[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż mogły dla niej znaczyć Chiny? Nigdy tamnie była.Nie widziała ojca w jego ojczyznie.Nigdy nie poznała wielkiego Dai Feia.Wzruszyła ramionami i parsknęła gniewnie niczym koń.Nie znosiła użalania się nadsobą.Zbłąkane dziecko albo dziecko-skarb, powiedziała sobie stanowczo.Zależy, jak nato spojrzeć.Koniec z chandrą.Jazda do łóżka!Popatrzyła na tlące się w palenisku talizmany.Cienka, żarząca się linia węgielkówposuwała się naprzód z cichym trzaskiem, gdy żółty papier obracał się w czarnypopiół.Dobranoc, stryjku Chen.Dobranoc, tato.%7łegnajcie.Może to pięć dodatkowych filiżanek kawy sprawiło, że spała bardzo lekko.Obudziłasię gwałtownie w środku nocy, czując drganie lewego oka.Spojrzała na stojący obokłóżka zegar.Była druga czterdzieści osiem.Godzina Ch'ou.Tik w lewym okuprzepowiadał& Jak to było? Zdarzy się coś, co cię zaniepokoi".A może: Ktoś otobie myśli".Nie mogła sobie przypomnieć, poszukała więc ręką T'ung Shu za 1992rok, zawieszonego na czerwonej jedwabnej wstążce u wezgłowia łóżka.Gdyprzerzucała stronice almanachu, usiłując sobie przypomnieć, gdzie się znajdujeczęść dotycząca przepowiadania na podstawie doznań fizycznych, usłyszała naglehałas na górze.Natychmiast zrozumiała, co ją obudziło.W mieszkaniu piętro wyżej słychać byłokroki.Nie był to jednak Dante Ratkay.Wyjechał na Dzień Dziękczynienia dorodzinnego domu.Znała zresztą jego senny chód.Często łaził w środku nocy dolodówki bądz obijał się po ciemku o meble, gdy szedł się odlać.Nierzadko słychaćbyło też inne kroki lżejsze, kobiece stąpanie jednej z wędrownego cyrku kochanekDantego.Nigdy jednak nie słyszała takich jak te.Były pewne i metodyczne.Zatrzymywały się, rozbrzmiewały raz czy dwa, znowu przystawały i ponownieruszały&Ktoś czegoś szukał.Usiadła w łóżku, napięta niczym cięciwa łuku.Powiedziała sobie, że to pewnie tylkozłodziej.Artysta włamywacz, który postanowił obrobić puste mieszkanie.Na trzecim piętrze?Człowiek-mucha, który nie potrafiłby znalezć łupów bliżej ziemi, byłby marnymfachowcem.Kroki należały do kogoś, kto celowo upatrzył sobie mieszkanie Dantego.Kto zapewne wiedział, że z powodu nieobecności właściciela nic mu nie zagrozi.Bądz też ta myśl ją przeraziła intruz nie wiedział, że Dante wyjechał, i zakradł siędo jego pokoju w środku nocy, spodziewając się go tam znalezć.Sięgnęła ostrożnie po stojący przy łóżku telefon i wykręciła 911.Trzaski obracającejsię tarczy brzmiały ogłuszająco niczym serie z karabinu maszynowego.Kroki na górze nagle ucichły.Skuliła się pod kocem, nakrywając telefon ciałem. Policja.Czym możemy służyć? W mieszkaniu nade mną chyba jest intruz.Facet, który tam mieszka, wyjechał& Przykro mi, ale nic nie słyszę.Musi pani mówić głośniej.Laura skuliła się. Intruz! wysyczała. Intruz w mieszkaniu czterysta sześć, Green Street tysiącosiemset osiemdziesiąt osiem. Czy może pani wymknąć się z mieszkania tak, by pani nie zauważył? Nie jestem w mieszkaniu.Jestem na dole.Laura zazgrzytała zębami. To skąd pani wie, że tam jest intruz?Maksymalnym wysiłkiem woli powstrzymała się przed ciśnięciem telefonem w drugikoniec pokoju.Postawiła kreskę na policjantach, położyła delikatnie słuchawkę nawidełkach i wyśliznęła się z łóżka.To śmieszne, że się skradam, tłumaczyła sobie.Ten, kto jest na górze, nie słyszymoich kroków.Niemniej jednak, poruszała się na palcach, miała tak napięte mięśniełydek jakby toczyła sparingową walkę na kursie wenlido.Kręciła się po mieszkaniu, usiłując coś wymyślić.Omijała jedwabne parawanyoddzielające od siebie poszczególne strefy, pochylając się odruchowo, by nieuderzyć w mosiężne lampy.Gliny albo kogoś przyślą, albo nie.Jednak, jeśli nawet tozrobią, ten, kto włamał się do mieszkania jej sąsiada, zdąży się ulotnić, nimprzyjedzie radiowóz.Wypiła z Dantem mnóstwo filiżanek herbaty.Doprowadzała ją do szaleństwa myśl,że ktoś dewastuje jego lokum.Ktoś& albo coś.Nagłe stanęła jak wryta.Być może ten, kto przeszukiwał pokoje Dantego, nie byłczłowiekiem.Budynek nie zaliczał się do slumsów, lecz od najbardziej ponurej częściśródmieścia dzieliło go tylko kilka przecznic.Jeśli minotaury docierały aż doWestwood, z łatwością mogły grasować i tutaj.A Dante miał w sobie coś z anioła.Starał się ze wszystkich sił to ignorować, lecz widziała kiedyś, jak wzdrygnął się,przechodząc obok lustra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]