[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gair miał słuszność; coś było bardzo nietak.Otaczająca go napięta materia była ściągana w bok, tworząc słaby punkt.Jeden zzakotwiczających ją Mistrzów słabł.Dobra Bogini.Alderan szybko sięgnął wzdłuż sieciumysłów i jeden po drugim przeliczył wzorce.Po prawej pojawiły się barwy Masena i napięcienieco zelżało, ale mimo obecności w splocie jego starego przyjaciela tarcza dalej słabła.To nie wystarcza, powiedział Masen.Co się dzieje? Chciałbym wiedzieć.Wszyscy tu są,ale czuję, że splot jest rozrywany.Gdzie Leahn?Postałem go na dół.Wyczuł, że to się dzieje, Masenie, nawet osłonięty.Nigdy nieznałem nikogo z tak wielkim talentem.Oprócz jednego.Oprócz jednego.Demony przed nim świergotały wściekle, podwajając wysiłki w celu przedarcia sięprzez tarczę.Splot przesyciły purpurowe smugi, a każde kolejne wyładowanie było namacalniesłabsze.Auskowate kształty tłoczyły się jeden przez drugi, jakby mogły zwyciężyć samąprzewagą liczebną, albo jakby wiedziały o czymś, o czym nie wiedzieli obrońcy.Masenie, będziemy tu mieli wyrwę! Każ wzmocnić splot wszystkim Mistrzom, jakichznajdziesz!Na schodach prowadzących na mur rozległ się tupot stóp i wzdłuż tarczy pojawiły sięnowe barwy.Alderan poczuł przypływ siły, niczym strumienia wpadającego do stojącej wodystawu; sięgnął głęboko w Pieśń i pchnął tę nową siłę w splot.Co do diabła dzieje się w środku? - zapytał każdego, kto go słyszał.Przypłynął do niego głos Donaty, spokojny jak zawsze.Idzie jeden z adeptów, spytam.Ty też to słyszałeś?Słyszałem.Splot się zachwiał, a mózg Alderana poczuł dzgnięcie bólu.Kolory wzdłuż tarczyzamigotały i rozbłysły, kiedy ich właściciele rzucili się w nią z powrotem.Demoniczny świergotprzybrał na sile i stwory zaczęły przeć w kierunku punktu po lewej.Tarczę przeszył skok mocy,ale zamiast opalizującego rozbłysku, którego spodziewał się Alderan, wzdłuż krzywizny osłonypojawiła się linia, jak nakreślona dłonią samej Bogini.Potem tarcza się rozwarła.Wyrwa! - zawył Alderan.Pieśń przyszła chętnie na jego wezwanie i wlała się w splot.Masen, Barin i tuzin innych zrobili to samo, ale to nie wystarczyło, by powstrzymać kościstełapy szarpiące brzegi pęknięcia i umożliwiające przeciśnięcie się na drugą stronę falizniekształconych ciał.Niemal natychmiast nad adeptami na dziedzińcu pojawił się srebrzystycałun - ktoś miał dość przytomności umysłu, by osłonić ich tarczą.Alderan podziękowałświętym za to, że ktokolwiek to był, zachował zimną krew, a potem wzdrygnął się ze zgrozy,kiedy demony rzuciły się na nieosłoniętych Mistrzów.Wzór kolorów przy stajniach znikł.Alderan poczuł szarpnięcie, ale splot wytrzymał.IlePieśni mógł poświęcić, żeby się bronić? Za sobą usłyszał charakterystyczny świst stali naskórze.Gair dotknął w przelocie jego ramienia, a potem odbiegł, wymachując mieczem w stronęzbliżającego się roju.Gdzie indziej na blankach po kamieniach strzeliły błyskawice, a powietrzewypełniło się smrodem spalenizny.Musimy ją zamknąć, Alderanie! - zawołał Masen.Poradzimy sobie z tymi pod tarczą, oile nie przedostanie się więcej.Będzie trzeba więcej mocy, niż mamy.Nikt już nie został, przyjacielu, chyba że chcesz użyć dzieci.Alderan zaklął plugawie.Niech cię szlag, Savin, ty draniu!Tarcza adeptów już zaczęła się wybrzuszać i odbarwiać.Nie zostało im dużo czasu.Podrugiej stronie dziedzińca jakiś nieznajomy głos zaczął wykrzykiwać rozkazy i Alderanpoświęcił krótką chwilę, żeby się obejrzeć.Młody mężczyzna z rapierem kierował grupkiczeladników wszędzie tam, gdzie chochlików było najwięcej; uzbrojeni byli we wszystko,czego dało się użyć jako broni, włócznie, pałki, nawet grabie i motyki z kuchennego ogrodu.Ciz mieczami biegli w parach z tymi, którzy ich nie mieli; dwójkami i trójkami rzucili się nademony z poświęceniem godnym weteranów.Alderan zmówił modlitwę.Niektóre z krzyczących wojowniczo głosów byłyniepokojąco cienkie.Przez wyrwę wpychało się coraz więcej chochlików; następne barwy zgasły.Bólstrzelał po splocie w tę i z powrotem jak szkarłatna błyskawica.Ktoś ją trzyma otwartą! - wydusił Masen z wysiłkiem.Kto?Donata!To niemożliwe!Coś się nie zgadza z jej kolorami, Alderanie.Nie jest cała w splocie.Alderan spojrzał wzdłuż muru w stronę stanowiska Donaty.Przez dym zobaczył postaćstojącą z odchyloną w tył głową.To na pewno nie mogło być jej tkanie.Jego umysł nie był wstanie pogodzić się z jej zdradą.Wysłał po tarczy myśl w stronę wyrwy.Brama, rozwierana, bywpuścić demony, a przez nią przetkane kolory Donaty.Niemożliwe.Sprawdził splot; barwyzamigotały i znieruchomiały, ale Masen miał rację, było w nich coś dziwnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]