[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego Norwidwidzi jakby symbol niewoli, fałszu, wewnętrznego i zewnętrznego zmartwienia w samej krzywiznie polskich stodół , dlatego martwąwydaje mu się wiara, nie wcielająca się w kształty życia, nie władającanimi dlatego wola o sztukę, jako czyn duchowy, jako o umocowanyw duchu kształt polskiej Jeruzalem, Polski swobodnej przerastającejw sztukę pracy. Polska ta, ujmująca samą siebie w sztuce, a wrastają-ca w ziemię ramionami pracy, unosząca tę swoją glebę istnienia wświat bezwzględnej swobody: ziemia stająca się duchem i duch ro-dzący z siebie ziemię i niosący ją w piersi swej ku wiecznemu ogniskuduchów to była wiara Norwida.Zatapiał się on w niej jak w swoimosobistym, tylko widzeniu serca zwierzonym, skarbie duchowym,czerpał z niego spokój, który pozwalał mu czuć, że istotnie nie życie goNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG132zabija, lecz on żyć nie raczy.Ten jego stosunek do świata, zapatrzeniew wieczny spokój wiary, spojrzenie ku Polsce, jakby poprzez śmierć ispoza życia wszystko to składa się na jego styl tak trudny do określe-nia, jedyny.Wydaje mi się, że krzywdzi się Norwida zestawiając go zVilliers de l'Isle Adamem lub Poem.To, co wydać się może pokre-wieństwem, jest rysem czysto zewnętrznym: pokrewieństwo to wgeście wobec życia, geście, który był u Norwida tylko wynikiem utajo-nego głębokiego życia.Istotą twórczości Norwida była jego historycz-na wiara, wynikiem wewnętrznym zamknięta w sobie, patrząca naświat z wielkiego oddalenia pobłażliwa, to znowu pogardliwa, pogar-dliwa tak bardzo, że odrzucająca wraz z gniewem samo przebaczenie postawa wobec życia.Postawę tę uznano właśnie za treść i zaczętopojmować Norwida, jako jakiegoś na Ajschylowską miarę zakrojonegodandy, jak gdyby cały sens Jego twórczości nie w tym się zawierał, żewiarę swoją w pustce wobec życia chronił, lecz w tym, że życiu niewierzył.Z człowieka, który wziąwszy w siebie ducha narodu gdzieś wmiędzyplanetarnej próżni dziejowej jak z równymi gadał z duchaminarodów i wieków uczyniono jakiego transcendentalnego George'aBrummela.Norwidyzmem stało się zachowywać się wobec własnejpolskiej rzeczywistości tak, jak gdyby należała ona do obcego, nic nieznaczącego życia, do zaprzeczającego nas Boga Pozorów.Zdaje mi się, że ścisłą prawdą będzie, gdy powiem, że najbliższymiw tych czasach Norwidowi umysłami są Kazimierz Mokłowski i Stani-sław Witkiewicz: równy tragizmem mu, choć nie spokojem ten jedentylko skald i druid Stanisław Wyspiański.W Micińskim, który piekła inieba Norwidowskie nieustanną tęsknotą i rozpaczą przemierza, samonapięcie patosu kryje tragizm.Natężenie uczucia przesiania mu całośćtragedii: żyje w niej, nie obejmuje jej w sobie.Stosunek zaś przeciętnej młodopolskiej myśli do Norwida jako dopoety pozaspołecznego absolutu, rytmującego milczenie jest całko-wicie typowym dla Młodej Polski wobec romantyzmu.Romantyzmbyt przezwyciężeniem rzeczywistości w tym sensie, że rzeczywistościąbyło dla tych wygnańców oddarcie od kraju i niemoc: dlatego świat ichbył poza światem, poza życiem.Zwiatem, z którym zmagali się oni,który przezwyciężali, od którego ucisku wyzwalali się była niemożnośćżyć szerokim pełnym życiem rzeczywistej społeczności polskiej.Teraz,gdy uznaje się za istotę ich tę postawę wobec świata i postawę tę od-twarza się w sobie w niezmiernie innych warunkach, powstaje zjawiskozdumiewające.W imię romantyzmu odrywa się duszę od tej samej rze-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG133czywistości, ku której romantycy dążyli, w imię romantyzmu zdąża sięku temu samemu osamotnieniu duchowemu, które romantycy chcieliprzemóc; romantycy usiłowali przetworzyć życie odciętych od krajujednostek w życie narodu: teraz zamienia się samo życie dziejowe wmarzenie, sen, wzruszenie, subiektywizm bezsilnych samotnych dusz.Jeżeli romantyzm był Golgotą, to jest to Oberammergau.2Do tych samych wyników dojdziemy, gdy zestawimy inne zakresytwórczości romantycznej z ich nowoczesnymi pogłębieniami.Zawszestaje się tu celem i ideałem to, co w istocie rzeczy było stygmatem,wyciśniętym na romantykach przez nieszczęście: nie ich obiektywnapraca, lecz kształt ich subiektywnego załamania się pod ciężarem.By-łoby w ogóle ważną rzeczą i ciekawą wyjaśnić stosunek pomiędzy tym,co nazwałbym dramatyczną hipnozą, a ciągłością pracy.Na umysływspółczesnych i następnych pokoleń działa często silniej, niż samarzeczywista praca twórcy, poety, myśliciela jego postawa wobec ży-cia, gest, ton.Jest to zrozumiałe: wyniki i znaczenie pracy nie leżą napowierzchni, stają się one jasnymi i oczywistymi dla pracującego jedy-nie, który napotyka je na swojej drodze, jako pozostawioną mu przezprzeszłość pomoc lub przeszkodę: o wiele silniej i dobitniej zaryso-wuje się znaczenie danego działacza nie w tej formie, w jakiej przed-stawia się ono z punktu dziejowej solidarności wysiłku i tworzenia,lecz tak, jak zastygło ono w uderzonej przez nie wyobrazni widza.Wy-twarza się złudzenie, że wielcy twórcy nie tym byli, co uczyniło z nichtwórców, tj.zmagającymi się z rzeczywistymi przeszkodami, rzeczy-wistym oporem losu pracownikami, lecz tym, co widzieć z nich możetak lub inaczej ukształtowana bierna wyobraznia.Roztacza ona naoko-ło nich właściwą sobie próżnię trwania, zawieszonego ponad wysił-kiem i pracą, i krwawe, pracowite życie przeistacza w widowisko ma-nifestującej samą siebie na nie stawiającej oporu scenie jazni.To cobyło pracą staje się rolą, życie dramatycznym widzeniem.W każdymhistorycznym wpływie istnieje zawsze ten pierwiastek: najsilniej ulega-ją wpływowi w znaczeniu dramatyzującej hipnozy ludzie, najmniejzdolni prowadzić dalej pracę tych, których wpływowi ulegają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]