naprawdę tak ważne, jak podejrzewał?A może stanowiły tylko nową formę - jego personalną odmianę - Bełkotu? Jeśli tak, to niema nadziei dla Stone'a i musi podążyć za swymi ukochanymi szlakiem szaleństwa; wraz z całymświatem, jeśli to, co czytał w biurze Craiga, było prawdaZastanawiał się nad tymi archiwami i ich zawartością, a potwierdzenie tych faktów znalazłpodczas krótkiej wczorajszej porannej wizyty w zakładzie.Najbardziej zadziwiło Stone'a, żetrzymano go w całkowitej nieświadomości.Nawet nie wiedział, że istnieją takie zestawienia, igdyby nie wrodzona ciekawość, nie dowiedziałby się o tym! Celowo trzymano je przed nim wtajemnicy i im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej upewniał się, dlaczego.Jednak jego rozumowanie było błędne, choćby z niedostatku informacji; ale nawet wobliczu tego nie podejrzewał jak blisko znajdował się prawdziwego rozwiązania.Stone widział przejawy militaryzacji zakładów i to nie tylko pod ohydną postaciąochroniarza Contiego.Zastanawiał się, ilu jeszcze zbirów przeznaczył Craig do ochrony swychinteresów.I jeszcze ci ze zwojami drutów kolczastych.W normalnych warunkach było to nie dopomyślenia, że tak duża grupa robotników pracuje w sobotni poranek.To samo można powiedziećo grupie robotników pracujących na przedmieściach Reading.Ale w PSISAC.wyglądało to, jakbyCraig zmieniał zakłady w twierdzę, dopóki był jeszcze na to czas i dopóki miał nad tym wszystkimkontrolę.Dlaczego to robił? Odpowiedz tkwiła w archiwum.Dane w nich zawarte tłumaczyły wiele,również gwałtowną rozbudowę budynków z gotowych elementów.Ponieważ w tych tajnych łamaneprzez poufne komunikatach rządowych kładziono głównie nacisk na kontrolę informacji wtrosce o dobro społeczne.Zwiat stawał na krawędzi szaleństwa, a władze nie chciały tego przyznać.Miało to ręce i nogi w swym przerażającym kontekście.Gdyby upowszechnić tę wiedzę,przekazać ją społeczeństwu, pojawiłby się chaos, anarchia i ogólna groza.To i tak nadejdzie - wewłaściwym czasie.Byłoby to bezsensowne, nieodpowiedzialne i śmiertelnie niebezpieczne -przyspieszyłoby tylko wybuch paniki.Trzeba chronić te informacje, jak to tylko możliwe - ilemożliwe w ludzkiej mocy czy też niemocy - a potem.Dlaczego wtajemniczono w to Craiga? Dlaczego przekazano jemu te informacje?Wytłumaczenie było proste: był zaufanym sługą państwa; co ważniejsze, był osobą, która kierowałaPSISAC
[ Pobierz całość w formacie PDF ]